Katolicka edukacja domowa uczy i wychowuje do cnót i do tego, by dziecko żyło w łasce Bożej. Nie możemy sobie stawiać za cel tylko świetnego wykształcenia z fizyki, matematyki i tak dalej. To są wręcz cele drugorzędne. Chodzi zwłaszcza o to by wychować człowieka cnotliwego, ugruntowanego w cnotach katolickich – myślę tu o pracowitości, sprawiedliwości, dalej o roztropności, czyli podejmowaniu dobrych decyzji; o człowieku, który będzie żył w łasce Bożej – podkreślał Marcin Perłowski z Centrum Życia i Rodziny na antenie PCh24TV.
– W największym skrócie, edukacja domowa z definicji oznacza wypełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą. Dziecko można zapisać do szkoły, po czym złożyć w niej u dyrektora odpowiedni wniosek, w którym mówi się o zamiarze edukowania dziecka w domu. Przez cały rok uczeń realizuje tam program przewidziany przez ministerstwo. Raz do roku musi odbyć egzamin z każdego przedmiotu. Nie musi się w tym czasie ani razu pojawiać w szkole – wyjaśniał Marcin Perłowski w programie „Jaka jest prawda?”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak zaznaczył gość red. Pawła Chmielewskiego, nie każdy może pozwolić sobie na taki model edukowania swych pociech. Tak zwany homeschooling wymaga pewnych poświęceń. Może być realizowany tylko wówczas, gdy przynajmniej jedno z rodziców stale przebywa w domu. W praktyce przeważnie to matki organizują czas swoim dzieciom.
– Wielu rodziców ma podejście polegające na tym, że oddaje dziecko do szkoły, mówiąc: sprawcie by było dobre, wykształcone, żeby potem znalazło pracę. W edukacji domowej to tak nie działa. Jest współpraca: rodzice biorą na siebie główny ciężar edukacji i przede wszystkim wychowania dziecka – podkreślał przedstawiciel Centrum Życia i Rodziny.
– Katolicka edukacja domowa uczy i wychowuje do cnót i do tego, by dziecko żyło w łasce Bożej. Nie możemy sobie stawiać za cel tylko świetnego wykształcenia z fizyki, matematyki i tak dalej. To są wręcz cele drugorzędne. Chodzi zwłaszcza o to by wychować człowieka cnotliwego, ugruntowanego w cnotach katolickich – myślę tu o pracowitości, sprawiedliwości, dalej o roztropności, czyli podejmowaniu dobrych decyzji, o człowieku, który będzie żył w łasce Bożej – mówił Marcin Perłowski.
Pierwszą rzeczą, z którą muszą zmierzyć się rodzice rozważający podjęcie tego rodzaju nauki, jest przełamanie własnych obaw w tym względzie. Doktor Andrzej Mazan, dyrektor Kolegium Świętej Rodziny podkreśla, że rodzice – o ile współpracują z nadprzyrodzoną łaską – są przez Pana Boga idealnie wyposażeni we wszystko, co jest potrzebne do edukowania własnych dzieci. Dochodzi jeszcze wspomniana już konieczność ofiary, czyli włożenia w to dzieło pewnego trudu, bez którego nie sposób byłoby osiągnąć powodzenie.
Edukacja domowa oparta jest na relacji rodzica z dzieckiem. W bezpośrednim kontakcie młode pokolenie nie tylko otrzymuje wiedzę z konkretnych przedmiotów. Łatwiej też chłonie treści edukacyjne w środowisku rodzinnym niż szkolnym, gdzie niejednokrotnie styka się nie tylko z życzliwym nastawieniem wobec siebie.
– Rodzice nie muszą być specjalistami z fizyki, chemii, biologii – podkreślał gość PCh24TV.
– Najprostszym rozwiązaniem jest budowanie środowisk kilku rodzin, pomiędzy którymi następuje swego rodzaju wymiana dóbr. Będzie tam ktoś, kto ma większe predyspozycje matematyczne i pomoże zaprzyjaźnionym dzieciom w tym przedmiocie. Inna osoba pomoże w języku polskim i historii, i tak dalej – podpowiadał.
Rolą rodzica prowadzącego edukację będzie, używając terminologii wędkarskiej, „zanęcenie”, czyli podrzucenie ciekawych tematów, które mogą zainteresować dziecko.
– Głównym mitem na temat edukacji domowej jest tak zwana socjalizacja. Wielu przeciwników mówi, że dziecko uczone w domu staje się totalnym odludkiem. Jesteśmy obarczeni pewnym obrazem, który mówi, że jeżeli rodzina edukuje w domu, to znaczy, że mieszka gdzieś za górą, na końcu drogi odcięta od świata. Tak nie jest, większość rodzin zaangażowanych w to współpracuje ze sobą a dziecko ma grupę rówieśników, z którymi cały czas przebywa – wskazywał Marcin Perłowski.
Źródło: PCh24TV