W związku z nasilającymi się protestami zdesperowanych Egipcjan wobec władzy Bractwa Muzułmańskiego i prezydenta Mursiego, minister obrony i głównodowodzący armią gen. Abdel-Fattah el-Sissi wezwał zwaśnione strony do pojednania. Przestrzegł przed tym, że utrzymujące się protesty oraz krwawe rozprawianie się policji z przeciwnikami władzy mogą doprowadzić do rozpadu państwa.
Generał skrytykował decyzję prezydenta dot. tłumienia protestów twardą ręką. W ub. niedzielę Mursi ogłosił miesięczny stan wyjątkowy i wprowadził godzinę policyjną w Port Said oraz w dwóch sąsiednich miastach. Od ub. czwartku do teraz w starciach policji z protestującymi zginęło co najmniej 60 osób, a setki zostało rannych. Generał Sissi dał do zrozumienia, że armia obecnie znajduje się w trudniej sytuacji. Z jednej strony chce uniknąć konfrontacji z protestującymi, obawiającymi się radykalnego islamu, z drugiej nie chce pozostawać w konflikcie z organami państwa.
Wesprzyj nas już teraz!
We wtorek w Kairze protestujący starli się policją w pobliżu placu Tahrir. Przy okazji walk doszło do grabieży pięciogwiazdkowego hotelu Semiramis. Ambasada amerykańska zawiesiła pracę. Protestujący w wielu miastach prowadzą regularne bitwy z policją, blokują drogi i lnie kolejowe, oblegają instytucje rządowe oraz posterunki policji i więzienia. Bardzo poważna sytuacja panuje w trzech miastach ulokowanych wzdłuż Kanału Sueskiego, szczególnie w Port Said, gdzie w sobotę w wyniku zamieszek zginęło 40 osób.
Protesty trwają od ub. czwartku, jednak ich nasilenie nastąpiło kilka dni później. W sobotę sąd w Port Said ogłosił wyroki śmierci dla 21 osób – młodych kibiców, którzy rok temu wszczęli krwawe zamieszki. Mieszkańcy Port Said twierdzą, że to kara za ich tradycyjny sprzeciw wobec władzy. Sytuację zaogniło wprowadzenie w niedzielę przez prezydenta Mursiego stanu wyjątkowego w mieście i okolicy. Prezydent ostrzegł przed zastosowaniem mocniejszych środków, jeśli spokój nie zostanie przywrócony.
Miasto obecnie znajduje się w stanie oblężenia. Sklepy są zamknięte. Obawiając się przemocy, ciężarówki przestały dostarczać żywność, kierowcy odmówili także dostaw tlenu do prywatnego szpitala, po tym, jak ich ciężarówki znalazły się pod ostrzałem nieznanych sprawców. Młodzi ludzie i przestępcy posiadający broń automatyczną poruszają się po mieście na motorach. Nadmorskie hotele świecą pustkami, choć normalnie o tej porze roku są pełne turystów egipskich. Wszędzie pełno jest potłuczonego szkła i spalonych mebli.
We wtorek wieczorem biuro Mursiego chcąc załagodzić sytuację wydało oświadczenie, w którym stwierdzono, że stan wyjątkowy może zostać zniesiony lub skrócony, jeśli sytuacja bezpieczeństwa poprawi się. Bractwo Muzułmańskie twierdzi, że zamieszki wywołują bandyci i zwolennicy reżimu Mubaraka. Ich zdaniem opozycja wykorzystuje zamieszanie do obalenia wyników wyborów, w wyniku których Bractwo wzmocniło swoją pozycję w kraju.
Opozycja twierdzi, że do kryzysu doszło z powodu niezadowolenia społeczeństwa, oburzonego monopolizacją władzy przez islamistów. Siły opozycyjne twierdzą, że konflikt może być rozwiązany pod warunkiem, że obecny prezydent uczyni znaczne ustępstwa: powoła rząd jedności narodowej i zmienione zostaną sporne części konstytucji. Bractwo odrzuca te żądania.
Ostatnie komentarze ministra obrony sugerują zniecierpliwienie armii. Na swojej stronie na Facebooku gen. Sissi napisał: „Kontynuacja konfliktu między różnymi siłami politycznymi oraz ich spory dot. tego, jak kraj powinien być rządzony, może doprowadzić do upadku państwa i zagraża przyszłym pokoleniom”. Szef armii wskazał na wyzwania ekonomiczne i społeczne, jakie stoją przed Egiptem. El-Sissi jesienią ub. r. został mianowany przez Mursiego szefem armii i ministrem obrony. Pod koniec roku generał starał się doprowadzić do pojednania między władzą a opozycją, próbował zorganizować ich spotkanie. Nigdy jednak do niego nie doszło a bractwo zarzuciło mu wówczas przekroczenie kompetencji.
Źródło: AP, AS.