26 sierpnia 2025

Edukacja zdrowotna. Biskupi mówią „nie”, ale Terlikowski twardo wspiera… Barbarę Nowacką

((Tomasz Terlikowski fot. By Bartosz Zielinski (Own work) [CC BY-SA 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)], via Wikimedia Commons))

Do 25 września rodzice mogą wypisywać dzieci z zajęć tzw. edukacji zdrowotnej – zdeprawowanego programu, który przygotowała dla Polaków radykalnie lewacka minister edukacji. Biskupi biją na alarm i mają rację; niestety, niebezpieczne zajęcia z zastanawiającym uporem promuje w sieci Tomasz Terlikowski.

Czym jest tzw. edukacja zdrowotna Barbary Nowackiej, każdy wie – to zespół 10 bloków tematycznych, które mają rzekomo poprawić zdrowie polskich uczniów. Praktycznie cała treść zebrana w jednym przedmiocie była już wcześniej nauczana w ramach innych lekcji. Nowością edukacji zdrowotnej jest tak naprawdę tylko jedno – lewicowa propaganda w dziedzinie seksualności.

Tzw. edukacja zdrowotna nie staje się po prostu nowym przedmiotem. Zastępuje inny, to znaczy wychowanie do życia w rodzinie, znane jako wdż. Już to pokazuje, jakie są strategiczne cele Nowackiej. Nie chodzi wcale o zdrowie dzieci. Celem jest wyeliminowanie ze szkoły przedmiotu, który omawiał życie rodzinne i seksualne w paradygmacie katolickim – i zastąpienie go przedmiotem, który robi to samo, ale w paradygmacie ateistyczno-materialistycznym.

Wesprzyj nas już teraz!

Pamiętajmy, że Barbara Nowacka walczy też z obecnością w szkole religii. Jej plan jest jasny. Jak najmniej Kościoła, jak najwięcej ateizmu.

W nowym przedmiocie Nowackiej seks przedstawia się od strony technicznej. Niewiele mówi się tam o małżeństwie, prawie nic o miłości. Seks nie tu służy prokreacji – jest raczej zabawką, którą mają stosować wszyscy chętni według kryteriów „świadomej zgody”. Niedostatki tego przedmiotu dostrzega nawet Terlikowski, pisząc na łamach wp.pl, że „można dyskutować na temat, czy program nie mógłby być lepszy, czy nie brakuje w nim mocniejszego zaakcentowania znaczenia małżeństwa i rodziny”. Pewnie, że można dyskutować; ale autor kwituje to stwierdzeniem, że… ostatecznie program szkolny adresowany jest również do ludzi, którzy nie mają żadnych związków z moralnością katolicką i stąd musi uwzględniać ich potrzeby i myślenie.

To właśnie clue problemu: zamiast mówić o seksualności po katolicku, mówi się o seksualności na sposób liberalny, bez wiary.

Kto tak chce, niech tak robi – ale dlaczego mają w tym uczestniczyć dzieci katolików?

Proste pytanie: jaki odpowiedzialny rodziców, któremu naprawdę zależy na swoim dziecku, pośle je na lekcje, gdzie newralgiczne i bardzo wrażliwe kwestie są przedstawiane w sposób głęboko niezgodny z nauką Kościoła?

Odpowiedź jest równie prosta: oczywiście żaden. Albo jesteśmy katolikami, albo libertynami – nie da się pogodzić jednego z drugim.

Seks jest dopuszczalny w małżeństwie i służy płodzeniu dzieci. Owszem, rzeczywistość jest inna – bo ludzie nie przestrzegają nauki Kościoła. Rzecz jednak w tym, że dzieci muszą wiedzieć, jaka jest obiektywna natura rzeczy – i umieć odróżnić błędy i patologie od prawdy.

Tzw. edukacja zdrowotna Nowackiej przedstawia tymczasem błędy i patologie, czyli po prostu grzech, jako coś neutralnego albo nawet dobrego.

Nauczanie dzieci kłamstwa i grzechu – to jest definicja tzw. edukacji zdrowotnej.

Dobrze rozumieją to polscy biskupi, dlatego już w maju zaapelowali do wszystkich o to, by wypisywali dzieci z tzw. edukacji zdrowotnej. „Drodzy Rodzice! Przyszłość dzieci jest w Waszych rękach. Pamiętajcie, że jesteście w sumieniu przed Bogiem odpowiedzialni za ich prawidłowe wychowanie. Nie wolno Wam zgodzić się na systemową deprawację Waszych dzieci, która ma być prowadzona pod pretekstem tzw. edukacji zdrowotnej. W trosce o wychowanie i zbawienie, apelujemy, abyście nie wyrażali zgody na udział Waszych dzieci w tych demoralizujących zajęciach” – wezwali.

Tymczasem publicysta Tomasz Terlikowski wzywa rodziców do czegoś dokładnie przeciwnego, niż biskupi, apelując „w trosce o bezpieczeństwo i wiedzę” o niewypisywane dzieci z tzw. edukacji zdrowotnej.

Mamy więc „dwa magisteria”, biskupów i liberałów, którzy starają się szantażować czytelnika sloganami o bezpieczeństwie. Tak, jakby dopiero dzięki Barbarze Nowackiej (!) dzieci mogły być bezpieczne…

Wybór jest dość jasny, ale tak naprawdę – nie trzeba w tej sprawie kierować się niczyim autorytetem. Powtórzę to jeszcze raz: katolik chce, żeby dzieci uczyły się prawdy o seksualności i rodzinie, a nie lewackiego bełkotu. Jeżeli jest człowiekiem konsekwentnym, to nie pośle dzieci na lekcje u Nowackiej.

To naprawdę nie jest żadna wielka filozofia – to elementarz.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 236 915 zł cel: 500 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram