16 sierpnia 2021

Efekt „przeczekania”. Dziś sąd, a jutro rewolucyjny trybunał

Rozliczenie gorszących nadużyć seksualnych połączonych z próbą tuszowania nadejdzie. Powstaje pytanie, kto i kiedy go dokona? Czy życzliwa Kościołowi władza, sprawowana przez polityków deklarujących przywiązanie do tzw. wartości chrześcijańskich, czy wściekłe hordy antykatolickich hunwejbinów? Dużo w tej materii zależy od hierarchów, ale większość z nich sprawia wrażenie jakby na przekór interesowi Kościoła oczekiwała na pseudosąd dokonany przez nowych barbarzyńców.

Wymiana medialnych oraz internetowych „uprzejmości” między prof. Błażejem Kmieciakiem, przewodniczącym Państwowej Komisji ds. Pedofilii, a ks. dr. Piotrem Studnickim, Kierownikiem Biura Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży, może wprowadzać w poważne zakłopotanie.

Dotyczyła ona współpracy między Komisją a Kościołem, która to okazała się niemal wzorcowa na poziomie eksperckim, ale już zdecydowanie gorsza, kiedy w grę weszła wymiana akt, danych.  Ze strony prof. Kmieciaka padły mocne słowa o „milczeniu i braku dobrej woli ze strony Kościoła”, duchowny zarzucił zaś komisji wprowadzanie opinii publicznej co do zjawiska wykorzystania seksualnego w środowisku duchownym w błąd. Jednak po krótkiej eskalacji emocji sprawa zdała się przycichnąć. Wydaje się, że obie strony okopały się na swoich stanowiskach, uznając winę przeciwnika za oczywistą. Oby wkrótce, na skutek animozji i proceduralnych swar nie okazało się, iż próba cywilizowanego rozwiązania kwestii nadużyć seksualnych w Kościele spaliła na panewce.

Wesprzyj nas już teraz!

Stanie się to z wielką szkodą dla polskiego Kościoła, jego hierarchów i wiernych. Oczywiście, że chwile tryumfu będą odnosili ci, którzy z uporem maniaka powtarzają argumenty w stylu: a dlaczego nie czepią się innych profesji, czy zawodów nie dostrzegając wyjątkowości i znaczenia działalności osób duchownych, a cały problem nadużyć uznają tylko i wyłącznie za antykatolicki montaż. Szampana otworzą również wrogowie Kościoła, bowiem każdy niewyjaśniony przypadek sprzeniewierzenia się powołaniu kapłańskiemu stanowi paliwo do dalszych ataków. Oni wszyscy będą się mieli z czego cieszyć, w przeciwieństwie do wielu katolickich serc kochających Kościół miłością bezgraniczną i gorącą, ale i roztropną. Smutek mieszający się z zażenowaniem (znów trzeba będzie publicznie świecić oczami i tłumaczyć „problemy komunikacyjne” ludzi Kościoła) wynikać może także i z tego, iż marnuje się na naszych oczach dziejowa szansa na zgodne z literą prawa, cywilizowane i spokojne rozwiązanie sprawy nadużyć seksualnych popełnianych przez ludzi Kościoła. I nie chodzi tu wyłącznie o wyjątkowo obrzydliwe czyny pedofilskie, ale również o molestowanie tzw. bezbronnych dorosłych (siostry zakonne i klerycy, młodzi księża i wychowankowie rozmaitych duszpasterstw). Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że ewentualne postępowania odbywałby się z poszanowaniem praw ofiar, jak i oskarżonych, a wymiar sprawiedliwości dołożyłby wszelkich starań, aby nie stały się one seansami nienawiści, zaś zapadające wyroki budowałby poczucie sprawiedliwości.

Zdrową i nieprzesyconą tanią sensacją atmosferę wokół całej sprawy mogłyby zapewniać – nie tracąc nic z rzetelności – będące obecnie w dobrej kondycji media prawicowe oraz (co by o niej nim sądzić) nadawca publiczny.

Czy to możliwy scenariusz?

Cytując klasyka: przypuszczam, że wątpię.

Niestety wiele wskazuje, że sprawa nadużyć nie doczeka się w nieodległej przyszłości rozwiązania, w którym aktywną rolę odegrałby polski Kościół. Prawdopodobnie wciąż przychodzić będą z Watykanu kolejne dekrety o usunięciu, odsunięciu, czy ukaraniu kolejnego hierarchy. Łamy mediów tworzonych przez zaangażowanych katolików świeckich zapełniać się będą artykułami analizującymi tego typu doniesienia. Odważni duchowni tacy jak ks. prof. Dariusz Oko, czy ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski wciąż będą zmagać się z upiornym status quo wykreowanym przez homomafię. I tak dalej…

Aż wreszcie przyjdzie przełom polityczny. Ster rządów obejmie ekspozytura partyjna katolicyzmu otwartego oraz lewica ze swoimi wściekłymi przybudówkami. Dalszy scenariusz nie trudno sobie wyobrazić. Sceny oparte na nim widzieliśmy podczas antykatolickich pikiet po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej. Jasne, że lewaccy hunwejbini nie będą oglądać się na stopień oczyszczenia Kościoła z brudu nadużyć. Być może także ich liczba nie będzie wzrastać w sposób ekstraordynaryjny. Rzecz idzie o kogoś innego. O ludzi, którzy zechcą, lub nie, bronić świątyń, dawać świadectwo o swej wierze w miejscu pracy, nauki i domu rodzinnym. To właśnie ich może ubywać, jeśli działania w sprawie grzechu nadużyć będą pozorowane, a kolejne pomysły na rozwiązanie sytuacji zgasną nim nabiorą konkretnych kształtów.

W tym miejscu warto przypomnieć słowa „podziękowania” jakie skierował rzecznik metropolity katowickiego pod adresem obrońców katedry Chrystusa Króla, kiedy zagrażała jej wściekła tłuszcza rozsierdzona wyrokiem TK: Kuria Metropolitalna w Katowicach nie wydała jakiejkolwiek zgody manifestującym na zajmowanie terenu kościelnego, zarówno wokół katedry, jak i budynku kurii. Te i inne wypowiadane w podobnym stylu słowa warto skonfrontować z fragmentem przemówienia posła Roberta Winnickiego wygłoszonego podczas Marszu Niepodległości 11.11.2020: Wielu z nas w ostatnich tygodniach stanęło pod kościołami, by bronić przed profanacją. Stali tam wierzący, stali niewierzący, bo bronili symboli tradycji i tożsamości. Ja chciałem jasno powiedzieć, że nie będziemy bronić pałaców i plebanii tych, którzy bronią pedofilów, nie będziemy bronić gorszycieli.

Nawet jeśli uznać, że wiecowe wypowiedzi mają swoją specyficzną dynamikę, to nie trudno dostrzec w niej przejawu rozczarowania, a nawet poczucia zdrady. Podkreślmy, że chodzi tu o środowisko postrzegane jako sympatyzujące z Kościołem. Dlatego też obawa o brak chętnych do obrony Kościoła zdaje się jak najbardziej zasadna. Widać zatem wyraźnie, że utrata życzliwego klimatu dla załatwienia sprawy nadużyć nie jest jedyną konsekwencją próby „przeczekania” przez część hierarchów zaistniałej sytuacji.

Wnioski płynące z dotychczasowych doświadczeń nie napawają niestety optymizmem. Oczekiwanie na barbarzyńców trwa… Miał rację ks. Piotr Skarga, że bywają sytuacje, w których odstępstwo od wiary Pan Bóg karze mieczem należącym do bezbożnych.

Łukasz Karpiel

 

Zobacz także:

Pedofilia w Kościele a lawendowa mafia. Wesprzyj powstanie filmu i pomóż ujawnić prawdę

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij