Pół wieku jakie minęło od opętania Anneliese Michel pozwala spojrzeć na „przypadek z Klingenburga” w zupełnie nowej perspektywie. Kryzys toczący Kościół, o którym traktują zapisy z egzorcyzmów, w odróżnieniu od lat 70 XX w., widać dzisiaj już gołym okiem. Nic dziwnego, że progresywiści robili wszystko, by trwale skompromitować przesłanie tych dramatycznych wydarzeń.
Z historią Anneliese Michel spotkałem się po raz pierwszy na lekcji religii w liceum. Na fali popularności horroru “Egzorcyzmy Emily Rose”, ksiądz katecheta puścił podopiecznym niemiecki film dokumentalny o wydarzeniach inspirujących twórców hollywoodzkiego hitu. Produkcja zawierała nie tylko wywiady z naocznymi świadkami, ale również autentyczne nagrania audio z przeprowadzonych egzorcyzmów. Co by nie mówić o skuteczności podobnych sposobów na „rozbudzenie sumienia”, trzeba przyznać, seans wywołał na dorastających wówczas dzieciakach piorunujące wrażenie. Nigdy wcześniej i nigdy później nie widziałem klasowych dyżurnych ateistów tak autentycznie przejętych. Pergaminowe twarze i kompletna cisza dowodziły, że przynajmniej w tamtym czasie, nie mogli pozostać obojętni wobec tej nadprzyrodzonej, ale jakże realnej rzeczywistości.
Wówczas odczytywałem “przypadek z Klingenburga” wyłącznie w kwestiach osobistej wiary; nabierając przekonania o istnieniu Osobowego zła, autentycznie nienawidzącego rodzaju ludzkiego. Nie miałem jednak pojęcia o teologiczno-doktrynalnym znaczeniu opisywanej historii. Dopiero lektura wydanej niedawno książki „Anneliese Michel. Prawdziwa historia egzorcyzmów”, autorstwa hiszpańskiego egzorcysty i dogmatyka, ks. Jose Antonio Fortea oraz prawnika Lawrence E.U. LeBlanca, zwróciła uwagę na tematy, które – jak się okazuje – nabierają tym większej aktualności, im więcej czasu minęło od tych tragicznych wydarzeń.
Wesprzyj nas już teraz!
Duch Soboru
Zapisane pomiędzy 1973 a 1976 r. wyznania demonów zdumiewająco często traktują o tym, co dzisiaj zwykliśmy nazywać kryzysem w Kościele. Trzeba pamiętać, że lata 70 XX w. to czas implementacji reform soborowych, które u wielu pobożnych katolików wywołały nie lada konsternację. Wielki tryumf święcą moderniści i liberalne skrzydła episkopatów. „Wiosna Kościoła” staje się synonimem swobody liturgicznej, doktrynalnego zamieszania i moralnego liberalizmu. „Duchem soboru” wycierają sobie usta progresywni teologowie, usprawiedliwiając nawet najbardziej niezgodne z Magisterium propozycje. Reakcja na publikację encykliki „Humane Vitae” Pawła VI niemal doprowadza do schizmy w krajach niemieckojęzycznych, gdzie część biskupów wprost ogłosiła, że pod względem moralności seksualnej pójdą własną drogą.
Sama Anneliese, dziewczyna zachwycająca gorliwością i pobożnością, z wielkim niepokojem przyglądała się soborowym zmianom. Jej sprzeciw budziło m.in. upowszechnienie Komunii Świętej na rękę, odchodzenie od łaciny na rzecz języków narodowych oraz modernistyczna ofensywa głównie niemieckich teologów. Powyższe tematy zadziwiająco często pojawiają się w zapisach samych egzorcyzmów. Przykładowo, zmuszane do mówienia demony chwaliły przyjmowanie Komunii Świętej na stojąco, podkreślając, że klęczenie wzbudza w nich nienawiść. O Komunii na rękę wprost mówiły: to nasze dzieło. Różaniec określały najlepszą bronią w walce z szatanem. Wskazywały na zaniechania księży w noszeniu sutanny, co miało pogłębiać kryzys wiary. Kilka razy z zadowoleniem przekonywały, że „nikt już nie pamięta” o ostrzeżeniach Matki Najświętszej z Fatimy.
Szczególnie przejmująco brzmi fragment zanotowany 1 października 1975 r. Demon przedstawiający się jako „Lucyfer” powiedział wówczas: „Dzisiaj nikt nie wierzy już w Niepokalane Poczęcie. Kościół? Dziś już większość ludzi uważa, że jest to tylko taka ziemska społeczność. Moderniści zabijają go na zawsze. Ciężko nad tym pracujemy, więc zostanie on zatopiony (…) Obecnie jest bardzo niewielu takich, którzy wierzą w Kościół i są wierni, i wierzą w Nią. Różaniec? Oni nie uważają go za coś nowoczesnego. Wielu ludzi sądzi, że po życiu wszystko się kończy (…) grzechy dosięgną nieba: ale to nie potrwa długo. Ta z 1917 r. [Dziewica z Fatimy] powiedziała tak. Lecz to tylko nieliczni jej słuchają. Śmierć, udręka i głód. O tak, to wszystko znów nadejdzie”.
Demony wprost stwierdziły, że stoją za herezjami Hansa Künga (heterodoksyjny szwajcarski duchowny, który otrzymał zakaz „pełnienia misji nauczania”: kwestionował m.in. nauczanie o prymacie papieskim). W innym miejscu lamentowały zaś, że za mało osób popiera ekskomunikowanego wówczas tradycjonalistę, abp. Marcela Levebvre’a.
Uniewinnić diabła?
Należy oczywiście pamiętać, że sami egzorcyści sugerują podchodzenie do podobnych wyznań z wielką ostrożnością. Złe duchy są w stanie kłamać, wyolbrzymiać i manipulować, byle tylko zwieść na manowce jak najwięcej dusz. Jeżeli trzeba, udają najświętszych obrońców Tradycji, albo wręcz przeciwnie – najradykalniejszych modernistów – o ile są w stanie zasiać wątpliwości wobec nauczania Kościoła czy posłuszeństwa hierarchii. Byty dużo inteligentniejsze od człowieka doskonale operują na międzyludzkich podziałach, inspirując do grzechu w imię najszlachetniejszych pobudek.
Niemniej trzeba zauważyć, że perspektywa 50 lat od wydarzeń z Klingenburga, rzuca na przesłanie egzorcyzmów zupełnie nowe światło. Negatywne procesy, o których traktują zapisane wyznania, już dawno weszły do „eklezjalnego mainstreamu”, a skala kryzysu toczącego rzymską wspólnotę nie mieści się w żadnej z dotychczasowych miar. Dzisiaj z nad Renu płyną w kierunku Rzymu coraz bardziej rewolucyjne prądy. Niemiecka „Droga Synodalna” już otwarcie zmierza do zmiany nauki Magisterium w kwestiach dotyczących moralności seksualnej czy kapłaństwa kobiet; wprost mówi się o konieczności akceptacji agendy LGBT+ oraz demokratyzacji Kościoła. To wszystko przy jednoczesnym gigantycznym odpływie wiernych, liczonym w setki tysięcy rocznie.
Mimo to, niemieccy teologowie stanowią inspirację dla całego Kościoła powszechnego, a hierarchowie z niemieckojęzycznego kręgu kulturowego piastują najwyższe stanowiska za obecnego pontyfikatu.
W takiej perspektywie należy powtórnie ocenić również proces nad uczestnikami egzorcyzmów Anneliese Michel. Nie rozstrzygając kwestii odpowiedzialności za tragedię zmarłej w 1976 r. dziewczyny, należy wszelako zauważyć zdumiewający sojusz niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, antyklerykalnych mediów, branży „psychoterapeutycznej” i milczącego Kościoła, wydającego rodziców Anneliese i egzorcystów na pastwę opinii publicznej.
Przykładowo, biskup, który wydał pozwolenie na egzorcyzmy, szybko odciął się od całej sprawy, rozsyłając nawet specjalny list do wiernych, w którym – uwaga! – podważał katolicką naukę o opętaniach. Osobny artykuł pt. „Do piekła z diabłem!” napisał na kanwie procesu wymieniony już Küng, a w swoim bestsellerze Credo przekonywał, że „nie musimy dziś przyjmować mitologicznych wyobrażeń szatana i legionu jego diabłów”.
Konferencja Episkopatu Niemiec powołała specjalną interdyscyplinarną komisję, która miała za zadanie ponownie zbadać „przypadek z Klingenburga”. Eksperci, wśród których zasiadł m.in. Walter Kasper, późniejszy kardynał, protegowany Franciszka i czołowy przedstawiciel liberalnego skrzydła w Kościele, wyrazili przekonanie, że Anneliese była chora psychicznie. O tendencyjnym charakterze inicjatywy niech świadczy fakt, że komisja przez kilkanaście lat swojej pracy, ani razu nie skontaktowała się z żadnym ze świadków opisywanych wydarzeń.
Dzisiaj, po dziesięcioleciach naznaczonych kolejnymi kryzysami w Kościele, włącznie z obecnym apogeum chaosu doktrynalnego, przestajemy się dziwić ówczesnej postawie kościelnego głównego nurtu. Choć na sali rozpraw zasiedli rodzice Anneliese i dwóch kapłanów, wydaje się, że sąd dotyczył kogoś zupełnie innego. I w tej sprawie zapadł wyrok uniewinniający.
Piotr Relich
Teks na podstawie: Anneliese Michel. Prawdziwa historia egzorcyzmów, Ks. Jose Antonio Fotrea, Lawrence E.U. LeBlanc, Wydawnictwo AA, Kraków 2025.