Jedną z najważniejszych emancypacji współczesnych czasów nie jest emancypacja kobiet, homoseksualistów czy robotników. Jest to cicha emancypacja spokojnej grupy. Spokojna, lecz mająca ogromny wpływ na nasze życie. Chodzi o dziadków.
Kilkadziesiąt lat temu, a może jeszcze mniej, dziadkowie poświęcali wiele godzin wnukom. Mieli na to czas i przede wszystkim chęć. Rodzice z tej pomocy chętnie korzystali. Przybierała ona najrozmaitsze formy: od pilnowania dzieci, przez robienie im jedzenia, dawanie prezentów czy wyjeżdżanie na wakacje.
Wesprzyj nas już teraz!
Dawni dziadkowie i babcie byli zawsze starzy – jak ktoś żartobliwie zauważył. Tak, starzy i nie wstydzili się tego. Dlatego też dysponowali czasem. Na co go przeznaczali? Dziadkowie na przykład na snucie opowieści. Opowiadali o wszystkim – ale zawsze o czymś dawnym. Zazwyczaj o wojnie, o swych wyczynach zbrojnych. Niekiedy także o swej młodości, upływającej w nieobecnym już świecie drewnianych koni i ołowianych żołnierzyków.
Natomiast każda babcia z prawdziwego zdarzenia gotowała. Albo przyrządzała konfitury. Bez tego nie byłaby babcią. Wnukami zajmować się lubiła, a w każdym razie tak mówiła, bo nie wypadało inaczej. Dziadkowie z poprzedniej ery rozwiązywali krzyżówki, oglądali teleekspres, a wobec wnuków byli dość pobłażliwi. Zbyt pobłażliwi – jak im zarzucano.
Dawny dziadek i babcia w akcji
Wyobraźmy sobie teraz dziadka z dawnych czasów. Siedzi w bujanym fotelu, pali fajkę (lub nie) i czyta gazetę. Przychodzi do niego wnuk, siada obok niego i słucha. Dziadek mówi, opowiada, o dawnych czasach, o wojnie, o życiu przed jej wybuchem albo po jej zakończeniu. Wnuk słucha uważnie, potakuje. Prawdę mówiąc, troszkę mu się nudzi przy tej opowieści. Dziadkowa opowieść nie pasuje do młodzieńczego świata. A jednak jest w niej pewien wyjątkowy urok. Wnuk długo zapamięta pewne lekcje, powtarzane dziesięć, a może sto razy. Kto wie, może zastosuje je w jakiejś niespodziewanej, trudnej sytuacji życiowej.
Teraz drugi obraz – babcia. Siedzi w fotelu, dzierga na drutach. Albo jeszcze lepiej – stoi w kuchni. Lepi pierogi – ruskie albo z kapustą i grzybami. Wkrótce danie będzie gotowe. Ten niezapomniany smak (i zapach!) już zawsze będzie mu się kojarzył z babcią. Po ugotowaniu znajdzie ona czas dla wnuka – pobawi się z nim, wręczy niespodziankę.
Oto klasyczny obraz dziadków. Nie pamiętamy innego. Dziś tacy dziadkowie istnieją wciąż, ale zdarzają się jakby coraz rzadziej. Część z nich to już pradziadkowie. Współczesny dziadek i babcia to bowiem coraz częściej inni ludzie.
Dziadkowie XXI wieku
Obecni dziadkowie się wyemancypowali. Chodzą na uniwersytety trzeciego wieku, siłownie, kursy tańca. Twierdzą, że mają prawo do swojego życia, po latach ciężkiej pracy. Swoje dzieci już odchowali. Dlaczego mieliby odgrywać rolę darmowej niani? Gdzie tu sprawiedliwość?
Nie wszyscy przyjmują to do wiadomości. Dorosłe dzieci często tkwią w przekonaniu, jakoby najważniejszą radością ich rodziców było zajmowanie się wnukami. Twierdzenie to wyraziło 24,4 procent ankietowanych przez „Senior Apartments” [domyseniora.pl]. Tymczasem sami dziadkowie w odpowiedzi na pytanie „co lubią” mówią głównie o czasie wolnym (14,8 proc.) i lekturze (12,8 proc.). Opiekę nad dziećmi swych dzieci wskazują już nieco rzadziej (12,4 proc.).
Współczesny dziadek nie lubi nawet… nazywania go dziadkiem. Słowo to kojarzy się z kimś starym. Ba, może nawet z biednym „dziadem”. Starość i bieda? Brr. To przecież nic miłego. Nowoczesny dziadek może nawet zażyczyć sobie, by mówić do niego po imieniu. Zapewne wolałby zwać się „dużym ojcem” – niczym angielski grandfather czy niemiecki großvater. Czas pokaże, kiedy pojawi się ruch dążący do wyrugowania „dziadka” z polskiego narzecza.
Podobnie zresztą „babcia”. Słowo to kojarzy się niezwykle ciepło, ale niekoniecznie przystaje do wizerunku nowoczesnej kobiety „50+”. Nie idzie w parze światem kursów doszkalających, uniwersytetów 3 wieku czy też wojaży dokoła świata.
Współcześni dziadkowie upodabniają się raczej do swych odpowiedników z Europy Zachodniej (choć ich emerytury pozostają nieporównywalnie niższe). Nowe hobby na które nie było wcześniej czasu, wojaże po świecie, długie cieszenie się zdrowiem – i ograniczony kontakt z wnukami.
Jakie skutki może to przynieść dla wychowujących się dziś pokoleń? A także dla rodziców dzieci, których babcie i dziadkowie wyemancypowali się ze swych odwiecznych ról? Jakimi dziadkami sami będą za kilka dekad?
Marcin Jendrzejczak