Komisja Europejska szykuje rozwiązania, które dobiją rynek samochodów spalinowych. Szczególnie boleśnie odczują to mniej zamożne kraje, takie jak Polska. Chodzi o normę Euro7, której spełnienie będzie wymagało dodatkowych kosztów produkcyjnych. A to oznacza wzrost cen spalinówek i najprawdopodobniej zakończenie produkcji segmentu małych, ekonomicznych aut tego typu. Z takiego scenariusza cieszy się branża elektryczna, bowiem pojazdy zasilane prądem staną się wprawdzie wciąż drogą, ale tańszą alternatywą.
Z szacunków Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA, po wprowadzeniu normy Euro 7, ceny aut osobowych wzrosną w Polsce o co najmniej 9 tys. zł, a ciężarowych o przynajmniej 54 tys. zł. Stowarzyszenie ostrzega jednak, że realne koszty mogą być znacznie wyższe. Sprawę opisuje portal rp.pl.
Co ciekawe, technologiczne modyfikacje dla spełnienia wymogów Euro 7 mogą oznaczać wyższe zużycie paliwa, co przeliczając na „cykl życia” pojazdu, zwiększa jego koszt o ok. 3,5 proc. Dla samochodów osobowych to kwota rzędu 650 euro, dla ciężarowych nawet 20 tys. euro.
Wesprzyj nas już teraz!
Eksperci są zdania, że tego typu zmiany będą szczególnie bolesne dla polskiego rynku i będą skutkowały niższą sprzedażą nowych aut. Możliwy jest taki scenariusz, że produkcja aut z najniższego segmentu stanie się nieopłacalna. Jak to możliwe? Otóż ich dotychczasowych nabywców – z mniejszymi środkami – nie będzie stać na zakup, zaś zamożniejsi klienci nadal nie będą zainteresowani takimi pojazdami.
Z Euro 7 cieszą się przedstawiciele e-branży, którzy uważają, że zmiana spowoduje szybsze przejście na elektromobilność. Straty ma zaś wynagrodzić fakt, że Polska jest producentem akumulatorów i komponentów do e-pojazdów.
Na razie trwa walka o Euro 7, a w koalicji przeciwników tej normy są obok Polski – Słowacja, Węgry, Rumunia, Czechy, Portugalia, Bułgaria i Francja.
Źródło: rp.pl
MA