„Rusza spór – i będzie to spór na spory – o to, kto jest prawdziwym twórcą gigantycznej dziury budżetowej, która pojawiła się w budżecie naszego państwa czy raczej – jak chcą niektórzy, dając w ten sposób do zrozumienia, że jest ona aż tak ogromna – dziury budżetowej, która wprost pochłonęła budżet naszego państwa – niczym wielgachna czarna dziura”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Piotr Gabryel.
Problem jest podwójny, ponieważ z jednej strony „zwycięska koalicja rządząca, która tak pali się do objęcia władzy, w końcu – jeśli ją obejmie – na kogoś będzie musiała zrzucić winę za to, że nie da rady sfinansować wszystkich swoich obietnic przedwyborczych. A złożyła ich tak wiele, że do ich wypełnienia nie starczyłoby pewnie i dwóch takich dziur budżetowych jak obecna”, wskazuje publicysta.
Nie inaczej jest po stronie Prawa i Sprawiedliwości, które stara się zachować władzę, lecz już dobrze wie, że jej nie zachowa, a więc „też nie musi się już gimnastykować, by napożyczać kolejnej fury pieniędzy dla zrealizowania góry swych starych obietnic, powiększonej o górę swych nowych obietnic, nie pozostaje nic innego niż zapewniać, że zostawia finanse publiczne Polski we wprost doskonałym stanie, podwojenie zaś przez nią długu Polski – z ok. 900 mld zł do ponad 1,7 bln zł – to betka”, dodaje.
Wesprzyj nas już teraz!
„Wymyślona przez nowo powstającą koalicję dziura Morawieckiego jest po prostu dziurą Tuska, czyli właśnie tymi pieniędzmi, które premier Morawiecki zawsze potrafił znaleźć, a których premier Tusk nigdy znaleźć nie potrafił”, podsumowuje Piotr Gabryel.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”