28 czerwca 2024

Dzieci celebrytów i kultury skandalu niszczą polską młodzież. Skąd wzięli się patocelebryci?

Polskie media społecznościowe stają się wylęgarnią patologicznych zachowań. To agresja, skandal i przykłady najbardziej prymitywnego chamstwa są kluczem do idolskiej roli wśród młodych odbiorców. Przekraczanie granic zapewnia nowym „gwiazdom” rozpoznawalność i znaczne fundusze – wyjaśnia w rozmowie z Filipem Adamusem Marcin Osowski, organizator akcji „Młodzież Przeciwko Patocelbrytom”. W świecie zdegenerowanej popkultury potrzeba radykalnego zwrotu i odrzucenia lansowanych wzorców, dodaje wiceprezes Młodzieży Wszechpolskiej.

O fenomenie patocelebrytów mówi się coraz więcej. Ta szczególnie popularna wśród młodych grupa twórców internetowych. Razem z kolegami z Młodzieży Wszechpolskiej zainicjowałeś kampanię „Młodzież Przeciwko Patocelebrytom”. Nagłaśniacie rażące zachowania postaci związanych z tym środowiskiem, zwracacie uwagę na problem. Co jest jego sednem – kogo możemy nazwać patocelebrytą? 

Szereg różnych działań „Młodzież Przeciwko Patocelebrytom” skupia się na czymś więcej, niż na sprzeciwie wobec poszczególnych zachowań. Jeszcze dwie dekady temu mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem wzrastania celebrytów. Pojawiły się pierwsze programy w stylu Big Brother, inne reality show. Już wtedy były one niepokojące, bo osoby, które robiły tam karierę i wybijały się w rzeczywistości nie posiadały żadnych unikalnych talentów, ani nie prezentowały swoim zachowaniem jakichś wartości – sławę gwarantowało im pokazywanie życia – często jego głupich elementów. To było na długo przed tak szerokim rozpowszechnieniem się mediów społecznościowych. Celebryci musieli wyrabiać sobie nazwisko na przykład przez pracę w telewizji, co ograniczało ich liczebność i podnosiło próg wejścia. Teraz jesteśmy w fazie post- celebryckiej. W wyniku upowszechnienia socjalmediów nie potrzeba wyjątkowego sprzętu, środków finansowych, czy zaplecza technicznego do tego, żeby wypłynąć. Popularyzacja celebrytyzmu sprawia, że tematy, którymi żyje to show-biznes szybko się zużywają, a kto chce zabłysnąć schodzi na coraz niższy poziom.

Wesprzyj nas już teraz!

Patocelebryta, to zresztą określenie, którego użyliśmy jako pierwsi – jest kimś, kto odnajduje się w świecie post-medialnym i zwraca na siebie uwagę jak najbardziej prymitywnym zachowaniem. Nie chodzi już o „parcie na szkło” i dobry wizerunek przed kamerą. W cenie jest agresja, rzucanie bluzgami, czy obnoszenie się z własnymi perwersjami, m.in seksualnymi. Tacy ludzie nie prezentują żadnych zalet, a to przecież z nich powinien wynikać wysoki status społeczny. A jednak – mają dużą rozpoznawalność i spore pieniądze – a tym samym wpływ na szereg młodych ludzi. Warto postrzegać ich jako „post- celebrytów” – to wiele wyjaśnia.

Gwiazdy znane z odbiorników telewizyjnych poprzednim pokoleniom też stawiały na ekscentryzm i eksperymentowanie z naruszaniem granic. Ładunek szoku zaczął się wyczerpywać? Dziś potrzeba więcej skandalu, żeby być popularnym? 

Zdecydowanie i – niestety – oczekują tego sami odbiorcy wspomnianych treści. Celebryci łamali zasady i konwenanse – szanowane przez ogół społeczeństwa. Kolejne pokolenia wychowane na tej fali oczekują kolejnego kroku. Czegoś, co będzie jeszcze bardziej szokujące. To charakterystyczne dla epoki postmodernizmu, w której najważniejsze jest to, żeby się wyróżniać – nawet niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.  

Przyjrzymy się skali problemu. Razem z kolegami zaangażowanymi w kampanię próbujecie pokazać, że to zjawisku o znaczeniu społecznym – a nie trend docierający jedynie do „specyficznej” grupy nastolatków. Jak duży jest wpływ patocelebrytów na młode pokolenie? 

Najlepszą odpowiedzią będzie porównanie liczby obserwujących profil któregoś z polskich sportowców, od dzieciństwa zajmującego się sztukami walki z „zasięgami” przeciętnego „influencera”, stającego na ringu którejś z gal „freakfight’owych”. Oszczędźmy sobie nazwisk i nazw. Konta tych drugich są kilkanaście razy większe. Kobiety, robiące karierę w oparciu o pato-walki w klatkach, a nawet tworzenie treści pornograficznych na dedykowanych temu stronach, mogą pochwalić się milionami obserwujących m.in na Instagramie. Nie wspomina się o tym dosyć często – a przekłada się to na ogromne pieniądze z płatnych reklam i umów promocyjnych. A mówimy przecież o osobach takich, jak chociażby żona pewnego byłego już ministra. Kobieta która weszła w ten świat jako pedagog, zachowywała się na początku bardzo zachowawczo, a skończyła klnąc i bijąc ludzi na różnych konferencjach…

Odbiorców zatem nie brakuje – ale dlaczego? Skąd zapotrzebowanie na skandal i przekraczanie norm? Jeszcze pokolenie wstecz zachowania pato-celebrytów spotkałyby się przecież ze sporą niechęcią. Czemu to, co powinno wywoływać dystans, dziś magnetyzuje uwagę? 

Ciężko wskazać jeden powód. To prawda, że to co dziś jest trendem dekadę temu byłoby oburzające. To dlatego, że weszliśmy na drogę patologizacji życia społecznego. To proces. Młodzi ludzie w erze liberalizmu i postmodernizmu poszukują szoku – było tak i dziesięć lat temu, teraz podnosimy poprzeczkę – z każdym rokiem upowszechniania się mediów społecznościowych coraz wyżej. Kolejni twórcy sięgają po popularność robiąc coraz głupsze rzeczy. To skutek „systemu kulturowego” – tej liberalnej hegemonii kulturowej. Na zachodzie można zaobserwować to samo zjawisko. Powoli nawet politycy wywodzący się z opcji współodpowiedzialnej za promocję tej rzeczywistości zdają sobie sprawę, że coś poszło nie tak. I tak na przykład we Francji – gdzie rządzi Emmanuel Macron – podjęto próbę ograniczenia dostępu do mediów społecznościowych dla dzieci i młodzieży właśnie w celu ochrony przed szkodliwymi treściami. 

Czyli rozpowszechnienie pato-celebrytyzmu to nie zjawisko wyjątkowe, a element bardziej ogólnego kryzysu? Dekady temu uznano, że to normy moralne i obyczaje są problemem i należy je łamać. Wniosek ten wdrożono w praktyce na polu sztuki, muzyki…

Właśnie muzyka jest doskonałym przykładem tego samego procesu – w którym indywidualizm i liberalizm ideologiczny zwyciężają. Doszło do zanegowania jej roli – umacniania związków społeczności rodzinnych, lokalnych i narodowych – a tym samym do oderwania od uniwersalnych wartości, które wiążą się z partycypacją w tych wspólnotach. Zamiast tego liczy się tylko moje ego, tylko ja, tylko sława. W liberalnej optyce na uwagę zasługuje każdy – tym bardziej, jeśli jest wyalienowany ze wspólnych zasad. Rozpowszechnieniu się tak nacechowanej popkultury sprzyja zjawisko „globalnej wioski”. Molochy kulturowe – takie jak Stany Zjednoczone – zyskują największy wpływ na całym świecie. Banalizacja i wulgaryzacja obejmuje przez to cały świat – a przykłady dotkniętych nią dziedzin można mnożyć. To nie tylko muzyka – ale również świat seriali, kinematografii w ogóle, teatru. 

Rozmawialiśmy o odbiorach patocelebrytyzmu. Postawmy się teraz z drugiej strony kamery. Dlaczego młody człowiek – chcący jakoś zabłysnąć – coraz rzadziej myśli, że warto byłoby pokazać odbiorcom jakąś realną wartość? Coś osiągnąć, czegoś się nauczyć? Sposobów jest mnóstwo – muzyka, sport, nauka. Dlaczego nastolatkowie wybierają drogę infeluencerów?

Tendencja do lenistwa i łatwego poszukiwania sukcesu jest wpisana w naturę człowieka. To dlatego, gdy dziś zapytamy statystycznej 11- latki o jej życiowe plany odpowie nam, że chce zostać „influencerem, twórcą internetowym, Youtube’rem” itd., a nie na przykład naukowcem. Wydaje się to znacznie bardziej atrakcyjne ze względu na wygodę: wystarczy nagrywać filmiki o tym, jak ładnie się wygląda, albo wybrać się na amatorską walkę, zgarniając za nią 100 tysięcy złotych, a następnie pochwalić się tym w sieci. Influencersrstwo to wyjątkowo łatwe zajęcie.

Co gorsza – dla młodych to właśnie sławy mediów społecznościowych są głównym punktem odniesienia – o czym przekonamy się, jeśli poprosimy przeciętnego nastolatka o wymienienie 10 zasłużonych polskich uczonych, a następnie o wskazanie takiej samej liczby medialnych profili. Sprawę pogarsza naprawdę niewielka liczba twórców, zdolnych stworzyć materiały rozrywkowych z klasą i wplataniem wątków wartościowych. Mimo to nie powinniśmy porzucać mediów społecznościowych. Być może będziemy mieli 10- krotnie niższe zasięgi, niż patocelebryci, ale z pewnością nie możemy się wycofać. Musimy tworzyć enklawy swojej myśli, które będą przyciągać ludzi, którzy poszukują alternatywy.

Fakt, że wraz z kolegami poświęcacie uwagę zdegenerowanym gwiazdom mediów społecznościowych musi wynikać z obawy o skutki ich popularności wśród młodych. Jakie konsekwencje oznacza waszym zdaniem objęcie idolskiej roli przez pato-celebrytów?

Skutki już widać. To wzrost absolutnie patologicznych zachowań i bezwstydności. Dochodzi do upadlania się ze strony młodych w celu dopasowania się do trendów, narzucanych przez influencerów. Dostrzegamy to m.in w wysypie filmików, na których młoda kobieta bije inną z zaskoczenia, a następnie zamieszcza relację w internecie. Nagrań tego typu pojawia się w ostatnim czasie bardzo dużo. 

Ekspansja influencerów skutkuje również problemami z samooceną wśród przeciętnych młodych. Zwróćmy uwagę, jak patocelebryci pokazują swoje życie. W zupełnie wyidealizowany sposób. Influencerka wprawdzie chętnie rozpłacze się na wizji i opowie, jak przeżywa hejt, jaki ją spotyka, albo rozstanie z chłopakiem – ale to wszystko jest na niby. Celebryci nigdy nie chwalą się tym, co naprawdę siedzi w ich głowie, co pojawia się w ich mieszkaniu, kiedy zamykają drzwi i kamera gaśnie. I młodzi ludzie znają tylko jedna stronę medalu – medialna i ekscentryczną. Narzucają sobie przez to nierealny pułap oczekiwań – chcieliby żyć tak, jak ich idole w mediach społecznościowych -dla znacznej większości jest to nieosiągalne, tym bardziej, że to iluzja. Przyczynia się ona do kryzysu zdrowia mentalnego, również ze względu na bezstresowe wychowanie. Dziś młodych ludzi utrzymuje się w przekonaniu, że są wyjątkowi i wszystko im się należy – a przychodzą do pierwszej pracy i tam dowiadują się, że się nie sprawdzają, a na życie podobne do internetowego idola nigdy nie będzie ich stać… 

Dotarliśmy chyba do kluczowej kwestii. Popularyzacja patocelebrytyzmu świadczy dobitnie o tym, że w modelu wychowawczym coś szwankuje. Absolutne podstawy zachowania się w społeczeństwie nie przechodzą z pokolenia na pokolenie. Czy to skutek braku wzorca i przykładu? W takiej atmosferze wychowuje się dziś młodych – mówi się, by zrezygnować z zasad, nie ograniczać „kreatywności”, niczego nie narzucać, a tym bardziej nie wskazywać, że są rzeczy obiektywnie nieprzyzwoite… 

Wskazując na problem bezstresowego wychowania mam właśnie na myśli nie stawianie żadnych granic dzieciom, brak obiektywnych norm. Dzieje się to na poziomie rodziców, być może często z powodu braku czasu. Wielu rzeczywiście nie stawia barier i wychowuje dzieci w przeświadczeniu, że przecież mogą wszystko i wszystkim mogą się zainspirować. Na pewno poszukiwanie przez młodych wzoru w dziwnych i ekscentrycznych influencerach wiąże się z rekordową liczbą rozbitych rodzin. Z taką skalą rozwodów nie mieliśmy do czynienia jeszcze nigdy w historii świata. 

Sieć obiegła ostatnio historia, powielona przez jedną z najbardziej rozpoznawalnych „patoinfluencerek”. Do słynącej z publikowania pornograficznych materiałów kobiety podeszły młode dziewczyny i poprosiły ją o wspólne zdjęcie. Spotkały się jednak z odmową i usłyszały, że są za młode. Matkę oburzyła ta odpowiedź… Do czasu, aż z ust pato- influencerki dowiedziała czym ściąga na siebie uwagę, a tym samym – jakie treści docierają do jej dzieci… 

Rodzice po prostu zamiast wychowania przestawili się na hodowanie. Utrzymują dzieci, dają dach nad głową, ale nie skupiają się na ich wrażliwości i potrzebach psychicznych. Nie mam zamiaru obrażać rodziców – ale to masowy problem. To, że ta matka nie wiedziała, czym zajmuje się ta patoinfluencerka wynika z tego, że nie była w stanie, bądź nie chciała – zależnie od sytuacji,  w każdym razie nie zrobiła nic, żeby się dowiedzieć, kto jest autorytetem dla jej dzieci. I to jest sedno problemu.

Jakie działania doradziłbyś rodzicom, którym zależy na ich wychowawczej roli? Co powinienem zrobić, jeśli nie chcę, by moje dzieci natrafiły na pato-celebrytów, a jeśli zetkną się z nimi, to by były na to przygotowane? 

Ciężko mi będzie podzielić się radą ze wszystkimi rodzicami. Sam nie jestem ojcem, ale wszystkich bardzo szanuję i gratuluję. Powiem o tym, co zaobserwowałem na podstawie własnego doświadczenia. Z pewnością nie da się zupełnie wyeliminować styczność dziecka z tymi popularnymi treściami. Do momentu, do kiedy jest to możliwe kontrolowanie treści, jakie przegląda nasze dziecko jest kluczowe. Do wieku nastoletniego możemy tu mówić o pełnej kontroli i wglądzie. Są dziś różne aplikacje i narzędzia, które go ułatwiają. 

Warto moim zdaniem zaszczepiać swoim dzieciom zainteresowania, talenty i pasje. Gdybym ja miał wytłumaczyć, dlaczego unikać podobnych treści, to zwracałbym uwagę nie tylko na to – choć również – że patocelebryci promują postawy złe. Wskazywałbym, że ich sposób życia jest nieatrakcyjny, tępy, głupi – może postarałbym się pokazać ich postawy jako śmieszne i je wyśmiał. Chodzi o zaszczepienie w dzieciach pierwiastka prawdziwego i dobrze rozumianego buntu wobec świata…

Młodzi mają w sobie jego potrzebę i błędnie myślą, że ją realizują, gdy śledzą antyspołecznych influencerów, których obserwują wszyscy dookoła… a przecież jest dokładnie odwrotnie. To przeciwstawienie się takim trendom jest odważne. Ja w podobny sposób wykorzystałem swój bunt w młodzieńczych latach, wstępując w szeregi organizacji nazywanej przez wszystkich dookoła „katolską”, „faszolską” i tym podobne. Dlatego warto zaszczepiać zdrową dawkę przekory wobec świata. 

Chcesz powiedzieć, że trendy są, jakie są – ale nie musimy im ulegać. W ludziach – a szczególnie – młodych jest potencjał do oporu, który można wykorzystać również do tego, by zwalczać zdegenerowane trendy. Mówisz o potrzebie zdrowego buntu – czy jego wyrazem jest radykalizm? 

Emocja przekory, buntu i złości na to, co dookoła, może być przekuta na coś pozytywnego, choć często jest przez nas bagatelizowana. Pozwala nam ona robić swoje i pogodzić się z tym, że nasza postawa nie będzie pochwalana, czy akceptowana przez większość. Radykalizm sam w sobie nie jest ani dobry, ani zły, to nieodłączny element młodości. To zdolność do jednoznacznego opowiadania się w pewnych kwestiach. Radykalne przeciwstawianie się trendom kulturowym jest dziś szczególnie potrzebne – nie tylko młodym. Potrzebujemy go, żeby przesuwać okno Overtona. W świecie liberalnej  post-kultury potrzeba radykalnej kontrkultury. 

Dziękuję za rozmowę

Filip Adamus

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij