École Spéciale Militaire de Saint-Cyr (ESM) to najważniejsza francuska uczelnia wojskowa. Założona jeszcze przez pierwszego konsula Francji Napoleona Bonapartego w 1802. Mieściła się w Fontainebleau, ale już 6 lat później przeniesiono ją w 1808 do Saint-Cyr-l’École pod Paryżem. W czasie okupacji działała w Aix-en-Province, a po wojnie w 1945 znalazła przystań w znanym dobrze Polakom Camp de Coëtquidan w Bretanii.
To tam od września 1939 do 17 czerwca 1940 znajdował się obóz pod dowództwem władz polskich, w którym szkolono żołnierzy I polskiej dywizji we Francji na podstawie porozumienia podpisanego 9 września 1939. Do lutego 1940 roku komendantem był tu gen. Stanisław Maczek.
Tyle „poloników”, bo szkoła wojskowa Saint-Cyr to jednak przede wszystkim historią oręża francuskiego. Jej mottem są słowa „Ucz się aby zwyciężać”. Obecnie padła zapowiedź reformy tej uczelni. Wcześniej atakowano szkołę oficerską za to, że jest „zbyt biała”, „konserwatywna”, „maskulinistyczna”, „homofobiczna” i „tradycyjna”. W 2012 doszło do przypadku śmierci 24-letniego podchorążego Jallala Hamiego w czasie obrzędów „inicjacji” związanej ze zjawiskiem tzw. „fali”. 7 żołnierzy oskarżono o zabójstwo. Była to jednak okazja do ataku na tradycje szkoły, jej „konserwatyzm” i pielęgnację „przestarzałych wartości”.
Wesprzyj nas już teraz!
Takie ataki powtarzają się zresztą, co pewien czas. Lewicowa gazeta „Liberation” pisała np. o „seksizmie”, „homofobii” i „rasizmie” grupy uczniów w klasach przygotowawczych z wojskowego liceum Saint-Cyr. Klasyfikowała ich jako osoby „ultrakonserwatywne z tradycyjnych rodzin”, a nawet jako „reakcjonistów”. Krytykowała też np. wpływy kapelanów katolickich i zwracała uwagę na zbyt wolną „feminizację” kadry dowódczej. Jedna z lewackich gazet zarzucała nawet elewom „faszyzm”, wyrażający się podobno w „machaniu flagą Konfederacji Amerykańskiej”, „rysowaniu kredą na ławkach swastyk”, „tęsknotą za koloniami”, ale też homofobią i, o zgrozo, „krytykowaniem aborcji”.
Teraz można się zastanawiać, czy za reformą nie stoi także niedawny apel francuskich wojskowych, którzy wzywali polityków do działań na rzecz ochrony francuskich wartości. Uczelnia jest wszak miejscem wychowania ich w pewnym patriotycznym etosie.
W teorii reform dotyczy zapowiadanej jeszcze we wrześniu 2020 r. nowej „wizji strategicznej” francuskiej armii i jej zmian planowanych do roku 2030, ogłoszonych wówczas przez gen. Thierry’ego Burkharda. W zapowiedziach dotyczących reformy Szkoły Saint-Cyr Coëtquidan znajduje się jednak także kilka elementów zapowiadających pewne zmiany ideologiczne.
3 czerwca ogłoszono, że szkoła zmieni nazwę i stanie się oficjalnie Akademią. Jej wszyscy absolwenci będą otrzymywali tytuł magistra, mają być lepiej przystosowani do nowych form działania na polu walki. W zapowiedzi stwierdza się też jednak np., że „szkolenie mężczyzn i kobiet” ma na celu także ich „dużą otwartość”, co już kojarzy się z modnym progresywizmem społecznym. Dziwnie brzmi też zapowiedź, że szkoła stanie „tyglem” i ma „zunifikować” szkolenie. Jest mowa o „kompleksowej pedagogice”. Pewnym zerwanie z tradycją jest połączenie w jednym podmiocie trzech różnych szkół szkolących oficerów.
Hasła „bojowości, autorytetu, inteligencji i człowieczeństwa” mają wyjść poza „poprzednie podziały między nauczaniem akademickimi, wojskowymi i humanistycznym”. Jest też mowa o nowym „braterstwie” kadry oficerskiej. Szkolenia mają być uzupełnione „szeroką kulturą i przyswajaniem tradycji świeckich”. Dodatkowo, dzięki zmianom ma nastąpić „wymieszanie elewów różnego pochodzenia”. Zapowiedzi rewolucji specjalnie tu nie ma, ale wiele osób odczytało te deklaracje jako próbę ewolucyjnego odcinania oficerów od tradycji patriotycznej i historii na rzecz produkowania technokratycznej kadry dla współczesnego pola walki.
Bogdan Dobosz