Żenujących spektakli dowodzących, że w polskich elitach politycznych pojęcia patriotyzmu i szacunku dla własnego narodu są nieznane, mamy aż za wiele. Przy okazji kolejnych świąt narodowych i rocznic ważnych wydarzeń społeczeństwo obserwuje postępujące wyalienowanie władz państwowych i lokalnych.
Sejm czerwony czy biało-czerwony?
Wesprzyj nas już teraz!
Jak to często w naszym parlamencie bywa, o edukacji patriotycznej i dbaniu o własnych obywateli dyskutuje się na końcu. Nie inaczej stało się także z uchwałą o ustanowieniu 17 września Dniem Sybiraka. Na otwarciu posiedzenia Sejmu w piątek 13 września marszałek Ewa Kopacz uznała, że z braku obecności posła sprawozdawcy tej uchwały, izba niższa naszego parlamentu nie będzie procedować uchwalenia uchwały, upamiętniającej tragedię setek tysięcy Polaków wywiezionych przez Sowietów za Ural. Co prawda pod swoją nieobecność poseł sprawozdawca Piotr Babinetz z Prawa i Sprawiedliwości w formie pisemnej poprosił o przyjęcie sprawozdania, warunkującego dalsze prace nad uchwaleniem Dnia Sybiraka, ale uznano, że tej formuły nie dopuszcza regulamin Sejmu.
Stało się więc jak zwykle. Władza zagubiła się – mniejsza o to, czy celowo, czy może z nieświadomości – w swoich procedurach, a Sybiracy i tak będą obchodzić swoje święto we wtorek. Gdyby w obchodach tych wziął udział ktoś z przedstawicieli Sejmu, to powinien wyróżniać się spośród innych uczestników mocno czerwonym obliczem. Obliczem rozpalonym wstydem wobec starszych osób, których do dzisiaj nie potrafiono godnie uhonorować. Tego wstydu nie zmaże obietnica zajęcia się przez Sejm uchwałą o Dniu Sybiraka na kolejnym posiedzeniu 25 września.
Czyja władza?
Przy takiej jak wspomniana powyżej sytuacjach powraca pytanie: „Czyja jest ta władza i komu służy?” Sprzeciw społeczny wobec deptania tradycji narodowych, przyjmowania listy lektur bez kanonu polskiej literatury, deprecjonowania pamięci zasłużonych Polaków, wreszcie pochylania głów przed zbrodniarzami okresu wojennego czy powojennego przybiera różne postacie. Nie ma się co dziwić, że fala protestu objęła już wyższe uczelnie (otwarte na propagatorów dewiacji i zbrodniczych ideologii lewackich) oraz ulice i stadiony, buntujące się przeciw arogancji władzy.
Stosunek do historii oraz do ofiar faszyzmu i komunizmu jest papierkiem lakmusowym dla każdej elity – politycznej, naukowej i elit lokalnych środowisk. Uwłaczające godności starszych, często schorowanych ludzi jest to, że byli żołnierze Hitlera żyją za wysokie emerytury i cieszą się świadczeniami socjalnymi, o których ich ofiary w Polsce mogą tylko pomarzyć. Nie inaczej jest z Sybirakami, zdanymi na łaskę i niełaskę władzy, która nie potrafi wykonać nawet drobnego gestu pamięci.
Piszą na Berdyczów
O stosunku władzy do Sybiraków niech świadczą treści pism, jakie kierują do różnych instytucji władzy, proponując uzyskanie nawet niewielkich rekompensat za okres wywózki w głąb Związku Sowieckiego.
W liście do europosła Jacka Saryusza-Wolskiego sekretarz generalny Zarządu Głównego Związku Sybiraków Stanisław Sikorski przypomniał o rozmowie przeprowadzonej podczas uroczystości zorganizowanej przez Sybiraków z Łodzi 19 stycznia br., gdy europoseł wykazał pełne zrozumienie dla zasadności oczekiwań zesłańców, a oczekiwania te nie były wielkie. Dotyczyły one dwóch spraw – uznania Sybiraków za osoby represjonowane i przyznania im za okres zsyłki odszkodowania substytucyjnego. Jak podkreślił sekretarz Sikorski, sprawa dotyczy około 30 tysięcy osób.
Dokładnie miesiąc później, 19 lutego p. Sikorski odbył rozmowę z Januszem Cichoniem, sekretarzem stanu w ministerstwie finansów. Jak można stwierdzić na bazie korespondencji po tym spotkaniu, pan minister przyjął oczekiwania Sybiraków z przychylną uwagą.
Wśród rozmówców przedstawiciela ZG ZS był także szef największego klubu parlamentarnego w Sejmie – poseł Rafał Grupiński z PO (rozmowa 10 stycznia, list wysłany pięć dni później), który z uwagą wysłuchał informacji o aktualnych problemach Zesłańców Syberyjskich z lat 1939 – 1956. Szef klubu PO nawet zapowiedział kontakt z kompetentnymi osobistościami i uruchomienie procedury w sprawie dwóch ustaw, które rozwiązywałyby podstawowe problemy podnoszone wobec władz państwowych przez Sybiraków.
Gra na zwłokę
Jak widać z efektów dotychczasowych działań różnych kręgów władzy – od Parlamentu Europejskiego, przez rząd i Sejm, Sybiracy traktowani są niegodnie, a sposób postępowania decydentów uwłacza pamięci tych, których prochy spoczęły za Uralem. Z dala od Ojczyzny, z której ich wyrwano, i która o nich nadal nie pamięta. Kurtuazyjna korespondencja i mnożenie spotkań, z których nic nie wynika, są tylko ewidentną grą na zwłokę ze strony władzy. Kilkudziesięciotysięczna grupa Sybiraków nadal nie może doczekać się prostych gestów od państwa, które jest im winne tak wiele.
Piotr Koźmian