23 lipca 2025

„Efekt Trumpa”: w wyborach na całym świecie wygrywają silni oponenci amerykańskiego prezydenta

(Premier Japonii Shigeru Ishiba. Fot. PHILIP FONG / Reuters / Forum)

Druga bolesna porażka premiera Ishiby Shigeru z Liberalno-Demokratycznej Partii (LDP) od jesieni ubiegłego roku – to jest od czasu objęcia przez niego funkcji szefa rządu – w niedawnych wyborach w Japonii znamionuje coś, co określa się mianem „efektu Trumpa”. Polega on na tym, że wyborcy w różnych państwach na świecie wybierają kandydatów silnych, którzy są zdolni przeciwstawić się polityce amerykańskiego prezydenta.

 

Partia Shigeru odniosła w lipcu druzgocącą porażkę w wyborach powszechnych, zdobywając wraz z mniejszym ugrupowaniem Komeito zaledwie 47 spośród 125 mandatów w Izbie Reprezentantów. Partie opozycyjne łącznie zdobyły 78 mandatów. Mniejszość w obu izbach parlamentu praktycznie uniemożliwia sprawne rządzenie.

Wesprzyj nas już teraz!

Tokio mierzy się z dwoma dużymi wyzwaniami. Z jednej strony z presją demograficzną (niski przyrost naturalny, kurcząca się siła robocza, a jednocześnie nacisk młodych i starszych Japończyków na większe osłony socjalne), a z drugiej – z globalnymi konsekwencjami dążenia Stanów Zjednoczonych do nakładania ceł.

Do tego dochodzi walka o hegemonię w regionie Indo-Pacyfiku i szybko zmieniający się układ sił w regionalnej równowadze militarnej, a także zagrożenia dla multilateralizmu.

Japończycy już dwukrotnie w ciągu roku wyrazili swoje niezadowolenie z rządów LDP. Odniosła ona  porażkę w głosowaniach: do Izby Niższej w październiku ubiegłego roku i do Izby Wyższej roku obecnym. Ma to pokazywać, iż tamtejsi konserwatyści stracili zaufanie wyborców.

To liberalna Konstytucyjno-Demokratyczna Partia Japonii (CDPJ), na czele której stoi premier Node Yoshihiko, oferuje alternatywę, chociaż nie taką, którą większość wyborców by akceptowała. Noda opowiedział się za zawieszeniem podatku konsumpcyjnego na rok, by przynieść ulgę rodzimym gospodarstwom domowym zmagającym się z wysokimi kosztami utrzymania. Jednak, pomimo tej obietnicy jego partii nie udało się powiększyć liczby mandatów ani przejąć kontroli nad Izbą Reprezentantów.

Znaczące poparcie zyskała nowa partia: Demokratyczna Partia Ludu (DPP), pomimo osobistych skandali związanych z jej liderem, Tamakim Yūichirō. W tegorocznych wyborach DPP wyraźnie się zrehabilitowała i zdobyła siedemnaście mandatów. Tamaki opowiedział się za ulgami podatkowymi dla gospodarstw domowych i za większym skoncentrowaniem się rządu na nierównościach dochodowych.

Prawdziwą niespodziankę sprawiła partia Sanseitō utworzona w 2020 roku. Zdobyła tylko jeden mandat w wyborach do Izby Reprezentantów w 2022 roku. W tym roku zyskała ona 14 foteli. To partia, której lider Kamiya Sōhei stawia na Japonię i Japończyków na pierwszym miejscu. Ma on czerpać inspiracje z „odważnego stylu politycznego” Donalda Trumpa.

„The Japan Times” komentując wyniki wyborów w Japonii, ale także wcześniejsze elekcje w innych państwach na świecie pisze o „efekcie Trumpa”. To jego „retoryka i cła” napędzają ponoć zmiany polityczne.

Dziennik zauważa, że od czasu powrotu Trumpa na fotel prezydencki, jego retoryka, cła i groźby wobec sojuszników przyczyniły się do wzrostu poparcia dla kandydatów lewicowych lub antytrumpowskich w wyborach na całym świecie”. Często wyraziste osoby przeciwstawiające się amerykańskiemu liderowi mają wygrywać wybory.

Tak było w Grenlandii, autonomicznym protektoracie kontrolowanym przez Danię. Wskutek gróźb amerykańskiego prezydenta straszącego potencjalną aneksją kraju, w marcowych wyborach większość mandatów zdobyła partia centrowa dążąca do stopniowego uzyskiwania niepodległości kosztem Danii. Lider partii, Jens-Frederik Nielsen, wielokrotnie i publicznie krytykował prezydenta USA, nazywając go „zagrożeniem dla niezależności politycznej”.

Podobnie w Kanadzie Partia Liberalna, która od dawna pozostaje u władzy i skompromitowała się pod rządami Justina Trudeau, wydawało się, że przegra kolejne wybory z kretesem. Na kilka miesięcy przed elekcją traciła ona do opozycyjnej Partii Konserwatywnej aż 25 punktów procentowych w sondażach. Jednak 28 kwietnia nowy liberalny premier Mark Carney, który zastąpił Trudeau na liście kandydatów i liberałowie w ogóle zdobyli większość mandatów w parlamencie.

Ten niespotykany dotąd zwrot akcji w kanadyjskiej polityce dokonał się – zdaniem niektórych analityków – dzięki temu, że były szef Banku Centralnego Kanady, Carney agresywnie bronił swojego kraju przed Trumpem i jego publicznymi atakami na państwo. Prezydent USA nawoływał do nadania Kanadzie statusu „51. stanu”. Zasugerował możliwość inwazji ze strony Stanów Zjednoczonych.

Lider konserwatystów kanadyjskich, Pierre Poilievre wręcz unikał rozmów na temat amerykańskiego przywódcy.

„Efekt Trumpa” ma być „widoczny również po drugiej stronie Pacyfiku” między innymi w Australii, Singapurze, na Filipinach czy w Korei Południowej. A ostatnio w Japonii, gdzie tracą politycy, którzy nie potrafią zdecydowanie sprzeciwić się polityce celnej prezydenta Donalda Trumpa, przyczyniającej się do podnoszenia kosztów życia obywateli w wielu państwach.

Źródła: cfr.org, thejapantimes.co.jo

AS

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 236 855 zł cel: 500 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram