Holenderski rząd planuje, by od 2030 r. kierowcy pojazdów płacili za przejechane kilometry, informuje portal NOS. Nowe obciążenia mają zmusić Holendrów do rzadszego korzystania z tego środka transportu, lub zaprzestania jazdy samochodem w ogóle. Za pomysłem, jak w takich przypadkach bywa, stoją motywacje ideologiczne.
Obecny podatek za posiadanie samochodu zamieniłby się w podatek za korzystanie z pojazdu. “Jeżdżący więcej, po prostu będą płacić więcej” – wyjaśnił dziennikarzom minister infrastruktury Mark Harbers i dodał, że liczy na to, iż rządowa propozycja doprowadzi do mniejszej emisji zanieczyszczeń oraz zmniejszy liczbę korków.
W przyszłym systemie kierowca będzie płacił za przejechany kilometr, podobnie jak to się obecnie dzieje w niektórych wypożyczalniach samochodów, gdzie oprócz kosztu wynajęcia pojazdu, trzeba zapłacić za przejechane kilometry.
Wesprzyj nas już teraz!
„W życiu codziennym też płacisz za to, czego używasz” – przekonuje minister i wyjaśnia, że kierowcy, którzy jeżdżą mało, mniej obciążają sieć dróg i dlatego powinni płacić mniej niż kierowcy, którzy przejeżdżają więcej kilometrów.
Harbers nie potrafił wyjaśnić dziennikarzom, w jaki sposób będzie rejestrowana liczba przejechanych kilometrów. Podkreślił jednak, że rząd stawia na najprostszy system i nie będzie miało znaczenia, o której godzinie kierowca będzie korzystał z pojazdu, w godzinach szczytu, czy też późnym wieczorem.
To już kolejna kontrowersyjna propozycja holenderskiego rządu z polityką klimatyczną w tle. Plany obcięcia o 70 proc. emisji związków azotu wiązać się będą z drastycznym ograniczeniem hodowli żywego inwentarza. Holenderscy rolnicy licznie protestują, wskazując, że zatwierdzenie propozycji wiązać się będzie de facto z likwidacją rodzimego rolnictwa oraz uzależnienie od importowanych dóbr.
PAP
oprac. PR