15 listopada 2022

Dla wielu polskich rodzin edukacja domowa to jedyna forma edukacji umożliwiająca wychowanie dzieci po katolicku i obronę najmłodszych przed szkodliwymi ideologiami oraz złym wpływem środowiska. Podjęte w ostatnim czasie próby ograniczenia możliwości edukacji domowej to w istocie atak na ostatnią linię obrony rodzin i podważenie wynikającego z natury prawa rodziców do decydowania o sposobie edukacji swoich dzieci.

Współczesny system oświaty nie zachęca do poszukiwania prawdy, nie kształtuje charakteru uczniów, nie wspiera katolickiego wychowania. Dzisiejsze szkoły stały się poligonem doświadczalnym dla eksperymentów ideologicznych i pedagogicznych. Sytuacja w placówkach oświatowych jest także w pewnym sensie odzwierciedleniem kondycji całego społeczeństwa.

Rośnie liczba rodziców, którzy znaleźli się w sytuacji, gdzie w całej klasie ich dziecka nie ma praktycznie ani jednej rodziny, która starałaby się wychowywać dzieci po katolicku. Wiele rodzin jest z tego powodu osamotnionych i niezrozumiałych, a ich dzieci znajdują się pod ogromną presją rówieśniczą.

Wesprzyj nas już teraz!

„W klasie mojej córki tylko ona jedna chodzi jeszcze do kościoła. Wśród jej koleżanek z klasy jest już zauważalna liczba dziewcząt, które twierdzą, że są LGBT, biseksualne itp.” – powiedział ojciec nastoletniej dziewczynki. „Mój syn w szkole podstawowej praktycznie nie ma z kim rozmawiać gdyż większość jego kolegów bez przerwy wpatruje się w ekran smartfona, zarówno w szkole jak i poza nią. Dziecko, które nie jest przylepione do tego urządzenia, jest odtrącane od innych” – mówi tata 10 letniego chłopca. „Byłem w szkole wielokrotnie wyzywany, dlatego że jestem ministrantem. Przyzwyczaiłem się już w zasadzie do szyderstw” – powiedział licealista, który nie krył się ze swoją wiarą.

Tego typu relacji rodziców i samych uczniów słychać coraz więcej. W podobnym tonie wypowiadają się także niektórzy katecheci. Zapadła w pamięć rozmowa z pewnym księdzem, który w niedziele bywał smutny i przygnębiony na myśl o tym, że w poniedziałek miał prowadzić lekcje religii w szkole. „W młodszych klasach jeszcze nie jest najgorzej, ale w starszych większość klasy to de facto poganie. Ci uczniowie praktycznie nigdy nie mieli żywego kontaktu z chrześcijaństwem i ciężko znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia do rozmowy z nimi” – wspominał katecheta.

Wielu rodziców widzi taki stan rzeczy, ale nie potrafi się w tej sytuacji odnaleźć, nie wie co robić, gdzie szukać pomocy. W ich okolicy najczęściej nie ma autentycznie katolickich szkół, które dbają nie tylko o jakość nauczania, ale też o poziom moralny. Nie widząc wyjścia z sytuacji, rodzice wysyłają swoje dzieci do szkół, w których zarówno nauczyciele jak i inni uczniowie, zwłaszcza starszych klas, mocno zainfekowani są ideologią LGBT, prowadzą rozwiązły tryb życia i są uzależnieni od pornografii. Podobnie większość rodziców bezrefleksyjnie daje swoim dzieciom smartfony z nieograniczonym dostępem do internetu, w związku z czym uczniowie wiele godzin w ciągu dnia spędzają przyklejeni do ekranów, z których wylewa się na nich promocja rozwiązłości, pornografii, homoseksualizmu, wulgarności, przemocy i aborcji.

Pod wpływem takiego otoczenia oraz mediów polskie dzieci w zastraszająco szybkim tempie się laicyzują, odchodzą od wiary i zasad moralnych. Natura nie znosi jednak próżni, więc skrzywdzona i zdeformowana młodzież intensywnie zachęcana jest do aktywizmu LGBT, udziału w „czarnych marszach”, „paradach równości” i ulicznych rozróbach polegających na niszczeniu kapliczek i elewacji kościołów. Presja jest tak duża, że ulegają jej kolejne osoby, również dzieci z katolickich rodzin.

Warto w tym momencie zacytować świadectwo Teodora z Niemiec, jednej z tysięcy ofiar tamtejszego systemu edukacji. Teodor pochodzi z tradycyjnej, katolickiej rodziny, w której uczono wartości, zasad i moralności. Rodzice przygotowywali Teodora na to, co będzie się działo, gdy pójdzie on do szkoły i zetknie się z otoczeniem. Jak wspomina dorosły już dzisiaj Teodor:

„U mnie w domu rodzice przekazywali nam takie wartości jak wierność, prawdziwa miłość i tradycyjna rodzina i w ten sposób również chciałem żyć. Jednocześnie zarówno moi koledzy z klasy, jak i nauczyciele na lekcjach mówili, że to jest zupełnie w porządku, żeby uprawiać seks dla przyjemności i że wszyscy to robią, ponieważ potrzebują zaspokojenia. Skończyło się to u mnie wielogodzinnym oglądaniem pornografii przed snem i uzależnieniem od masturbacji. Nie chciałem tego robić, ale kiedy zacząłem, nie mogłem przestać. Doszło do tego, że w końcu nie mogłem zasnąć bez oglądania pornografii przez kilka godzin.”

Niemieckie dzieci od dziesięcioleci poddawane są intensywnej seksualizacji od najmłodszych lat życia, prowadzonej w ramach tzw. „Standardów Edukacji Seksualnej w Europie” autorstwa WHO. Promocja rozwiązłości i wulgarność jest tam obecna na wszystkich etapach edukacji, a sama „edukacja seksualna” jest obowiązkowa dla wszystkich uczniów. Wedle relacji Teodora:

„Zachęcano nas do masturbacji i współżycia seksualnego za pomocą tekstów i filmów w klasie. W rezultacie koledzy zaczęli opowiadać i chwalić się swoimi doświadczeniami z koleżankami podczas przerw (…) Najbardziej obrzydliwe były dla mnie scenki, które musieliśmy odgrywać w klasie. Były to m.in. takie tematy jak: „rodzice chcą ci zabronić pojechać z chłopakiem/dziewczyną na wakacje” i „zostajesz przyłapany przy oglądaniu pornografii”. Ta druga scenka wyglądała tak, że uczeń siedział przed tablicą z narysowanym aktem seksualnym, a jego „tata” mówił: „Ach, porno jest dobre, my je też oglądaliśmy. Oglądaj spokojnie dalej”. Wtedy klasa biła brawo. Moja grupa musiała też odgrywać zakup prezerwatyw w aptece.”

Teodorowi udało się uwolnić od uzależnienia dopiero po kilku latach pracy nad sobą. Niektóre konsekwencje zranień, których doznał, zapewne będą mu towarzyszyły do końca życia. Udało mu się jednak wydostać się z ciemności, do której został wepchnięty przed deprawatorów seksualnych.

Jeżeli nic z tym nie zrobimy, to do takiej samej walki będą zmuszone również nasze dzieci.

Rodzice Teodora to normalni, kochający się ludzie, a w dodatku przejęci troską o wychowanie swoich dzieci. Przekazywali mu odpowiednie wartości, uczyli odpowiedzialności, miłości i szacunku. Ich syn wpadł jednak w koszmarne nałogi i przeżywał ogromne problemy. Pomimo starań rodziców, presja środowiska, rówieśników, całego systemu nauczania oraz „edukatorów” seksualnych była tak wielka, że przerosła dobre chęci młodego chłopaka.

Jest w Polsce wiele kochających się rodzin, które przykładają się do wychowania swoich dzieci. W wielu z nich panuje jednak przekonanie, że wystarczy dbać o prawidłowe relacje w domu, a wszystko jakoś samo dobrze się ułoży. Tę mentalność podzielają również liczne organizacje prorodzinne. Takie myślenie daje wyłącznie złudne poczucie bezpieczeństwa.

Tymczasem „edukatorzy” seksualni i aktywiści LGBT domagają się przesycenia szkół, edukacji, wychowania, mediów i całej przestrzeni publicznej wulgarnością, którą mają nasiąkać dzieci już od najmłodszych lat swojego życia. To właśnie spowodowało zdemoralizowanie rówieśników Teodora, którzy naśmiewali się z niego, ponieważ chłopak chciał żyć w czystości i założyć normalną rodzinę.

Nasze dzieci już teraz wystawiane są na podobne próby. A propaganda i aktywność deprawatorów seksualnych z dnia na dzień nasila się w Polsce. „Edukacją seksualną” docelowo mają być objęte wszystkie dzieci w naszym kraju. Celu tego nie ukrywają aktywiści LGBT oraz powiązani z nimi politycy tacy jak prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który intensywnie wspiera działalność „edukatorów” wchodzących do szkół i zakładających kolejne profile, kanały i grupy w mediach społecznościowych, ukierunkowane specjalnie na dotarcie do dzieci i młodzieży. Aktywne wsparcie dla „edukacji seksualnej” wyrażają także prezydenci innych miast takich jak Poznań, Wrocław czy Gdańsk.

Już teraz z polską oświatą jest źle, podobnie jak z kondycją moralną dużej części społeczeństwa, w tym najmłodszych pokoleń Polaków. Trzeba jednak pamiętać, że największy ogień antymoralnej rewolucji jeszcze do naszego kraju nie dotarł. Pożoga trawi aktualnie Zachód, gdzie nie dostrzega się już różnic między kobietami, a mężczyznami, lawinowo rośnie liczba operacji „zmiany płci” wśród dzieci, plaga aborcji pochłania miliony ofiar, a w szkołach i na uniwersytetach otwarcie wykłada się ideologie zamiast nauki.

Jakie realne możliwości działania mają w tej sytuacji polskie rodziny?

1) Zapisać dzieci do publicznej szkoły samorządowej, która aktywnie walczy z demoralizacją, promuje dobre wzorce moralne i wspiera wychowanie.

2) Zapisać dzieci do prywatnej szkoły, która formalnie jest katolicka i teoretycznie ma zapewniać katolicką edukację i wychowanie.

3) Zapisać dzieci do prywatnej szkoły, która de facto jest katolicka i w praktyce zapewnia edukację i wychowanie w duchu katolickim.

4) Zapisać dzieci do edukacji domowej i przejąć osobistą odpowiedzialność za ich edukację oraz wychowanie.

Jak widać, edukacja domowa jest ostatnią linią obrony. To jednak nie wszystko. Szkół typu 1 i 3 można w Polsce szukać ze świecą. Tego typu placówki są nieliczne na skalę całego kraju. Szkoły typu 2 często w praktyce nie różnią się od zwykłych, osiedlowych szkół publicznych. Stąd dla wielu polskich rodzin edukacja domowa jest nie tylko ostatnią, ale często również jedyną szansą na obronę swoich dzieci. W wielu rejonach Polski po prostu nie ma szkół, którym katolicka rodzina mogłaby zaufać, lub szkoły takie są drogie i nie każdego na nie stać. Napór ideologii, rozwiązłości, pogaństwa i wulgarności na szkoły publiczne jest z kolei tak ogromny, że uczęszczanie dzieci do takich placówek wiąże się z poważnymi zagrożeniami i konsekwencjami, z których coraz więcej rodzin zdaje sobie sprawę.

Dlatego w ostatnich latach powstały w Polsce liczne szkoły, fundacje, stowarzyszenia i środowiska wspierające edukację domową oraz integrujące rodziny. Wiele rodzin, które zdecydowały się na edukację domową, zyskało nie tylko lepsze wyniki w nauce oraz ochronę dzieci przed demoralizacją, ale przede wszystkim możliwość zacieśniania więzi w rodzinie i spędzania więcej czasu razem oraz wśród znajomych, którym ufają. To szczególnie ważne w dzisiejszych czasach, gdy mamy do czynienia z niezwykle silną polaryzacją społeczeństwa oraz rozbijaniem relacji rodzinnych i więzi międzypokoleniowych.

Stąd nie do zaakceptowania są jakiekolwiek próby ograniczania polskim rodzinom możliwości edukacji domowej. Ataki na edukację domową, wyrażone w ostatnim czasie m.in. w nowelizacji prawa oświatowego, tzw. Lex Czarnek 2.0, stanowią w istocie podważenie wynikającego z natury prawa rodziców do decydowania o sposobie wychowania i edukacji swoich dzieci. Zmiany zawarte w pierwotnej wersji Lex Czarnek 2.0 wyraźnie szły w kierunku likwidacji edukacji domowej w Polsce, zawierając tak absurdalne przepisy jak konieczność zapewnienia przez szkoły dzieciom z edukacji domowej warunków do nauki stacjonarnej oraz nakładając na szkoły limity uczniów, którzy mogą zostać przyjęci w ramach edukacji domowej. Tego typu zapisy zostały co prawda ograniczone w wyniku poprawek komisji, ale przyjęty przez Sejm projekt Lex Czarnek 2.0 w obecnej wersji wciąż zawiera niedopuszczalne ograniczenia takie jak np. brak możliwości zapisania dziecka do edukacji domowej w trakcie roku szkolnego, obowiązek zapisania dziecka do szkoły patronującej edukacji domowej znajdującej się tylko w województwie, w którym mieszka lub sąsiednim, oraz zakaz przeprowadzania egzaminów w trybie zdalnym.

Jeżeli Lex Czarnek 2.0 wejdzie w życie, tysiącom rodzin utrudniona lub całkowicie uniemożliwiona będzie edukacja domowa, tysiące rodzin zostanie narażonych na ponoszenie dodatkowych kosztów, a także zahamowany zostanie rozwój szkół i instytucji specjalizujących się we wsparciu edukacji domowej. Zmiany te w szczególności dotkną rodzin wielodzietnych, a także uczniów z problemami zdrowotnymi lub specjalnymi potrzebami wychowawczymi. Uniemożliwią także rodzicom reakcje w różnych szczególnych przypadkach, takich jak np. nagła choroba dziecka albo problemy typu szkolny mobbing lub przemoc.

Z zamachem na fundamentalne, naturalne prawo rodziców do decydowania o sposobie edukacji i wychowania dzieci mieliśmy już do czynienia przez kilka pokoleń w okresie zaborów, germanizacji, rusyfikacji, okupacji i PRL. Co ciekawe, w dzisiejszej socjalistycznej Anglii edukacja domowa nie tylko jest legalna, ale również egzaminy dla dzieci z edukacji domowej są tam nieobowiązkowe (!), a nadzór systemu oświaty nad tą formą edukacji jest dość luźny jak na „standardy europejskie”. W którą stronę pójdzie katolicka Polska, pod rządami rzekomo prawicowej „dobrej zmiany”, z ministrem edukacji odwołującym się do zasad cywilizacji łacińskiej?

Marcin Musiał

 

NOWAK, NALASKOWSKI, GÓRECKI. Czy polska szkoła wygra wojnę o duszę?

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij