6 października 2021

Ekonomia Watykanu: listek figowy globalistów i światowej finansjery [OPINIA]

(Źródło: YouTube/ The Economy of Francesco Official channel)

40 miast na całym świecie łączyło się z Asyżem, gdzie odbył się kolejny etap spotkania z cyklu „Ekonomia Franciszka”. Obecni tam młodzi przedsiębiorcy i ekonomiści przerzucali się pomysłami na rozwiązanie problemów biedy, nierówności gospodarczych i zagrożenia ekologicznego. Za rączkę prowadzili ich jednak, odpowiadający za cały bałagan, beneficjenci obecnego systemu.

Po imprezie z Pachamamą w Ogrodach Watykańskich czy konferencjach o medycynie i duchowości dzisiaj już chyba nikogo nie dziwi, że wydarzenie odbywające się pod patronatem Watykanu może nie rozpoczynać się od znaku krzyża. Również i tegoroczne „The Economy of Francesco Global Event 2021” w Asyżu, zamiast w imię Jezusa Chrystusa, rozpoczęło się od zdumiewającego „nabożeństwa” przedstawiającego wizję raju, gdzie nie uraczyłbyś słowa „Bóg”, „Zbawienie” czy „Życie wieczne”, ale bliżej nieokreślony „sen snów” będący inwokacją do „najwyższej biedy”, którą należy kochać…na równi z biednymi.

„Dopiero kiedy nie będziemy posiadali niczego, będziemy w stanie latać”, przekonywał lektor – rzucając aluzje do ustroju słusznie minionego. Organizatorzy uznali również, że  nic tak pięknie nie odda katolickiego ducha wydarzenia jak zaśpiewanie na początku piosenki Michaela Jacksona „Earth song”. Następnie łączono się wirtualnie z rozsianymi po całym świecie komórkami organizacji; niezwykle zabawnie brzmiały słowa rozmówców z Londynu przekonujących, że znajdując się zaledwie „10 minut marszu od Banku Anglii” i „15 minut od Giełdy papierów wartościowych”, nadając z „serca światowych finansów” chcą zmienić współczesną ekonomię. Można zapytać kto tu kogo tak naprawdę zmienia, ale o tym później.

Wesprzyj nas już teraz!

Jedynie biskup Asyżu, Domenico Sorrentino wspomniał coś o ubóstwie jako cnocie ewangelicznej, ale jego duchowe przesłanie szybko zagłuszyli kolejni orędownicy transformacji społeczno-ekonomicznej. Słysząc po raz kolejny franciszkową mantrę o tym, że „wszystko jest połączone”, wskazano potrzebę przeprowadzenia rewolucji niezbędnej do zniwelowania „światowych nierówności” i ukrócenia „wyzysku środowiska naturalnego”.

W zdumienie wprawia też dobór autorytetów i patronów całego wydarzenia. I tak oto prowadząca deklamowała wspomnienia Simone Veil, pierwszej kobiety przewodzącej Parlamentowi Europejskiemu. Ale także feministki, głównej orędowniczki legalizacji aborcji we Francji, na której cześć peany wznosiła m.in. prof. Magdalena Środa. Odważnej i stanowczej postawy młodzieży gratulował Joseph Stiglitz, były pracownik Banku Światowego, doradca w administracji Clintonów i jeden z ekspertów Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC).

Nie mogło oczywiście zabraknąć czołowego „doradcy” Watykanu w kwestiach globalistycznych, prof. Jeffrey’a Sachsa. Tym razem, zamiast wyklinać Trumpa od najgorszego zagrożenia świata, amerykański finansista przekonywał do konieczności transformacji nie tylko ekonomii i  społeczeństwa, ale także… duchowości i rozumienia człowieczeństwa. Ekonomia jego zdaniem musi zrezygnować z dotychczasowych wskaźników i zamiast zasobności portfela monitorować…poziom szczęścia. A zamiast w kierunku „bogactwa”, prowadzić człowieka do osiągnięcia odpowiedniego „dobrostanu”. Pomogą w tym oczywiście Cele Zrównoważonego Rozwoju, odmieniane podczas przemówienia przez wszystkie przypadki.

Zdaniem kolejnego zaproszonego do Asyżu neo-maltuzjanina, sir Panthy Rasgupty „nasz gatunek rozwinął się do tego stopnia, że przekroczył możliwości natury do utrzymania nas”. Zdalnie wtórowała mu eko-feministka Vandana Shiva (legitymująca się nie wiadomo dlaczego tytułem doktora), w młodości przykuwająca się do drzew, a dzisiaj powtarzająca anty-naukowe twierdzenia o medycynie alternatywnej.

Całości dopełniła, odczytana przez lektora, inwokacja do Matki Ziemi autorstwa suspendowanego przez Jana Pawła II teologa wyzwolenia, Leonardo Boffa. Rehabilitowany przez Franciszka były kapłan (rzucił sutannę w 1992 r.) w środowisku naturalnym i obywatelach krajów trzeciego świata poszukuje nowego proletariatu, który zmuszeni jesteśmy wyzwalać by uczynić ten świat sprawiedliwym. To jego pisma stanowiły inspirację m.in. dla Synodu Amazońskiego.

Słuchaczowi dołączającemu np. w środku wydarzenia zapewne dłuższy czas zajęłoby zorientowanie się, że bierze udział w wydarzeniu organizowanym pod auspicjami Stolicy Apostolskiej. Charakter międzynarodowego eventu doskonale oddaje ducha franciszkowej ekonomii; przerzucanie akcentu z celów ostatecznych (wiecznego zbawienia dusz) na rzecz walki o wszelkiego rodzaju sprawiedliwości; klimatyczną, międzygatunkową, społeczną, zdrowotną. Tak jakby właśnie to stanowiło główną misję Kościoła.

Pozostaje również, zadane na początku tekstu pytanie, kto tu kogo zmienia? Przecież to świat wielkiego biznesu zaprosił Watykan do partycypowania w dyskusji na temat problemów światowej ekonomii. To dzięki zaproszeniu Lynn Forester de Rothschild (Lady Rothschild) w 2016 r. powstały takie inicjatywy jak Dykasteria ds. Integralnego Rozwoju Człowieka czy Rada Inkluzywnego Kapitalizmu. Dzisiaj to Kościół mówi językiem globalistów, a nie globaliści językiem Chrystusa. To, co zaczęło się wraz ze słynnym przemówieniem Franciszka w 2015 r. w ONZ, dzisiaj kończy się Deklaracją z Abu Zabi, adhortacją „Querrida Amazonia”, wezwaniami do dekarbonizacji czy podpisaniem Globalnego Paktu Edukacyjnego.

Powstaje również pytanie co do rzeczywistych intencji działających – rzekomo – na rzecz bardziej sprawiedliwego świata, beneficjentów dotychczasowego systemu. Zamiast posypywać głowy popiołem i zapowiadać odkupienie win za lata „wyzysku”, dzisiaj kreują globalne strategie i prowadzą za rączkę – rzekomo zbuntowaną wobec zastanej niesprawiedliwości – młodzież. Jak widać „władcy świata” robią bardzo dużo, żeby nie zmieniło się nic, wykorzystując możliwości jakie w sprawowaniu „rządu dusz” daje Watykan.

Obecny pontyfikat wzywając do porzucenia „ekonomii wyzysku i odrzucenia”, mówi jednym głosem z światową finansjerą. Również i  najbogatsi przekonują o konieczności pochylenia się nad biednym i wykluczonym. Tylko dlaczego ze wszystkich stron słyszymy, że dopiero nie posiadając niczego „będziemy szczęśliwi” (Światowe Forum Ekonomiczne) i „będziemy w stanie latać”? Na zakończenie prowadzący wydarzenia złapali się za ręce i wspólnie zaśpiewali „All you need is love” Beatlesów. Do dopełnienia całości zabrakło jedynie kolejnego hitu Johna Lennona, „Imagine”.

 

Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(16)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie