30 grudnia 2014

Eksperci nie mają wątpliwości: katastrofa Air Asia przypomina tragedię z 2009 roku

(Jyi1693 at en.wikipedia [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons)

Katastrofa samolotu tanich linii lotniczych Air Asia ze 162. osobami na pokładzie może zwrócić uwagę opinii publicznej na problemy bezpieczeństwa lotów na dużych wysokościach – podkreślają amerykańscy eksperci. Dostrzegają oni podobieństwo pomiędzy ostatnią katastrofą a runięciem do Oceanu Atlantyckiego samolotu Air France w 2009 r. Zginęło wówczas 228 osób.

 

Eksperci opierając się wyłącznie na dostępnych informacjach sugerują, iż samolot malezyjskich linii lotniczych najprawdopodobniej został uszkodzony przez cząstki lodu zawarte w burzowych chmurach, znajdujących się na dużej wysokości – donosi „The Wall Street Journal”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Podobna sytuacja miała miejsce 1 czerwca 2009 r. Wówczas spadł do oceanu samolot francuskich linii lotniczych Air France, odbywający lot z Rio de Janeiro do Paryża.

 

Śledczy ustalili, że piloci samolotu Air France popełnili krytyczne błędy podczas przelatywanie nad obszarem znanym z potężnych burz, z prędkością wiatru dochodzącą do 160 km/h. Piloci, wskutek błędnego odczytania parametrów lotu (oblodzone czujniki), wyłączyli automatycznego pilota i za ostro poderwali maszynę w górę, przez co samolot stracił nośność.

 

Francuski samolot Airbus A330 spadł do oceanu mniej więcej z tej samej wysokości, co samolot malezyjski – twierdzi „WSJ”. – Pod tym względem scenariusz katastrofy Air Asia, bardziej niż jakikolwiek inny, przypomina mi katastrofę samolotu Air France z 2009 r. – przekonuje Robert Francis, były wiceprezes Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu USA.

 

Francis zastrzegł, że jego ocena może się zmienić, jednak „nie wie, jak inaczej można wytłumaczyć” nagłą utratę kontroli nad maszyną. Zauważył, że nowoczesne odrzutowce są odporne na silne turbulencje. Dlatego bardziej prawdopodobne wydaje mu się zbyt gwałtowne poderwanie maszyny do góry pod zbyt dużym kątem.

 

„WSJ” zwraca także uwagę na poziom wyszkolenia pilotów i ich umiejętność obsługiwania urządzeń, rejestrujących zmiany pogodowe. Wielu pilotów narzeka, że aby odpowiednio obsługiwać radary pogodowe, rejestrujące niebezpieczne zjawiska, potrzeba dużej praktyki. Umiejętności tych trudno nauczyć się na symulatorze.

 

Eksperci sugerują także, że maszyny powinny posiadać „mobilne rejestratory”, które w czasie katastrofy oddzielą się od samolotu i będą unosić na powierzchni wody, by łatwo można było odszukać szczątki wraku.

 

W wywiadzie udzielonym dwa dni przed katastrofą Air Asia, były prezes Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu USA, Jim Hall wezwał przedsiębiorców, by opracowali rozwiązania, poprawiające systemy śledzenia samolotów. Hall dodał, że do tej pory nic nie zrobiono w tej kwestii od marca 2014 r., gdy zaginęła inna maszyna malezyjskich linii lotniczych.

 

 

Źródło: newsmax.com, wsj.com, AS.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 440 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram