Latem 1944 roku w Warszawie Niemcy rzucili do walki z polskimi powstańcami liczne oddziały cudzoziemskie, wśród nich formacje muzułmanów z Kaukazu i Azji Środkowej.
Potęga drzemiąca w islamie fascynowała wielu dygnitarzy hitlerowskich Niemiec z wszechwładnym dowódcą SS Heinrichem Himmlerem na czele. Życzliwie też odnosiły się do wyznawców Mahometa kręgi wojskowe III Rzeszy, pomne na sojusz niemiecko‑turecki z lat poprzedniej wojny światowej. Niezależnie od sentymentów, pragmatyczne dowództwo Wehrmachtu miało nadzieję na uzupełnienie wojennych strat zastępami nowych rekrutów, co pozwoliłoby oszczędzić krew niemiecką.
Wesprzyj nas już teraz!
Na berlińskich salonach z atencją podejmowano więc wpływowych polityków muzułmańskich, takich jak wielki mufti Jerozolimy, Mohammad Amin al‑Husajni, oferujących gospodarzom sojusz z wojownikami dżihadu. Niemieccy planiści rewanżowali się obietnicami wyzwolenia ludów muzułmańskich i utworzenia w przyszłości, po rozgromieniu Sowietów i Brytyjczyków, Wielkiego Turkiestanu, oczywiście podległego Berlinowi, obejmującego obszar Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu, Turkmenistanu i Uzbekistanu, a także części terytoriów Afganistanu i Persji.
Radykalni islamiści jawili się Niemcom jako żołnierze idealni – byli bowiem mocno zmotywowani do walki zarówno przeciw komunizmowi, jak i imperiom zachodnim z ich „zgniłą” demokracją, a przy tym z nienawiścią odnosili się do chrześcijaństwa. Z jednakową ochotą zabijali sowieckich i jugosłowiańskich komunistów, brytyjskich i francuskich kolonialistów, żydów z terenów okupowanych, serbskich prawosławnych i polskich katolików.
Legiony Wschodnie
Było kilka obszarów rekrutacji. Chętnych do dżihadu u boku narodowo‑socjalistycznych Niemiec werbowano na terenach okupowanych oraz w obozach jenieckich. Najliczniej stawili się ochotnicy z zajętych obszarów Związku Sowieckiego. Na Bałkanach pozyskano tysiące Bośniaków i Albańczyków. Werbowano też Arabów z Maroka, Algierii, Syrii, Iraku, Palestyny, takoż szyickich Persów, wreszcie muzułmanów z Indii.
Muzułmańskie formacje wojskowe i policyjne wyrastały jak grzyby po deszczu. Na okupowanym Krymie w ciągu dwóch miesięcy pod sztandary Hitlera zgłosiło się 20 000 potomków ordyńców. W utworzonych niedługo potem Legionach Wschodnich (Ostlegionen) na 170 000 żołnierzy przynajmniej dwie trzecie było wyznawcami Mahometa – znaleźli się wśród nich między innymi Kirgizi, Uzbecy, Tadżycy, Kazachowie, Turkmeni, Czeczeni, Osetyjczycy, Ingusze, Kabardyńcy, Bałkarzy i Tatarzy Nadwołżańscy. Do roku 1943 w ramach Ostlegionów sformowano 78 wzmocnionych batalionów piechoty, w tym 54 „czysto islamskie”, nie licząc oddziałów pomocniczych.
Legiony Wschodnie formowano i szkolono na terenie Generalnego Gubernatorstwa oraz Ukrainy. Ich sztab mieścił się początkowo w Rembertowie, następnie przeniesiony został do Radomia. Drugi sztab powstał w ukraińskim Mirhorodzie. Bataliony muzułmańskie otrzymały własnych mułłów; ich żołnierze umundurowani na wzór niemiecki na prawym ramieniu nosili islamskie insygnia – półksiężyc, meczet lub dwie skrzyżowane szable.
Islamskie SS
Motywacje ochotników były zróżnicowane, niekoniecznie wynikały z sympatii do globalnego dżihadu i hitlerowskich Niemiec. Wziętych do niemieckiej niewoli żołnierzy Armii Czerwonej przetrzymywano w koszmarnych warunkach, w stalagach będących w istocie ośrodkami masowej zagłady. Stąd szukali oni każdej okazji do wyrwania się zza obozowych drutów. Ze zrozumieniem można potraktować również tych mieszkańców Związku Sowieckiego, którzy po latach piekła pod rządami komunistycznymi łudzili się, że Niemcy przynieśli im wyzwolenie narodowe i religijne wraz z możliwością wzięcia udziału w walce ze znienawidzonym wrogiem.
Tymczasem hitlerowcy wykorzystywali chętnych do współpracy do własnych celów – również tych najohydniejszych. Oddziały muzułmańskie kierowano nie tylko do walki, ale również do działań represyjnych wobec ludności cywilnej, w tym także do akcji eksterminacyjnych. Nie da się ukryć, że wielu dżihadystów z ochotą występowało w roli oprawców.
Bisurmanom zezwolono nawet na sformowanie dywizji w służbie SS. Sam Heinrich Himmler obwieścił swym aryjskim pobratymcom, iż mahometanie bośniaccy oraz albańscy zaliczają się do pełnowartościowych pod względem rasowym narodów Europy. W następstwie tego orzeczenia pohańcy z Bośni i Hercegowiny zasilili 13 Dywizję Górską SS Handschar oraz 23 Dywizję Górską SS Kama, a dla kolaborantów albańskich powołano 21 Dywizję Górską SS Skanderbeg (jak na ironię, ta ostatnia nosiła imię albańskiego bohatera narodowego, który przed wiekami porzucił służbę w armii tureckiej, by na czele albańskich chrześcijan stanąć do walki z imperium osmańskim). Pod rozkazami Himmlera znalazły się też inne egzotyczne formacje, jak Tatarska Brygada Górska czy (utworzony z jeńców z armii brytyjskiej) Indyjski Legion Wyzwoleńczy.
Szef SS miał również w planach utworzenie Wschodniomuzułmańskiej Dywizji SS, składającej się z przedstawicieli „ludów tureckich” – sowieckich muzułmanów z Azji Środkowej, obywateli projektowanego Wielkiego Turkiestanu. Dywizja ta nigdy nie powstała, ale latem 1944 roku w Poniatowej koło Lublina zdołano wystawić Pierwszy Wschodniomuzułmański Pułk SS (1.Ostmuselmanische SS‑Regiment). Niemal natychmiast jego żołnierzy wysłano do walki z polską insurekcją w Warszawie.
Marsz na Warszawę
Niemieckie siły rzucone do zdławienia zrywu w stolicy Polski stanowiły konglomerat wielu jednostek wojskowych i policyjnych. U boku Niemców licznie wystąpili też ich sojusznicy. Wśród około dziesięciu tysięcy „obcoplemiennych” żołnierzy zaangażowanych w tę operację byli Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Litwini; trafiali się Łotysze, Gruzini, Norwegowie i Węgrzy. Wreszcie do akcji skierowano cztery bataliony muzułmańskie, działające w ramach Kampfgruppe Reinefarth, dowodzonej przez SS‑Gruppenführera Heinza Reinefartha.
Jednym z nich był azerski II Batalion pułku Bergmann. Oddział Specjalny Bergmann powołano trzy lata wcześniej staraniem Abwehry, werbując doń przedstawicieli narodów Kaukazu. Z czasem rozrósł się on do rozmiarów pułku. Po wyparciu armii niemieckiej z obszaru Związku Sowieckiego, dwa bataliony Bergmanna (gruziński i północnokaukaski) skierowano na Bałkany – do Grecji i Macedonii. Batalionowi azerskiemu natomiast przypadła służba na ziemiach polskich. W momencie skierowania do Warszawy batalion liczył 650 żołnierzy i siedmiu oficerów, występujących pod rozkazami majora Huberta Mertelsmanna.
W składzie Kampfgruppe Reinefarth działała też wielonarodowa brygada dowodzona przez generała SS Oskara Dirlewangera, w której szeregach znalazł się między innymi „obcoplemienny” oddział Wehrmachtu – I/111 Azerbejdżański Batalion Polowy Dönmec. Podobnie jak batalion Bergmann, liczył on siedmiu oficerów i 650 żołnierzy, na czele których stał kapitan Werner Scharrenberg.
Wśród dirlewangerowców znalazły się także dwa bataliony wspomnianego wyżej Wschodniomuzułmańskiego Pułku SS. Było to ogółem 800 żołnierzy – Turkmenów, Azerów, Kirgizów, Tadżyków, Tatarów i Uzbeków. Dowodzili nimi niemieccy oficerowie z majorem SS Franzem Liebermannem na czele.
Cztery bataliony muzułmańskie liczyły łącznie 2100 ludzi, co stanowiło około ośmiu procent początkowego stanu Grupy Korpuśnej Ericha von dem Bacha (Korpsgruppe von dem Bach), rzuconej przez Niemców przeciw powstaniu warszawskiemu. Mahometanie dysponowali znaczną siłą ognia – same tylko dwa pododdziały azerskie miały 88 ciężkich karabinów maszynowych, 14 moździerzy i trzy działa przeciwpancerne.
Rzeź nad Wisłą
Mimo ogromnej przewagi niemieckiej powstańcy stawiali bohaterski opór. Brygada Dirlewangera (w tym jej bisurmańskie jednostki) poniosła znaczne straty. Tylko z szeregów Wschodniomuzułmańskiego Pułku SS ubyło 55 poległych i zaginionych oraz 186 rannych żołnierzy, czyli 30 procent stanu wyjściowego. Jednak mahometańscy sojusznicy III Rzeszy zostali zapamiętani wcale nie z powodu uczestnictwa w walkach.
We wspomnieniach warszawiaków ocalałych z rzezi na Woli, Starym Mieście czy Czerniakowie raz po raz pojawiają się relacje o okrutnych zbrodniach Azjatów w niemieckich mundurach. „Obcoplemieńcy” rozstrzeliwali cywilów, niekiedy podrzynali im gardła kindżałami bądź żywych wrzucali w płomienie.
Sprawców owych rzezi powszechnie zwano Mongołami bądź Kałmukami. Być może do stolicy Polski dotarła złowroga sława Kałmuckiego Korpusu Kawalerii, który u boku Wehrmachtu uczestniczył w działaniach antypartyzanckich na ziemiach polskich oraz pacyfikacjach wsi, między innymi na Lubelszczyźnie, Kielecczyźnie i w Łódzkiem. Kałmucy, wyznawcy równie „pokojowego” jak islam buddyzmu, działali z wyszukanym bestialstwem, mordując setki polskich chłopów, torturując, gwałcąc, paląc i grabiąc. Jednakże korpusu krwiożerczych czcicieli Buddy nie skierowano do tłumienia powstania warszawskiego.
W rzeczywistości okrutnymi Azjatami w polskiej stolicy byli żołnierze przedstawionych wyżej oddziałów muzułmańskich. Między innymi Azerowie z Batalionu Dönmec dokonali rzezi ludności cywilnej na ulicy Inflanckiej, a turkiestańscy esesmani uczestniczyli w mordowaniu rannych w warszawskich szpitalach. Nie jest możliwe oszacowanie liczby warszawiaków zgładzonych przez pohańców w uniformach Wehrmachtu i SS, jako że działali oni wespół z Niemcami. Wiadomo, że samej tylko wielonarodowej brygadzie Dirlewangera przypisuje się zamordowanie aż 30 000 mieszkańców stolicy.
W hołdzie Azerom…
Szacuje się, że w czasie drugiej wojny światowej pod sztandarami Hitlera poległo ponad sto tysięcy muzułmańskich ochotników pochodzących z Kaukazu i Azji Środkowej. Jeszcze w ostatnich dniach III Rzeszy, w oblężonym Berlinie, stanęło do walki sześć islamskich batalionów. Historia dopisała do tych wydarzeń tragikomiczną puentę. W roku 2005 do naszego kraju zawitał prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew. Podczas pobytu w stolicy dostojny gość odwiedził Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie odsłonił tablicę z napisem:
W hołdzie Azerbejdżanom, oficerom Wojska Polskiego i Armii Krajowej, którzy polegli, zostali zamordowani i zmarli w latach 1939–1945 w służbie Rzeczypospolitej, na barykadach Powstania Warszawskiego i innych frontach II wojny światowej. Warszawa – Baku 2005.
Istotnie, wypada pamiętać, że w okresie międzywojennym w Wojsku Polskim służyło ponad stu azerskich emigrantów. Jednakże wzmianka o barykadach Powstania Warszawskiego wywołała konsternację tak historyków, jak i byłych powstańców, dobrze pamiętających wyczyny rzeźników z Dönmec, Bergmann i Ostmuselmanische SS‑Regiment. Aby uniknąć kompromitacji, na gwałt zaczęto poszukiwać śladów Azerów rzeczywiście walczących po stronie powstańców. Znaleziono ich, a jakże – dwóch. Wielkość ta jakby nie przystawała do blisko półtoratysięcznej rzeszy ich rodaków (nie wspominając o kilkuset współwyznawcach z Turkiestanu), którzy pomagali Hitlerowi zdławić polski zryw.
Andrzej Solak – autor wielu książek popularyzujących historię, m.in. Warszawa 44, Modlitwa mieczy, Krucjata wyklętych, Rycerze Chrystusa.