Jedna piąta powracających do Europy dżihadystów pochodzi z Kosowa. Amerykańscy eksperci nie kryją, że ich powroty stanowią coraz większe zagrożenie nie tylko dla Kosowa, ale całego regionu Bałkanów Zachodnich.
Według źródeł pochodzących z byłej Jugosławii, na Bałkany Zachodnie powróciło z Bliskiego Wschodu około 460 dżihadystów oraz ich żony i dzieci. Blisko 300 to obywatele Kosowa. 260 zginęło w czasie walk, natomiast około 500 wciąż przebywa na Bliskim Wschodzie licząc na wznowienie działań wojennych lub nasilenie ataków terrorystycznych.
Wesprzyj nas już teraz!
Władze w Prisztinie nie mają ani środków, ani odpowiednio przeszkolonych kadr, aby skutecznie poradzić sobie z tym problemem. Stąd – zdaniem Adriana Shtuni, amerykańskiego eksperta ds. bezpieczeństwa, niezbędne jest wsparcie Unii Europejskiej. Zdaniem Shtuni’ego, działania nie powinny się skupiać jedynie na zradykalizowanych już mężczyznach, ale także na ich żonach.
– Wiele z nich zostało poddanych silnej indoktrynacji i stanowią dziś nie mniejsze zagrożenie niż ich mężowie czy bracia – uważa Shtuni. Jeszcze większym problemem są ich dzieci. Bez długofalowej pomocy psychologicznej młodzież ta nie będzie mogła pójść do szkół, a ich kontakt z rówieśnikami będzie niezwykle trudny.
– Musimy zdać sobie sprawę z tego, że nie jest to grupa, która zniknie sama. To gangrena, która coraz bardziej niszczyć będzie społeczeństwa Bałkanów Zachodnich – w mocnym tonie opisał sytuację Shtuni.
Warto pamiętać, że sporym problemem są też dżihadyści z diaspory bałkańskiej w Europy Zachodniej. Ich korzenie mocno tkwią w tradycyjnych, muzułmańskich społecznościach albańskich Kosowian, Bośniaków czy Czarnogórców.
ChS
Źródło „Agencja Tanjug”