„W księżycowym wyścigu wygrywa dzisiaj Elon Musk. Ale depczą mu po piętach Chińczycy, Rosjanie, a także wieczny rywal Jeff Bezos. Stawką są nie tylko wielki prestiż i pieniądze, lecz także bezpieczeństwo nas wszystkich”, pisze na łamach tygodnika „SIECI” dr Konrad Kołodziejski.
Publicysta przypomina, że na początku listopada amerykańska agencja kosmiczna NASA wyznaczyła rejon na Księżycu, w którym wyląduje pierwsza od ponad półwiecza misja załogowa. Na obszarze położonym w pobliżu księżycowego bieguna południowego wskazano dziewięć potencjalnych lokalizacji do lądowania.
„Trudno nie dostrzec, że kosmiczny wyścig jest napędzany rywalizacją na Ziemi: im bardziej rośnie napięcie w relacjach międzynarodowych, tym silniejsza jest presja na pokonanie przeciwnika również w przestrzeni kosmicznej. Przy czym nie jest to zwykła powtórka z czasów zimnej wojny, gdy Stany Zjednoczone i Związek Radziecki prężyły muskuły na orbicie. Chodzi nie tylko o aspekt polityczny i militarny, lecz także o gospodarczy. Liczy się bowiem to, kto pierwszy dostanie się do złóż rzadkich metali, które naukowcy spodziewają się znaleźć na Księżycu”, wyjaśnia autor „SIECI”.
Wesprzyj nas już teraz!
Kołodziejski zwraca uwagę, że w 2020 roku „wyścig do księżycowego eldorado wywołał zgrzyty między Amerykanami i Rosjanami”. Ówczesny prezydent USA Donald Trump podpisał wówczas rozporządzenie dające USA prawo do prowadzenia komercyjnej eksploatacji kosmosu, a także wydobywania i wykorzystywania znajdujących się w nim zasobów.
Moskwa nazwała rozporządzenie Trumpa „agresywnym planem przejęcia terytoriów innych planet”. – Były już przykłady w historii, gdy jeden kraj postanowił zająć terytoria w swoich interesach i wszyscy pamiętają, co z tego wynikło – grzmiał Siergiej Sawieljew, zastępca dyrektora generalnego Roskosmosu ds. Współpracy Międzynarodowej. Z kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że podjęte przez Amerykanów „próby prywatyzacji kosmosu są niedopuszczalne”.
To jednak nie wszystko – w 2021 roku Chińczycy połączyli siły z Rosjanami w ramach inicjatywy pod nazwą Międzynarodowa Stacja Badań Księżycowych. „Do programu udało się wciągnąć kilka innych państw m.in. Kazachstan, Egipt, Tajlandię i RPA, a ostatnio dołączyły do niego Serbia i Węgry. Celem ILRS jest ustanowienie stałej, wspólnej bazy na Księżycu, a koordynacją projektu mają się zająć Chińczycy. Do programu nie przystąpiły Indie, które mają własne ambicje kosmiczne i do 2040 r. zamierzają zbudować stację na orbicie Księżyca”, pisze dalej publicysta.
Do powyższego tandemu międzynarodowego dołączyli dwaj multimiliarderzy: Elon Musk oraz Jeff Bezos.
„Założyciel firmy Amazon jest właścicielem przedsiębiorstwa kosmicznego Blue Origin, która podobnie jak SpaceX Elona Muska buduje nowoczesne rakiety wielokrotnego użytku. Najpierw opracowano i wysłano w kosmos mniejszą rakietę New Shepard, a teraz zbudowano i niedawno umieszczono w wyrzutni znacznie cięższą New Glenn, która pozwala na dotarcie do Księżyca. Jej pierwszy start zaplanowano na najbliższe miesiące. Firma Bezosa zaprojektowała również lądownik księżycowy Blue Moon, można zatem przypuszczać, że jest gotowa do rywalizacji z Muskiem”, wyjaśnia dalej autor „SIECI”.
„W wyścigu na Księżyc na razie wygrywa Musk. I choć konkurencja z Bezosem pcha dziś amerykański program kosmiczny do przodu, to po przekroczeniu pewnej granicy może stać się destrukcyjna. Bo przecież nie chodzi tu tylko o wielkie ambicje, pieniądze i prestiż. To również element geopolitycznej gry, w której przyjdzie się zmagać z Chinami i Rosją. Przekonamy się, czy obaj miliarderzy zdołają udźwignąć taką odpowiedzialność”, podsumowuje dr Konrad Kołodziejski.
Źródło: tygodnik „SIECI”
TG