Organy państwowe i media głównego nurtu uspokajają opinię publiczną, iż ryzyko wystąpienia w Polsce zakażeń wirusem Ebola jest niewielkie, a nawet gdyby zaistniało, to polskie kliniki są przygotowane do leczenia. To nieprawda – podkreślali uczestnicy poniedziałkowego Kongresu Zdrowia Publicznego.
Prelegenci poniedziałkowego Kongresu Zdrowia Publicznego na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym zwrócili uwagę na wiele niedostatków polskich klinik, które uniemożliwiłyby sprawną walką z wirusem Ebola.
Wesprzyj nas już teraz!
– Oprócz zaleceń stosowania się do przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy otrzymaliśmy od Ministerstwa Zdrowia kombinezony ciężkie przeznaczone do stosowania na obszarze zakażonym, ale nie nadające się do stosowania na oddziale, bo nie da się nimi nawet chwycić strzykawki. Brakuje też standardów postępowania i odpowiedniego sprzętu – ostrzegał prof. Waldemar Halota z UMK, kujawsko-pomorski konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych.
Uczestnicy Kongresu zwrócili uwagę na nieudolność ministerstwa zdrowia. Od lat rząd nie jest w stanie ukończyć prac nad ustawą o zdrowiu publicznym. Przypomnieli też, iż zespół Zbigniewa Religi był najbliższy wprowadzenia państwowych rozwiązań w kwestii chorób zakaźnych, jednak zostało to udaremnione przez niesprawną biurokrację.
– Brakuje wspólnej strategii, organizacji – przyznał doradca prezydenta ds. zdrowia Maciej Piróg. – Zdrowie publiczne to nie tylko Ministerstwo Zdrowia, to zadanie dla całego rządu – dodał.
Źródło: Rzeczpospolita
FO