Wielu Egipcjan zastanawia się, dlaczego administracja amerykańska, a także niektóre instytucje europejskie utrudniają wysiłki na rzecz zwalczania terroryzmu. Szokuje ich, że Departament Stanu USA przyjął pod koniec stycznia delegację Bractwa Muzułmańskiego, która znieważyła publicznie prezydenta Egiptu.
Szef delegacji Bractwa Muzułmańskiego sędzia Waleed Sharaby znieważył prezydenta Abdel Fattah Sisi, który odsunął Bractwo od władzy po kilku miesiącach brutalnych rządów. Islamiści krwawo rozprawili się z przeciwnikami prawa szariatu. Ich ofiarą padli głównie chrześcijanie krzyżowani i zabijani w wyniku ataków na kościoły.
Wesprzyj nas już teraz!
Sędzia Sharaby pozował do zdjęcia w Departamencie Stanu USA, trzymając wyciągnięte do góry 4 palce. Jest to gest „Rabia”, nawiązujący do demonstracji organizowanych w sierpniu 2013 r. przeciwko obaleniu prezydenta Muhammada Mursiegio.
„Jeśli Biały Dom chciał obrazić najbliższych arabskich sojuszników i zamierzał wzbudzić w nich podejrzenia, to mu się udało” – napisała tuż po wizycie ekspert ds. Bliskiego Wschodu, Linda S. Heard. „Jeśli istnieje spisek, to zatacza on coraz szersze kręgi. Zaledwie dwa dni po kontrowersyjnej wizycie Bractwo wezwało do wojny z braćmi Egipcjanami” – dodała.
Tuż po wizycie w USA przedstawiciele Bractwa wydali oświadczenie, wzywając swoich zwolenników do prowadzenia dżihadu i przygotowania się na męczeńską śmierć. „Każdy winien uświadomić sobie, że znajdujemy się w trakcie kształtowania się nowej fazy naszej działalności. Przywołujemy drzemiące w nas siły, przypominamy o wadze dżihadu i przygotowaniu siebie, naszych żon, synów i córki oraz wszystkich, którzy nas wspierają do długiej, bezkompromisowej walki i męczeństwa” – czytamy w oświadczeniu.
Egipski rząd potępił amerykańskie władze za gest względem przedstawicieli Bractwa. Minister spraw zagranicznych Shoukry zauważył, że „Bractwo Muzułmańskie nie jest partią polityczną, ale według prawa egipskiego, które musi być przestrzegane, jest organizacją terrorystyczną”.
Przedstawiciele Bractwa przyjechali do Waszyngtonu wkrótce po tym, jak islamscy terroryści zabili 31 żołnierzy i ranili 45 innych w serii ataków na półwyspie Synaj w Egipcie.
Mimo, że odpowiedzialność za ataki wzięło na siebie Państwo Islamskie, prezydent Sisi obarczył nią Bractwo. – Egipt prowadzi wojnę przeciwko najsilniejszej tajnej organizacji w ciągu ostatnich dwudziestu lat – mówił. – Ta organizacja ma skryte ramiona, skryte myśli i skryte fora – dodawał.
Egipscy publicyści zaatakowali administrację USA za jej związki z Bractwem i celowe psucie relacji z obecnymi władzami. Ezzat Ibrahim napisał, że Bractwo Muzułmańskie stara się powrócić na scenę polityczną z pomocą Amerykanów i prowadząc zamachy terrorystyczne.
Inny egipski dziennikarz Mohamed Salmawi zarzucił USA oszustwo i kierowanie się podwójnymi standardami. Napisał, że spotkanie urzędników amerykańskich oraz przywódców Bractwa Muzułmańskiego ukazuje podstępną politykę amerykańskiej administracji wobec islamskich ugrupowań terrorystycznych.
„Administracja USA w swoim kraju przekonuje, że prowadzi walkę z terrorystami, a tymczasem za granicą ich wspiera (…) Ostatnie spotkanie wyraźnie pokazuje, że Waszyngton nie porzucił polityki stosowania podwójnych standardów wobec islamskiego terroryzmu”.
Znany ekspert spraw międzynarodowych Lindawi zauważył, że spotkanie przywódców Bractwa Muzułmańskiego z urzędnikami Departamentu Stanu oznacza, iż administracja Obamy dała zielone światło Bractwu do przeprowadzania ataków terrorystycznych przeciwko Egipcjanom. – Administracja USA odmówiła uznania Bractwa jako organizacji terrorystycznej. Amerykanie nadal upierają się, że Bractwo Muzułmańskie nie jest odpowiedzialne za ataki terrorystyczne w Egipcie – mówił.
Ekspert wyjaśnił, że Biały Dom przyjmując przedstawicieli Bractwa wysłał do umiarkowanych Arabów i muzułmanów sygnał, który oznacza, że Waszyngton uważa, iż istnieją „dobrzy i źli terroryści”.
Źródło: GI, AS.