10 lutego 2021

Episkopat jednych ruga, innym dalej pozwala hasać

Konferencja Episkopatu Polski postanowiła zdyscyplinować księży i świeckich publikujących w sieci. Na celownik wzięto przede wszystkim środowiska, które umownie można nazwać prawicowymi czy konserwatywnymi. Zaangażowanie biskupów w walkę o doktrynalną czystość może jedynie cieszyć. Problem w tym, że jest dość wybiórcze.

 

Duszpasterstwo w czasie pandemii. Zeszyt specjalny do programu duszpasterskiego Kościoła katolickiego w Polsce na rok 2020/2021. To tytuł zbioru materiałów opublikowanych niedawno przez Konferencję Episkopatu Polski. Wstęp do „Zeszytu” napisał abp Wiktor Skworc jako przewodniczący Komisji Duszpasterstwa KEP. Redagowali rzecz księża: prof. Jan Bartoszek, Roman Chromy oraz Krystian Piechaczek z Sekretariatu Komisji Duszpasterskiej KEP. „Zeszyt” obejmuje dwie zasadnicze części: dokumenty Stolicy Apostolskiej i dokumenty KEP oraz zbiór artykułów – zwanych tu refleksjami – kilku kapłanów na rozmaite tematy związane z pandemią.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Interesować będą nas tutaj trzy artykuły: Kaznodziejskie manowce ks. Przemysława Artemiuka, Fantazja duszpasterska i epidemia SARS-COV-2 jako szansa doprecyzowania prawd teologicznych ks. prof. Henryka Sławińskiego oraz Duszpasterstwo w Polsce w czasie epidemii: mocne i słabe strony, wyzwania, nadzieje ks. Przemysława Sawy.

 

Wymienione teksty piętnują szereg zjawisk obecnych w aktywności ewangelizacyjnej i publicystycznej szeregu księży i świeckich, zwłaszcza w internecie. Krytycznie ocenia się w nich działanie wielu znanych postaci, zarówno ze środowisk, które można umownie nazwać jako „prawicowe”, jak i tych, które zaliczyć można raczej do środowisk „liberalnych” czy „otwartych”. Przy tym podczas gdy z grupy pierwszej wiele osób wymienianych jest z nazwiska i krytykuje się ich konkretne wypowiedzi czy poczynania, to wobec grupy drugiej nieliczne uwagi sformułowane zostały jedynie ogólnie, bez wskazania kogokolwiek wprost.

 

Błędy zauważone…

Niektóre ze spraw, które opisane zostały w „Zeszycie”, są naprawdę istotnej wagi. To na przykład podważanie prawomocności pontyfikatu papieża Franciszka. Jest faktem, że szerzy się przekonanie, jakoby Jorge Mario Bergoglio albo nigdy papieżem nie był, a to ze względu na przykład na błędy proceduralne i kanoniczne na konklawe 2013, albo że wskutek popadnięcia w herezję utracił urząd papieski. Pierwszy z zarzutów jest pozbawiony podstaw i formułujący go krytycy nie przytaczają żadnych niezbitych dowodów na jego poparcie; drugi jest bardziej skomplikowany w związku z wieloma wątpliwymi wypowiedziami Ojca Świętego.

 

Tutaj z pomocą przychodzi wszakże głośny esej bp. Athanasiusa Schneidera o przypadku heretyckiego papieża; konkluzją bp. Schneidera jest stwierdzenie, że, po pierwsze, trudno stwierdzić z pewnością, że Franciszek popadł w formalną herezję, a po drugie, nawet jeżeli popadł, to nic nie wskazuje na to, by miał tym samym utracić urząd papieski. W związku z tym byłoby w mojej ocenie właściwe, gdyby wszyscy, którzy twierdzą coś przeciwnego – a takich w internecie nie brakuje – odnieśli się do propozycji bp. Schneidera, jako do chyba najbardziej systematycznego głosu, jaki został w tej sprawie w ostatnich latach zaprezentowany; dyskusja jest tu niezwykle złożona i wymaga zmierzenia się między innymi ze stanowiskiem św. Roberta Bellarmina. Ważne przede wszystkim, by podejść do problemu z niezwykłą powagą i skrupulatnością, a nie z powierzchnowścią, jaką cechuje się, jak sądzę, wiele publikowanych w tej sprawie wypowiedz. 

 

Tymczasem zwykle zarzuty formułowane pod adresem papieża są oparte nie na faktach, historii Kościoła i ostrożnej, przemyślanej argumentacji, ale na emocjach i uczuciach. Z tym zjawiskiem  – bardzo groźnym dla jedności Kościoła – trzeba walczyć i cieszę się, że Konferencja Episkopatu Polski piórem ks. Przemysława Sawy podjęła, choćby we wstępny sposób, ten problem.

 

Podobnie rzecz ma się z piętnowanym przez tego samego autora zbyt lekkim podejściem przez niektórych duchownych i wiernych do objawień prywatnych, niekiedy wręcz objawień nieuznanych przez Kościół. Także w tej kwestii konieczna jest wielka czujność i roztropność.

 

…i błędy pominięte

Problem w tym, że w „Zeszytach” nie ograniczono się, bynajmniej, do takich kwestii, dość zresztą oczywistych. Krytyka spadła nie tylko na abp. Jana Pawła Lengę, o. Augustyna Pelanowskiego czy red. Stanisława Krajskiego, którzy w ten czy inny sposób podważają prawomocność pontyfikatu Franciszka, albo na wydawnictwa i portale rozpowszechniające domniemane objawienia z Trevignano Romano; wreszcie nie tylko na ks. Piotra Natanka czy kapłanów Bractwa św. Piusa X. Autorzy zwrócili się także przeciwko wielu księżom, takim jak ks. Roman Kneblewski, ks. Dominik Chmielewski, ks. Piotr Glas, ks. prof. Tadeusz Guz czy ks. Paweł Murziński oraz świeckim, jak Maciej Bodasiński, Lech Dokowicz i Paweł Lisicki. Stawiane im zarzuty są niekiedy warte uwagi, niekiedy po prostu niepoważne; nie chcę tu jednak rozważać poszczególnych przypadków i pozostawiam ocenę wszystkim Czytelnikom, którzy mogą sięgnąć do oryginalnego tekstu „Zeszytu”, by zapoznać się z konkretnymi uwagami.

 

To, co zwraca uwagę, to sam fakt wzięcia przez Episkopat pod lupę księży i publicystów za ich, można powiedzieć z przymrużeniem oka, prawicowe odchylenie. Nazwisk bowiem lewicujących czy wprost lewackich duchownych i publicystów szukać próżno. Nie znajdziemy w „Zeszytach” żadnej polemiki prowadzonej z otwartą przyłbicą ani z tymi kaznodziejami, którzy w zamknięciu kościołów upatrywali szansy na odnowę polskiego katolicyzmu i oczyszczenie go ze staroświeckich, ludowych naleciałości; próżno szukać będziemy krytyki tych, którzy uznawali oglądanie transmisji Mszy świętej w sieci za nie tylko równie dobre, jak realne w niej uczestnictwo, ale nawet lepsze… Chociaż czytamy słowa upomnienia pod adresem „rygorystów”, w myśl których – cytuję – „doktryna ze swej natury podlega rozwojowi, a niekiedy konieczna jest nawet korekta wcześniejszego nauczania” (to ks. Sawa), to wobec modernistów nie ma już analogicznego przypomnienia, że „rozwój” nie oznacza „rewolucji”, a „korekta wcześniejszego nauczania” nie oznacza nazywania czarnym tego, co, jak głosi od zawsze Kościół, jest białe.

 

W „Zeszytach” nie pada też żadne nazwisko licznych przecież promotorów Komunii na rękę, którzy starali się malować tę praktykę Polakom jako nie nawet równoważną Komunii do ust, ale i szlachetniejszą, bo jakoby bardziej starożytną. To ostatnie zresztą nie dziwi, bo – tu mały ekskurs – w samych „Zeszytach” wokół Komunii na rękę panuje wielkie nieporozumienie; choćby ks. prof. Henryk Sławiński polemizuje z krytykami tej praktyki powołując się na dokumenty II Synodu Plenarnego biskupów polskich oraz na dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2004 roku, całkowicie jednak ignorując całą, długą historię udzielania Eucharystii wiernym do rąk w latach 60. W tej sprawie zostaliśmy już niestety przyzwyczajeni do trudnej do racjonalnego wytłumaczenia powierzchowności. W każdym razie – o manowcach katolicyzmu liberalnego w czasie pandemii w „Zeszytach” nie znajdziemy nic albo bardzo niewiele, a w żadnym już wypadku konkretnej polemiki prowadzonej z otwartą przyłbicą.

 

Problem jest szerzy niż „Zeszyt”

Niestety, ten brak, którym nacechowany jest „Zeszyt”, jest efektem problemu szerszego: generalnego milczenia Konferencji Episkopatu Polski wobec rozpowszechniania błędów progresywnych. Wystarczy zastanowić się, co z ochroną życia ludzkiego? Czy żaden polski katolik, ksiądz czy świecki, nie sieje w tej sprawie publicznego fermentu? Wręcz przeciwnie! Dlaczego Episkopat walczy z tymi, którzy krytykują Komunię na rękę, a nie zajmie się tymi, którzy kwestionują legalne umocowanie prawa do życia każdego człowieka? W ostatnich tygodniach i miesiącach na łamach liberalnych mediów katolickich czy katolicyzujących wprost zaroiło się od wołających o pomstę do nieba artykułów i komentarzy w sprawie aborcji. Wywiady, które przedstawiały bezbożną procedurę in vitro jako coś dobrego, felietony, w których zbrodnia zamordowania dziecka nienarodzonego sprowadzana była do charakteru zwykłego zabiegu medycznego, artykuły oparte na kompletnie zafałszowanej antropologii i całkowicie niekatolickim pojmowaniu wolności… Błędów duszpasterskich i doktrynalnych było tam po prostu całe zatrzęsienie! Błędów, ba, wręcz herezji, bo kwestionowanie zapisów Dekalogu to nie jest bynajmniej lekka materia.

 

Kto naprawdę dzieli Kościół?

Konferencja Episkopatu Polski postanowiła za pomocą „Zeszytu” zdyscyplinować jednak tylko część księży i świeckich. Powtarzam raz jeszcze, być może w działaniu i postawach niektórych z nich słusznie dopatrzono się zagrożenia (choć w wielu wypadkach, jak choćby ks. Romana Kneblewskiego, brzmi to doprawdy kuriozalnie!), to jednak wybiórczość jest naprawdę zastanawiająca. Skoro biskupi postanowili tak drobiazgowo przyglądać się medialnej aktywności katolików w sieci niezwiązanych to pojawia się pilna potrzeba zajęcia się sprawami absolutnie najważniejszymi. Jeżeli ks. Dominik Chmielewski jest krytykowany przez Episkopat za „mariologię maksymalistyczną”, Paweł Lisicki za twierdzenie, iż „epidemia koronawirusa to Boża kara”, a prawicowe środowiska w ogóle za „mentalność sekciarską”, to – doprawdy – czekam z niecierpliwością na kolejny „Zeszyt” Episkopatu, w których w podobnie otwarty sposób upomniana zostanie z nazwiska cała plejada autorów „Tygodnika Powszechnego” czy portalu Deon.pl.

 

Środowiska tradycyjne czy, posługując się popularnym dziś quasi-szyderczym określeniem, „rygorystyczne”, z nielicznymi i godnymi potępienia wyjątkami, kochają szczerze katolicki Kościół i są powolni jego hierarchicznemu ustrojowi, nawet jeżeli krytykują rozmaite zjawiska rozpoznawane przez siebie jako strategicznie niebezpieczne dla wiary katolickiej. Co powiedzieć jednak o środowiskach, które nauczanie Kościoła katolickiego w najważniejszych obszarach, jak cześć wobec Eucharystii, szacunek wobec ludzkiego życia i antropologia, mają za przeżytek, który poddać należy gwałtownej modernizacji?

 

Nie wiem, nie przesądzam, ocenę pozostawiam biskupom, zadając na koniec jedno wszakże pytanie: kto– cytując „Zeszyt” – bardziej „odrywa ludzi od wiary katolickiej” i „sytuuje wiernych w opozycji wobec Kościoła”: kapłan, który upomina się o najwyższy szacunek dla Najświętszego Sakramentu, czy ksiądz, a nawet ksiądz profesor, wyrażający zrozumienie dla opętańczych kłamstw ideologii gender albo prawnego usankcjonowania zbrodni dzieciobójstwa?

 

Paweł Chmielewski  

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij