2 stycznia 2022

Elon Musk. Zbuntowany „władca świata”?

(Fotograf: Patrick Pleul /ddp images/ Forum)

Przeludnienie uznaje za mit. Dostaje po głowie za krytykę dyktatu mniejszości seksualnych. Sprzeciwia się nakręcaniu koronapaniki, cenzurze mediów i przymusowi szczepień. Czy mamy do czynienia z wyrodnym synem światowej tech-finansjery, który stanął po stronie ludzi?

Buntownik z wyboru

Amerykanin raz po raz wyłamuje się z prądu światopoglądowego dominującego wśród „oświeconych” z miliardami na koncie. Niedawno w wywiadzie dla Wall Street Journal, stwierdził na przykład, że największe zagrożenie dla cywilizacji to nie – jak uważają inni obrzydliwie bogaci mądralińscy – przeludnienie, ale wręcz przeciwnie – spadające na łeb na szyję wskaźniki urodzeń. Sprzeciw wobec diagnoz zwolenników etycznej depopulacji padał z jego ust również cztery lata temu w Szanghaju; założyciel Tesli wciąż konsekwentnie uważa dużą ilość dzieci za błogosławieństwo, nie przekleństwo planety. Sam będąc ojcem sześciorga pociech, jak żartobliwie podkreśla, „stara się żyć w zgodzie z tym co mówi”.

Wesprzyj nas już teraz!

Jego bunt przejawia jednak się nie tylko niezgodą wobec neo-maltuzjańskiej, katastroficznej wizji przyszłości.

Za krytykę genderowego dyktatu zaimkowego otrzymał naganę od jednej z naczelnych agencji ratingowych LGBTQ-friendly. Nie stara się także, jak wielu innych, wchodzić w symbiozę z państwem i lobbować na rzecz faworyzujących jego biznes rozwiązań. Zamiast tego po prostu ucieka do stanów, gdzie urzędnicy oskubią go jak najmniej. Opowiadając się za wolnością osobistą i gospodarczą, nie lubi myśleć za innych i piętnuje zapędy możnych do coraz większej kontroli i koncentracji władzy.

Jako jeden z nielicznych przestrzega przed oddaniem sztucznej inteligencji w ręce rządów i korporacji. Dlatego w 2015 r. powołał OpenAI – organizację non-profit zajmującą się przekazaniem korzyści wynikających z badań nad sztuczną inteligencją wszystkim ludziom. W odróżnieniu od całej plejady technokratów od Harrari’ego do Bezosa, za bezsensowne uważa również prace nad technologią przedłużającą życie. Jego zdaniem „umieranie jest częścią życia”, a jako nieśmiertelne społeczeństwo stalibyśmy się niesamowicie skostniali i niezdolni do innowacji.

Nic dziwnego, że ekscentryczny Amerykanin wywołuje nienawiść (a przynajmniej irytację) podobnych mu „wizjonerów”. Światowe postępactwo zapatrzone jest w finansistów-filozofów niemal jak w świętych, spijając z ich ust każde, nawet najmniejsze słówka. Jakże niebezpieczny okazuje się więc jeden z nich, który co chwilę podważa obowiązujący front ideologiczny.

Ale trzeba szczerze przyznać; nie zawsze. Kiedy uznaje podatek od emisji gazów cieplarnianych jako „najlepsze rozwiązanie w walce z ociepleniem klimatu”, czy kiedy „nie ma nic do transów”, Musk potwierdza, że jest dzieckiem swoich czasów. Oczywiście, powyższe deklaracje można uznać jako niezbędną „ofiarę” złożoną na ołtarzu political correctness, ale już nie wtedy, gdy chce wysłać ludzi na Marsa, lub mówi o sukcesach prac nad łączącym mózg z komputerem chipem Neuralink.

Walka buldogów

Pandemia koronawirusa pokazała jak wielki wpływ na nasze życie mają niewybieralne organizacje międzynarodowe, instytucje i gremia eksperckie finansowane przez miliarderów z kompleksem mesjasza. Ludzie pokroju Billa Gatesa, Jeffa Bezosa czy George’a Sorosa twarzują nowej, tyrańskiej rewolucji, zaprowadzanej dzięki ogromnym pieniądzom w imię idei „żreć i rosnąć”. Dzisiejsze monopole farmaceutyczne czy technologiczno-informatyczne są już za duże, by zagroził im jakikolwiek polityk. A w kolejce czekają już następne (energetyczne, żywnościowo- agronomiczne itd.).

Największy skok na kasę w historii  (do 2030 r. 1 proc. ludzkości ma posiadać ok. 2/3 światowego bogactwa) wymaga nie tylko zamachu na własność i wolność słowa, ale uderzenia w najbardziej trwałe wartości – życie i rodzinę. Zatomizowane, odarte z wsparcia najbliższych jednostki dużo łatwiej złapią się na atrakcyjne hasła zrównoważonego rozwoju, klimatycznej zagłady czy konieczności ograniczania w imię skończoności ziemskich zasobów, stwarzając idealny klimat dla jeszcze większych inwestycji.

Zacieśniająca się pętla medialno-administracyjnego totalitaryzmu (sanitaryzmu?) będzie czyniła oddolny sprzeciw wobec tego dyktatu coraz trudniejszym. Nie pomogą również demokratycznie wybrani politycy, pragnący rozbić monopole wielkich koncernów (vide sprawa Facebooka w Australii, czy przypadek skancelowania Trumpa). Nadzieja więc w tym, jak to już wiele raz w historii bywało, że poszczególni „princepsi” prędzej czy później skoczą sobie do gardeł. Być może dzisiejsze złośliwości i szpile między Muskiem, Gatesem a Bezosem to zwiastun przyszłego, dużo poważniejszego konfliktu.

Trzeba jednak pamiętać, że Amerykanin to żaden świętoszek. Potrójnego rozwodnika, zwolennika in vitro czy legalizacji miękkich narkotyków ciężko uznać za wzór cnót. Również jego antysystemowość, podobnie jak „filantropia” Gatesa może okazać się częścią wykreowanego na potrzeby medialne wizerunku. Może być też tak, że pociągający za sznurki specjalnie pozwalają na działalność takiego „buntownika”, świetnie sprawdzającego się w roli wentyla bezpieczeństwa. A dopóki jest jednym z pionierów eksploracji kosmosu – nowego Atlantyku, na którym trzeba dopiero wytyczyć szlaki, ma spokój również ze służbami.

Ale nawet jeśli, to jego bezkompromisowość w kwestii nowego życia i zastępowalności pokoleń – głównego frontu walki z antycywilizacją śmierci – wydaje się szczera i pozbawiona kunktatorstwa . Póki co, Elon Musk planuje zostać influencerem na pełen etat. To bardzo dobra wiadomość. Jako nietuzinkowa osobistość z wpływami i pieniędzmi, a zarazem technologiczny i finansowy autorytet pociągnie za sobą wiele osób, przyczyniając się do – nawet cząstkowego – uderzenia w antynatalistyczne plany filantro-kapitalistów.

Widocznie mamy takich superbohaterów, na jakich zasługujemy.

Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij