28 marca 2022

Echa wizyty Bidena w Polsce. Liberalny świat zadrżał na myśl o ingerencji w sprawy wewnętrzne Moskwy

(fot YouTube / Washngton Post)

Z ostatniej wizyty prezydenta USA w Polsce i w Europie zapamiętana zostanie „gafa” Joe Bidena wyrażona w przemówieniu na Placu Zamkowym  o tym, iż Władimir Putin „nie może pozostać przy władzy”. Te kilka słów amerykańskiego przywódcy zelektryzowały cały świat i opiniotwórcze środowiska w Ameryce.

Tak przynajmniej wynika z doniesień medialnych po wizycie Bidena w naszym kraju. Ale, czy rzeczywiście była to „gafa”, nawet „niebezpieczna” – jak ją powszechnie określają media zagraniczne? Czy też odzwierciedla ona zmianę polityki Waszyngtonu w stosunku do Rosji – nad tym zdają się „głowić” rosyjscy stratedzy.

Biden „o zmianie reżimu w Rosji”?

Wesprzyj nas już teraz!

Początkowo dobrze przyjęte przemówienie amerykańskiego lidera – porównywane z przełomowymi mowami jego poprzedników wygłoszonymi chociażby w Berlinie – szybko zostało zapomniane. Na pierwszy plan bowiem wysunęła się kwestia tak zwanej kolejnej niefortunnej uwagi prezydenta Bidena, która miała nie znajdować się w treści przemówienia wygłoszonego w Warszawie, a dotyczącej odsunięcia od władzy prezydenta Rosji Władimira Putina.

Moskwa podniosła alarm, że słowa Joe Bidena mogą świadczyć o tym, iż Amerykanie mają już gotowy plan zmiany władzy w Rosji. Uznano to za niedopuszczalną ingerencję w sprawy rosyjskie, a nawet groźbę włączenia się Ameryki w wojnę jak wtedy, gdy zdecydowano o usunięciu od władzy Saddama Husajna w Iraku.

Amerykańscy komentatorzy zgodnie orzekli, że te słowa jedynie zaogniły konflikt z Moskwą. Stał się on jeszcze bardziej niebezpieczny, oddalając perspektywę zakończenia wojny na Ukrainie. Zarówno rząd brytyjski, jak i francuski odcięli się od sugestii Moskwy i zganili Waszyngton za niefortunne działania, które mogą sojuszników sporo kosztować. Sami doradcy Bidena szybko zdali sobie sprawę z potencjalnie niebezpiecznych słów prezydenta. I natychmiast zmobilizowali personel do ofensywy medialnej. Prostowano wypowiedzi prezydenta, zapewniając, że nie nastąpiła zmiana strategii USA i Ameryka nie zamierza wpływać na zmianę rządów w Rosji ani nigdzie indziej na świecie.  

Prezydent USA przedstawił wojnę na Ukrainie jako kontynuację długiej walki o demokrację przeciwko brutalnej sile Rosji. Stwierdził, że Władimir Putin „nie może pozostać u władzy”. Wkrótce po przemówieniu Biały Dom przekonywał, że Biden absolutnie nie wzywał do zmiany reżimu w Rosji.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaznaczył, że „o tym [pozostaniu Putina u władzy – przyp. red.] nie ma decydować Biden. Powinien to być wybór wyłącznie obywateli Federacji Rosyjskiej”.

Słowa amerykańskiego lidera o konieczności przygotowania się na długoletnią batalię, obejmujące całe pokolenia poświęcone obronie „zasad demokratycznych” przeciwko rosyjskiemu porządkowi „rządzonemu brutalną siłą”, nie wywołały aż takiego rezonansu. A powinny, tym bardziej, że trwają ostatnie szlify nad nową strategią obronną USA. Z wstępnych danych wiadomo, że Rosję uznaje się za jednego z konkurentów Ameryki, który będzie sprawiał sporo kłopotów w obecnej dekadzie. Może zatem pojawić się pokusa pośród niektórych strategów, aby spróbować „uporać się” z Moskwą szybciej niż pierwotnie planowano. Tym bardziej, że Waszyngton nie ukrywa, iż liczy na to, że Kreml wyjdzie z konfliktu z Ukrainą bardzo osłabiony strategicznie.

Amerykanie zostali zmuszeni do przedefiniowania strategii, która zakładała wzmacnianie kraju pod względem wewnętrznym do 2030 r. i ewentualną konfrontację w następnych dekadach. Po ataku Rosji na Ukrainę wszystko się zmieniło. Historyczne przemówienie Bidena w minioną sobotę w Warszawie jedynie wzmocniło obawy ekipy Kremla.

Mniej więcej godzinę przed przemową, Biden, sekretarz stanu Antony Blinken i sekretarz obrony Lloyd Austin odbyli krótkie spotkanie z ukraińskimi odpowiednikami w hotelu Marriott w centrum Warszawy.

Podczas zaś wizyty na Stadionie Narodowym amerykański przywódca określił Putina mianem „rzeźnika”, co z pewnością nie spodobało się na Kremlu.

„Niezwykle niebezpieczna gafa”

Richard Hass, szef Council on Foreign Relations, założonego jeszcze przez klan Rockefellerów, wydawcy niezwykle opiniotwórczego magazynu „Foreign Affairs”, w którym swoje poglądy często prezentują politycy z całego świata, uznał „gafę” prezydenta Bidena za „niezwykle niebezpieczną”.

Opinia Hassa była przywoływana w licznych mediach głównego nurtu na świecie. Doświadczony amerykański dyplomata uznał, że „Biden sprawił, iż trudna sytuacja jest jeszcze bardziej niebezpieczna”. Jego zdaniem doszło do wyrządzenia pewnych szkód i teraz jest „mniej oczywiste, jak je naprawić”. Zasugerował Departamentowi Stanu, aby skontaktował się z rosyjskimi dyplomatami wskazując, że „są gotowi do współpracy z obecnym rosyjskim rządem” – tweetował.  

Rzecznik Kremla Pieskow przyznał, że komentarze prezydenta USA, a także osobiste zniewagi wobec prezydenta Rosji, zmniejszają szanse na poprawę relacji między Moskwą a Waszyngtonem.

Christopher Cadelago i Craig Howie na łamach „Politico” napisali, że „zaimprowizowane wezwanie Bidena do zakończenia rządów Putina (…) było jego pierwszym poruszeniem tego tematu. Od tygodni najwyżsi urzędnicy administracji, w tym sekretarz stanu Bidena, podkreślali, że nie opowiadają się za zmianą rosyjskiego kierownictwa”.

Uwaga Bidena – według nich – zelektryzowała całą społeczność zajmującą się polityką zagraniczną USA, zanim Biały Dom szybko sprostował słowa prezydenta, że nie wzywał do zmiany reżimu, a jedynie chodziło mu o to, aby „Putin nie mógł sprawować władzy nad sąsiadami lub regionem”.

Przywołując komentarz Haassa, autorzy tekstu w „Politico” podkreślili, że komentarze Bidena faktycznie „mogą wzmocnić obawy Putina lub przekonanie, że Ameryka chce odsunąć go od władzy”. Co więcej sytuację ma pogarszać to, że ekipa na Kremlu może odczytać wezwanie do zmiany rządu jako „autentyczne przekonanie Bidena”. To z kolei wpłynie na niechęć Putina do kompromisu i może go zachęcić do eskalacji konfliktu , „ponieważ jeśli wierzy, że ma wszystko do stracenia, to uwierzy, że nie ma nic do stracenia” – autorzy zacytowali słowa Haassa.

AFP : „horrendalna gafa”. Macron odcina się od słów Bidena

Agencja AFP również podkreśliła, że wezwanie prezydenta Joe Bidena dotyczące odejścia od władzy Putina odbiło się echem na całym świecie, zmuszając dyplomację amerykańską do szybkiej reakcji i korygowania narracji.

Agencja pisze o „horrendalnej gafie” – jak to określił jeden z republikańskich senatorów, obawiający się wydłużenia wojny. Dodano, że „nawet prezydent Francji ostrzegł, że taki język może „eskalować” konflikt, który Stany Zjednoczone i ich sojusznicy z NATO starają się za wszelką cenę powstrzymać. Może również „podważyć zachodnie wysiłki na rzecz udzielenia pomocy cierpiącym Ukraińcom”.

Agencja sugeruje, że „wymyślone słowa” Bidena: „Na miłość boską, ten człowiek nie może pozostać przy władzy” „zaskoczyły nawet amerykańskich doradców, reprezentując zdecydowane odejście od często powtarzanej polityki amerykańskiej”.

Dodano, że określenie Putina „rzeźnikiem” przez Bidena również „wywołało w Moskwie przewidywalną furię, uniosły brwi w krajach sojuszniczych i zmusiło doradców prezydenta do wrzucenia wyższego biegu, by złagodzić krytykę”.

„The Guardian”: „wezwanie do obalenia prezydenta Rosji”

Brytyjski lewicowy „The Guardian” zasugerował, że „uwagi Bidena na temat przywództwa Putina, wygłoszone podczas sobotniego przemówienia w Polsce, zostały przez wielu odebrane jako wezwanie do obalenia prezydenta Rosji”.

Zmobilizowały one prezydenta Francji Emmanuela Macrona do tego, by podkreślić, że jego celem jest „doprowadzenie do zawieszenia broni, a następnie do całkowitego wycofania wojsk [rosyjskich] środkami dyplomatycznymi”. I właśnie dlatego nie można „eskalować konfliktu ani słowami, ani czynami”.

The Guardian przywołał słowa Pieskowa, że „przywódca państwa powinien kontrolować swój temperament”, a „osobiste zniewagi” pod adresem Putina jedynie ograniczają szanse na ułożenie dobrych relacji dwustronnych między USA a Rosją.

 „Washington Post”: słowa prezydenta „wydawały się sugerować zmianę polityki USA”

Tyler Pager i Matt Viser w komentarzu na łamach: „Washington Post” uznali, że oświadczenie prezydenta USA „wydawało się sugerować drastyczną zmianę w polityce USA”

Gazeta przypomina, że „słowa prezydenta mają znaczenie”, mogą wstrząsać rynkami, zadecydować o wysłaniu żołnierzy na wojnę. Ostatnie zaś wypowiedzi w Warszawie „wywołały globalną wrzawę”. To, co powiedział Biden oznaczałoby „odejście od polityki deklarowanej przez wyższych urzędników administracji, w tym sekretarza stanu Antony’ego Blinkena, upierających się, że zmiana reżimu nie jest rozważana”.  Zdaniem medium, Biden „posunął się dalej niż prezydenci USA podczas zimnej wojny”. Liczni dyplomaci, eksperci ds. polityki zagranicznej „starali się ustalić, co powiedział Biden, co to znaczyło – a jeśli nie miał tego na myśli, dlaczego to powiedział?”.

Słowa Bidena miały być – wg gazety – „zaskoczeniem dla amerykańskich urzędników – jak zasugerowała osoba zaznajomiona z przemówieniem, która wypowiadała się pod warunkiem zachowania anonimowości”. Natychmiast po przemowie ekipa Bidena podjęła działania, by sprostować słowa prezydenta, przekonując, że nie ma planów zmiany reżimu w Rosji.

„Przemówienie było dość niezwykłe” – komentował Aaron David Miller, doświadczony dyplomata i starszy pracownik Carnegie Endowment for International Peace, którego przywołał „Washington Post”. „To jedno z tych przemówień, w których jedna linijka pod wieloma względami zagłusza intencję przemówienia. Ponieważ dokładnie na tym skupiają się ludzie” – tłumaczył. Miller dodał, że brak reakcji administracji na słowa prezydenta wypowiedziane od siebie, de facto oznaczałby „znaczącą zmianę polityki i zasygnalizowałoby to Putinowi, że Stany Zjednoczone będą próbowały odsunąć go od władzy. Nie jest jasne, jaki będzie pełny wpływ komentarza w nadchodzących dniach” – dodał.

Miller tłumaczył prezydenta, że prawdopodobnie „gafa” byłą „komentarzem od serca”.

Reuters: słowa Bidena zaszkodzą w negocjacjach

Reuters komentując wizytę Bidena w Polsce zwrócił uwagę na obawy analityków, iż jego słowa mogą zaszkodzić w doprowadzeniu Putina do stołu negocjacyjnego.

„Po czterech dniach budowania sojuszu, emocjonalnych interakcjach z uchodźcami i słowach o potrzebie walki o demokrację, jedno zdanie na końcu przemówienia prezydenta Joe Bidena w Polsce zagroziło przyćmieniem tego wszystkiego” – napisała agencja.

Reuters przywołał wypowiedź Thomasa Schwartza, historyka stosunków zagranicznych USA na Vanderbilt University, który uznał, że co prawda Biden mógł powiedzieć to, w co wierzy, ale wyartykułowanie tego wprost „nie było mądrą polityką”. Zalecił administracji Bidena, by była „bardziej zdyscyplinowana, jeśli chce uzyskać wynegocjowane porozumienie”.

Zdaniem agencji część analityków uważa, że „uwaga Bidena może odbić się na sojuszu NATO, gdy zachodni przywódcy próbują nakłonić Putina do zakończenia wojny na Ukrainie. W najgorszym przypadku rosyjski przywódca mógłby rozszerzyć konflikt, argumentując, że broni interesów swojego kraju”.

Analitycy uważają, że doradcy Putina uznają wypowiedź Bidena jako potwierdzenie tego, co wcześniej sądzili na temat polityki USA wobec Rosji. A to realnie wpływa na ograniczenie szans na bezpośrednie rozmowy.

Sekretarz Blinken w Jerozolimie: nie ma strategii zmiany rządu w Rosji

W Jerozolimie Blinken (sekretarz stanu udał się w kilkudniową wizytę do Izraela, Maroka i Algierii, by omawiać sprawy Iranu i Ukrainy) został zapytany o prowokacyjny komentarz Bidena. Szef amerykańskiej dyplomacji stwierdził, że „prezydent, Biały Dom podkreślił wczoraj wieczorem, że po prostu prezydent Putin nie może być upoważniony do prowadzenia wojny lub angażowania się w agresję przeciwko Ukrainie lub komukolwiek innemu”.

– Jak wiecie – kontynuował – i jak wielokrotnie słyszeliście, nie mamy strategii zmiany reżimu w Rosji ani nigdzie indziej. W tym przypadku, jak w każdym innym przypadku, zależy to od mieszkańców danego kraju. To zależy od narodu rosyjskiego – zastrzegł.

Z wypowiedzi niektórych analityków i strategów amerykańskich widać, że poważnie myśli się nad możliwościami znacznego osłabienia rywala, jakim jest Rosja w związku z jej potencjalnymi szkodliwymi działaniami w przyszłości. Odnosi się wrażenie, że obecnie administracja Bidena szuka sposobów na osiągnięcie tego celu jak najmniejszym kosztem własnym i przy poparciu sojuszników z NATO.

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(5)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 251 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram