„Posłowie Koalicji Obywatelskiej działający w ramach parlamentarnego zespołu przyjaciół drzew przygotowali szereg przepisów, które szykują urzędniczą gehennę właścicielom nieruchomości, posiadającym na nich drzewa. Jeżeli te pomysły wejdą w życie, to w skrajnych wypadkach przy wycięciu drzewa będą wymagane konsultacje społeczne, jak przy budowie największych inwestycji w Polsce”, pisze na łamach tygodnika „Gazeta Polska” Jacek Liziniewicz.
Jedna ze zmian ma dotyczyć definicji drzewa, o czym informowaliśmy w tekście pt. „Posłowie piszą nową definicję… drzewa. Przepisy mają poważnie utrudnić remonty i budowy”. Liziniewicz zwraca uwagę, że nowa definicja drzewa utrudni nie tylko możliwość wycinki drzew, ale także wycinania korzeni i koron drzew. Politycy KO chcą bowiem, żeby prace w obrębie korony nie przekraczały „30% powierzchni przekroju pnia drzewa, wyliczonego na podstawie obwodu tego drzewa mierzonego na wysokości 130 cm”.
„Ucięcie więcej niż 50 proc. korony będzie traktowane jako zniszczenie drzewa. Podobnie pod ochronę mają zostać wzięte korzenie drzew, które nie będą mogły być podcinane w promieniu kilku metrów od pnia. Na szczęście ustawa przewiduje wyjątki, umożliwia bowiem formowanie drzew. Ma też znaleźć się w niej aspekt kulturowy, co może oznaczać, że jednak możliwe będzie głowienie wierzb”, czytamy.
Wesprzyj nas już teraz!
To jednak nie wszystko. Liziniewicz zwraca uwagę, że będziemy musieli iść do urzędu, gdy krzewy będą rosnąć na powierzchni powyżej 5 m2. „Do tej pory wycinkę krzewów musieliśmy zgłaszać, gdy te przekraczały 25 m2”, wyjaśnia.
„Koalicja Obywatelska chce dodatkowo wyrzucić wyjątek dopuszczający wycinkę drzew owocowych i krzewów w pasie drogowym. Ustępstwo, które miało ułatwić wycinkę, gdy trzeba poprawić widoczność, ma więc teraz zniknąć z przepisów. Oczywiście zmniejszone mają też być obwody drzew, co do których będziemy musieli uzyskać gminne zezwolenie na wycinkę. W przypadku topoli, wierzb, kasztanowca zwyczajnego, klonu jesionolistnego, klonu srebrzystego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego – z 80 cm na 35 cm”, czytamy dalej.
„Najlepsze” Liziniewicz zostawił na koniec. Okazuje się bowiem, że jeśli ktoś będzie chciał wyciąć drzewo mające więcej niż 200 cm obwodu, to nie wystarczy do tego zgoda urzędnika. Będzie potrzebna również… zgoda organizacji ekologicznych. „Aktywiści faktycznie więc będą decydować, czy na własnej działce będziemy mogli wyciąć grube drzewo”, alarmuje.
„Dla każdego właściciela drzewa, który boi się, że spadnie ono na dom, szykuje się także prawnicza gehenna. W postępowaniu w takim wypadku ma być wiele etapów, konsultacji społecznych i ich uwzględniania. W ostatnim etapie zostanie zagwarantowane prawo organizacji ekologicznych do zaskarżenia wydanej decyzji, przed wydaniem której wymagane jest umożliwienie udziału społeczeństwa. Możecie więc Państwo być pewni, że sprawa drzewa skończy się dla Was w sądzie. Aktywiści bowiem nie odpuszczają w tych kwestiach i naprawdę nie żartują”, podsumowuje Jacek Liziniewicz.
Źródło: tygodnik „Gazeta Polska”
TG