Dyrektor generalny BlackRock, Larry Fink, powiedział, że nie używa już terminu „ESG” (środowisko, społeczeństwo i zarządzanie), ponieważ jest dzisiaj wykorzystywany politycznie i „wstydzi się” brać udział w debacie na ten temat. Nie oznacza to jednak, że największy fundusz inwestycyjny świata zrezygnował z promocji homo-dewiacji i agendy klimatycznej.
Największy na świecie fundusz inwestycyjny zarządza aktywami o łącznej wartości 9,2 biliona dolarów. Prezes Black Rock, Larry Fink od dawna jest zwolennikiem „odpowiedzialnego” zarządzania w biznesie, co uwidacznia się m.in. w faworyzowaniu „zielonych” technologii czy promocji „inkluzywności i różnorodności”.
Głównym narzędziem realizacji powyższych celów jest system waloryzacji koncernów pod względem zaangażowania na rzecz sprawiedliwości społecznej, czyli wskaźnik ESG. Im więcej punktów, tym lepsze notowania na giełdzie i większe możliwości przyciągnięcia inwestorów.
Preferowany przez Finka sposób zarządzania jest krytykowany przez amerykańskich konserwatystów. Rating ESG został już zbojkotowany m.in. przez władze Florydy i Teksasu.
Wesprzyj nas już teraz!
W niedzielnej rozmowie na Aspen Ideas Festival, prezes Black Rock przyznał, że decyzja gubernatora Florydy Rona DeSantisa o wycofaniu aktywów o wartości 2 miliardów dolarów zaszkodziła jego firmie. Zaznaczył jednak, że zeszły rok przyniósł funduszowi rekordowy zysk netto w wysokości 200 miliardów dolarów w samych Stanach Jednoczonych.
Fink ubolewa, że próba „naprawienia błędów kapitalizmu” została nadmiernie upolityczniona. Choć zapewnił, że wciąż „wierzy w świadomy kapitalizm”, to nie chce więcej posługiwać się terminem ESG. „Nie zamierzam używać słowa ESG, ponieważ było ono nadużywane przez skrajną lewicę i skrajną prawicę” – dodał.
Zamiast tego „dużo mówimy o dekarbonizacji, dużo mówimy o zarządzaniu… lub kwestiach społecznych, jeśli jest to coś, czym musimy się zająć” – powiedział.
Źródło: axios.com / washingtonexaminer.com
PR
ESG – bat globalistów na niezbyt „postępowych” przedsiębiorców
