Polska ma problem z nadmiarem energii produkowanej w Niemczech. Tamtejsze elektrownie wiatrowe wytwarzają przy silnym wietrze zbyt dużą ilość prądu, który wciska się do Polski. A my musimy niestety za niego płacić, choć nie jest nam potrzebny i z niego nie korzystamy. I nie są to małe pieniądze, bo co najmniej 40 mln euro rocznie czyli ponad 164 mln zł. Jest jednak możliwość, aby uniknąć tych niepotrzebnych wydatków.
Polska w 2011 roku sprzedała za granicę 7,2 TWh energii prawie 1,5 razy więcej niż w 2010 roku, a kupiła 2 TWh czyli prawie 14% więcej. Handlujemy głównie ze Szwecją, Czechami i Słowacją. Przy okazji podliczania danych dotyczących handlu, liczy się także całościowy przepływ energii przez połączenia transgraniczne. W wyniku tych rachunków okazało się, że przepływ jest w rzeczywistości o 5 TWh energii większy niż wynika to z bilansu handlowego.
Wesprzyj nas już teraz!
Tzw. wymiana karuzelowa, czyli niezamierzony przepływ energii elektrycznej, jest zwyczajnym zjawiskiem fizycznym, za który w Europie płaci się symbolicznie. Poniesione w wyniku tego straty stanowią bowiem tylko kilkanaście procent wszystkich strat przesyłowych. Tymczasem Polska, jak wyliczył fiński ekspert Matti Supponen, od 2006 roku musiała z tego tytułu zapłacić ponad 250 mln. euro czyli co najmniej 40 mln euro rocznie. W większości niechciana energia wpływa do nas z Niemiec, to aż 5,1 TWh, natomiast z Polski do naszych zachodnich sąsiadów przepłynęło tylko 0,4 TWh.
Moglibyśmy tego uniknąć, gdyby zainstalowano na granicy z Niemcami przesuwniki fazowe, które nie dopuściłyby do wpływania nadmiaru energii. Takie urządzenia posiadają Austriacy i Holendrzy, u nas jednak jak na razie ich nie ma. Według planów pojawią się dopiero pod koniec 2014 roku.
Póki co koszty ponosi PSE Operator, zarządzająca głównymi liniami energetycznymi w naszym kraju. Krzysztof Żmijewski, były szef firmy, uważa że mogą one sięgać nawet 48 mln euro czyli ok 200 mln zł. to zaś stanowi prawie 60% zysków PSE, co w kontekście szeroko zakrojonych planów modernizacyjnych i inwestycyjnych nie jest kwotą małą. Zwraca także uwagę, że taka sytuacja zagraża bezpieczeństwu energetycznemu kraju, w wyniku zakorkowania przepływu energii z północy na południe Polski.
Iwona Sztąberek
źródło: www.biznes.interia.pl