Gdyby wierzyć sondażom, a wybory w USA odbywałyby się teraz, kandydat Demokratów i były wiceprezydent USA Joe Biden wygrałyby w wyścigu do Białego Domu z Donaldem Trumpem. Według sondażu, opublikowanego w środę, Biden ma 11-punktową przewagę nad obecnym prezydentem. Zięć Trumpa, Jared Kushner zasugerował jednak, że wybory mogą być przesunięte.
Z sondażu wynika, że w przypadku pojedynku jeden na jeden, 50 proc. pytanych obywateli stwierdziło, że zagłosowałoby na byłego wiceprezydenta, a 39 procent mówiło, że wybierze Trumpa. Ankieta przeprowadzona w zeszłym miesiącu przez Quinnipiac University wykazała z kolei, że na Bidena głos odda 49 procent Amerykanów, a na Trumpa – 41 procent.
Wesprzyj nas już teraz!
Analityk Tim Malloy mówi, że zaufanie wyborców do prezydenta Trumpa jest chwiejne. Obecnie w dużej mierze zależy od sposobu radzenia sobie z epidemią i rozruszania gospodarki.
Najsilniejszym argumentem prezydenta, mającym przynieść mu wygraną w listopadzie, miała być silna gospodarka. Teraz, w następstwie jej zamrożenia i stale rosnącej liczby bezrobotnych, argument ten traci na znaczeniu.
Mimo to połowa ankietowanych w ankiecie Quinnipiac stwierdziła, że pochwala podejście Trumpa do gospodarki.
Nie ma również zgody co do tego, który kandydat jest lepiej przygotowany do zarządzania gospodarką USA. Według sondażu, 48 procent respondentów wybrało Bidena, a 47 procent – Trumpa.
Gdyby wybory były dziś, Biden pokonałby Trumpa, ale co, jeśli Trump odroczy elekcję?
Teoretycznie wybory prezydenckie muszą się odbyć w listopadzie, a wyniki muszą być honorowane przez obu kandydatów.
Niedawno Jared Kushner, zięć prezydenta Donalda Trumpa i doradca, zasugerował, że wybory mogłyby być odroczone. – Nie jestem pewien, czy uda mi się w ten czy inny sposób [przeprowadzić wybory w listopadzie], ale na razie taki jest plan – mówił.
Kushner dał do zrozumienia, że sam prezydent, a może ktoś inny w administracji podejmie decyzję o przesunięciu elekcji. W każdym razie mówił, że data 3 listopada nie jest jeszcze pewna.
Komentatorzy szybko zauważyli, że ani Kushner, ani Trump nie mają żadnego prawnego upoważnienia do jednostronnego odroczenia wyborów prezydenckich i że możliwe jest, że Kushner, „niekompetentny neofita” po prostu nie zdawał sobie sprawy, w jaki sposób jego komentarz zostanie zrozumiany.
Komentarz Kushnera – sugeruje analityk Chris Edelson związany z Amercian Univeristy’s School of Public Affairs – przypomina, że Trump nie uważa, że obowiązują go zwykłe zasady. Gdy był kandydatem na prezydenta w 2016 r., nie chciał powiedzieć, że zaakceptuje wyniki wyborów, jeśli przegra.
Edelson obawia się, że obecny prezydent zrobi wszystko, co w jego mocy, by wykluczyć konkurencję. Na przykład ostatnio zasugerował, że konieczne może być uwięzienie byłego prezydenta Baracka Obamy i kontrkandydata Joe Bidena.
Analitykowi nie mieści się w głowie, by urzędujący prezydent wysuwał tak „szalenie nieuzasadnione roszczenia”. Pociągałoby to za sobą daleko idące oskarżenia i publiczne „pranie brudów:” zarówno przez Demokratów, jak i Republikanów. Wskazał, że wcześniej coś podobnego było nie do pomyślenia.
Niedawno zebrali się prawnicy, aby przedyskutować, co by się stało, gdyby wyniki wyborów zostały zakwestionowane w tym roku. Uczeni są zaniepokojeni możliwym „załamaniem konstytucyjnym, jeśli [Trump] i jego najbardziej zdecydowani sojusznicy będą starali się zakłócać lub lekceważyć liczenie głosów i przekazanie władzy prezydenckiej”.
Wojna słów między prezydentem Donaldem Trumpem a jego bezpośrednim poprzednikiem nasila się po tym, jak Barack Obama skomentował reakcję obecnej administracji na pandemię COVID-19. Uznał ją za „absolutną chaotyczną katastrofę”.
Dwa dni później, 8 maja, Trump napisał na Twitterze: „OBAMAGATE!” sugerując, że Obama i Biden powinni zostać uwięzieni za popełnienie „największej zbrodni politycznej w historii naszego kraju”. Zapytany, co to za przestępstwo nie wyjaśnił.
W ubiegłym tygodniu „Obamagate” pojawił się w 11 tweetach Trumpa. Narracja dotyczy rutynowych procedur wywiadowczych, które doprowadziły do ujawnienia, że były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, gen. Michael Flynn kontaktował się z rządem rosyjskim. Zdaniem ekipy Obamy, generał miał to uczynić jeszcze przed zaprzysiężeniem Trumpa. Było jednak inaczej. Obecna administracja zarzuca jednemu z najpopularniejszych prezydentów w historii USA, że u schyłku kadencji podległe mu służby preparowały rzekome dowody na współpracę ludzi Trumpa z Rosjanami. Trump pyta, kogo jeszcze – poza gen. Flynnem, który przeszedł do jego obozu – podsłuchiwała nielegalnie administracja Obamy.ki lider
„Ludzie powinni pójść do więzienia za te rzeczy” – powiedział amerykański lider w wywiadzie dla Fox Business Network, dodając, że zaangażowanych w ujawnienie tych informacji było „wielu ludzi”. – To wszystko Obama, to wszystko Biden. Ci ludzie byli skorumpowani, cała sprawa była skorumpowana i złapaliśmy ich – sugerował.
Źródło: thehill.com, marketwatch.com
AS