1 maja 2023

Emancypacja zamiast rewolucji. Jak tęczowy Biedroń wygryzł czerwony pierwszy maja?

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Dzisiejsza data nieodzownie przywodzi na myśl Pochody Pierwszomajowe – huczne demonstracje, które za czasów narzuconego przez Moskwę systemu komunistycznego gromadziły tysiące Polaków – znaczą część mimo woli. Zalew czerwonych flag na „majówkę” dla współczesnych jest szczęśliwie jedynie wspomnieniem – nie tylko dla naszego narodu, ale i dla samej lewicy… W miejsce 1 maja rolę kluczowych obchodów rewolucyjnych środowisk przejęły urządzane w czerwcu gorszące tęczowe parady. Ta symboliczna zmiana odzwierciedla nowe przekonania spadkobierców marksizmu – „podmiotem historycznym” nie jest już dla nich pracownik PGR-u, a wielkomiejski gej z bogatej rodziny.

Biedroń i Bierut na czele pochodu

Wyobraźmy sobie następującą scenę: W PRL-owskiej Warszawie trwają obchody tzw. święta pracy – Przez stolicę maszerują zastępy komunistycznych aparatczyków, a z nimi liczny tłum przybyłych w obawie przed konsekwencjami nieobecności – są więc kobiety w strojach ludowych, reprezentacje rolników, pracowników fizycznych… na czele zaś, w otoczeniu podstarzałych komuchów, maszeruje Robert Biedroń. W tłumie znajdują się też działacze organizacji walczących z – ponoć istniejącą – homofobią. W rękach mają najnowsze smartfony, na sobie dobre ubrania zagranicznych firm, w dłoniach dzierżą kubki z „buble tea”.

Wesprzyj nas już teraz!

Współczesnych lewicowców trudno uznać za pasujących do reszty zgromadzenia – a jednak zostali przecież jego politycznymi następcami i czołową reprezentacją w kolejnych dekadach 21 wieku. Tymczasem jeszcze klasycznie marksistowscy ideolodzy spoglądali z pogardą na homoseksualizm i inne dewiacje, wskazując, że są one wytworem burżuazyjnej degeneracji. Skąd więc ta trudna do przeoczenia wolta? Wiele zmieniło się, gdy intelektualny ster w środowisku spadkobierców Marksa i Engelsa objęła szkoła krytyczna – z dystansem odnosząca się do głównych założeń twórców zbrodniczej komunistycznej ideologii.

Głównymi reprezentantami tego nurtu byli myśliciele, których znamy pod zbiorczym terminem szkoły frankfurckiej – Adorno, Marcuse, czy Horkheimer. Zaznaczyć trzeba, że popularne postrzeganie uczyniło ich wręcz twórcami ruchu LGBT niesłusznie. Choć przedstawione przez filozofów o żydowskich korzeniach koncepcje rzeczywiście zostały wzięte na sztandary przez rewolucję seksualną roku ‘68, to oni sami w większości potępili kontestujących studentów. Niemniej do procesu tego, chcąc nie chcąc, dołożyli niemałą „cegiełkę”, stwierdzając, że robotnicy okazali się warstwą nierewolucyjną…

Ideologowie doszli do tej konstatacji, gdy opuściwszy Niemcy po przejęciu władzy w kraju przez Adolfa Hitlera osiedli w Stanach Zjednoczonych – tam idea socjalistycznej rewolucji okazała się niezwykle mało kusząca… Amerykańscy robotnicy posiadali majątki, bogacili się, a nowe regulacje prawne, wprowadzone w ramach Roosevelt’owskiego Nowego Ładu, gwarantowały im emerytury i ubezpieczenia. Zracjonalizował się również czas pracy. Idea wyjścia na barykady przeciwko bogatym z trudem mogłaby porwać ich za serce, podczas gdy zajmowali się zapewnieniem bytu rodzinie…

Dla „Frankfurtczyków” była to przełomowa obserwacja – świadcząca nie tylko o tym, że pracujący w pocie czoła robotnicy nie pragną zniesienia własności prywatnej i budowy marksowskiej utopii – ale dowodząca, że sama rewolucja zaproponowana przez Marksa nie ma szans się wydarzyć: Tam, gdzie zaprowadzona zostaje władza socjalistów nieodłącznie przeradza się ona w państwowy system totalitarnej opresji, a w cieszących się dobrobytem państwach jej przeprowadzeniem zainteresowana może być co najwyżej garstka ekstremistów. Obietnica zaprowadzenia pozbawionego własności prywatnej świata absolutnej wolności rozwiała się na ich oczach. Co dalej? – zachodzili więc w głowę rewolucyjni ideologowie…

Wobec ich zdaniem zupełnego fiaska procesu rewolucyjnego frankfurtczycy uznali, korzystając z po-marksowskiej definicji filozofii, że jedyne co im pozostało to krytyka rzeczywistości zastanej – panujących w krajach „pierwszego świata” stosunków majątkowych oraz kultury i cywilizacyjnego kośćca społeczeństwa. Ten ostatni w interpretacji komunistów jest zresztą jedynie nadbudową dla relacji ekonomicznych i narzędziem utrzymywania społecznej dominacji klas wyższych. „Frankfurtczycy” oddali się więc obnażaniu rzekomych mechanizmów opresji – rezygnując ze skupienia się na robotniczej rewolucji, uznanej za niemożliwą w praktyce. Tym samym zaczęli poszukiwanie nowych „podmiotów historycznych” – zastępczych proletariatów, które miały bardziej, niż wszak posiadający już robotnicy, doświadczać wykluczenia i wyczekiwać emancypacji. Jak pouczał bowiem Marks, materiałem na rewolucjonistę może być jedynie ktoś znajdujący się poza społecznym marginesem…

Pod wpływem popularności freudowskich koncepcji część post marksistów, na czele z Herbertem Marcuse, doszło do przekonania, że przewrotu trzeba dokonać również wewnątrz samego człowieka, wyzwalając popędy spod panowania rozumu. W wizji austriackiego lekarza, którego koncepcje traktuje się w psychologii jako anachroniczne, człowiek składać miał się bowiem z irracjonalnej popędowej warstwy (id) poddanej opresji kultury (superego) – rozum z kolei i jaźń stanowiła dla Freuda li-tylko efekt starcia między tymi dwoma żywiołami, sposób na realizację sfery popędowej przy jednoczesnym zachowaniu reguł kultury. Ponieważ dla Marcusego kultura była opresyjnym konstruktem klas wyższych, to jasnym wydała się potrzeba emancypacji popędów poprzez destrukcję kulturalnych wzorców…

Według przewidywań filozofa swobodnie oddający się dyktatowi zmysłów człowiek wyzwolony zostałby z napięć, z jego doświadczenia na dobre zniknęłaby frustracja, gwarantując życie bardziej twórcze i produktywne… A ponieważ Freud szczególne znaczenie nadawał w psychice ludzkiej sferze seksualnej – uznając w zasadzie, że każdy wymiar życia jest seksualnością w ten czy inny sposób nacechowany – to podobny charakter musiało mieć i proponowane kulturalne wyzwolenie…

Taki dryf socjalizmu szczególnie na rękę był jeszcze do niedawna wrogim mu wielkim korporacjom. Wpisanie się w nurt walki z opresją za cenę wywieszenia tęczowej flagi, czy organizacji szkoleń o niedyskryminacji okazało się o wiele mniej kosztownym rozwiązanym, niż konieczność wypracowywania porozumienia ze związkami zawodowymi, czy pracownikami domagającymi się skrócenia czasu pracy i podniesienia płac…

Zresztą ruch pseudoemancypacji człowieka poprzez oddanie go we władzę bezrozumnych instynktów szybko został skomercjalizowany przez wielki business i uznany za wielce zyskowną perspektywę – dostrzegli to właśnie przedstawiciele szkoły Frankfurckiej, obserwujący rozkwit zdeprawowanych rynków antykoncepcji, czy pornografii i odżegnywali się od przyznawanego im patronatu nad antykulturalną rewolucją. Ta jednak potoczyła się swoim torem, flirtując z królującym wśród liberałów postmodernizmem… Tak właśnie rodziła się nowa lewica – ruch bojowników o wyzwolenie seksualne i walki z opresją wyposażonych w dobra luksusowe i rekrutujących się z wyższych warstw społeczeństwa. Na jej czele Biedroń może już stanąć swobodnie i doskonale wpasuje się w tłum…

Filip Adamus

Ich prawdziwe cele

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij