20 marca 2013

Euroestablishment bezradny wobec kryzysu

(Cypryjczycy usiłowali ratować oszczędności przed rządowym rozbojem. Fot. Reuters/Forum)

Tak zwany podatek depozytowy, jaki próbowano wprowadzić na Cyprze to zabór i niegodziwość. Ze względów ideologicznych, m.in. idei zachowania za wszelką cenę unii walutowej w obecnym kształcie, próbuje się doprowadzić do złamania elementarnych zasad prawa, równoprawności podmiotów i wiarygodności relacji cywilnoprawnych z bankami – ocenia Ireneusz Jabłoński, w przeszłości sprawujący funkcje kierownicze w znaczących polskich instytucjach finansowych, obecnie członek Zarządu i ekspert Centrum im. Adama Smitha, wiodącego think-tanku wolnorynkowego w Polsce.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Cypryjski podatek depozytowy, choć w efekcie odrzucony przez parlament, to pierwszy taki pomysł w strefie euro od początku kryzysu. Niebezpieczny precedens?

 

Tak, zdecydowanie, ponieważ mówienie o tym, że to podatek, jest eufemizmem. W rzeczywistości to zabór części oszczędności depozytariuszy, szalenie niebezpieczny, przede wszystkim w kategoriach prawnych i politycznych. Już Alexis de Tocqueville, francuski filozof i myśliciel opisujący demokrację amerykańską, 150 lat temu zauważył, że nie ma takiego łajdactwa, którego nie dopuściłby się rząd wobec swoich obywateli, gdy zabraknie mu pieniędzy. Na Cyprze obserwujemy, niestety, praktyczną realizację tego trafnego spostrzeżenia.

 

Cypr uważany jest za raj podatkowy. Czy fakt ten nadaje całej sprawie jakiś dodatkowy wymiar?

 

To raczej jedynie pretekst, by usprawiedliwić niegodziwość, wymierzoną w depozytariuszy, łamiącą, powtórzę raz jeszcze, wszelkie normy cywilizacyjne i prawne. Nie jest to, rzecz jasna, również żadne alibi, nawet, jeżeli główna część depozytów w cypryjskich bankach należy do obywateli rosyjskich czy brytyjskich, którzy chronili się przed pazernością własnego fiskusa. To, jaką politykę prowadzi, czy prowadził Cypr wobec sektora bankowego, nie może być usprawiedliwieniem próby konfiskaty części pieniędzy należących do klientów banków. Warto w tym momencie przypomnieć, że banki zarejestrowane również na Cyprze – pełnoprawnym członku Unii Europejskiej – mają status instytucji zaufania publicznego!

 

Wobec niestabilności cypryjskiego sektora bankowego, podatek od depozytów mógł nim dodatkowo zachwiać. Posunięcie nierozsądne, czy może… celowe?

 

Sądzę, że ono jest podobne do metody, w myśl której „tonący brzytwy się chwyta”. W normalnej sytuacji banki, które nie są w stanie wykonać swoich zobowiązań, tak jak wszystkie inne przedsiębiorstwa, powinny po prostu upaść, a nie być reanimowanymi przez rząd, który na ten cel pożycza pieniądze od innych państw, czy też od banku centralnego Unii Europejskiej. Trzeba ogłosić niewypłacalność państwa, które najzwyczajniej w świecie było źle zarządzane, łącznie z możliwością wystąpienia ze strefy euro, pozwolić na upadłość kilku banków, również źle zarządzanych, chroniąc jedynie właśnie depozytariuszy w takim zakresie, w jakim jest to możliwe. Jednak ze względów ideologicznych, tj. idei zachowania za wszelką cenę unii walutowej w obecnym kształcie i wynikających z nich politycznych działań, próbuje się doprowadzić do złamania elementarnych zasad prawa, równoprawności podmiotów i wiarygodności relacji cywilnoprawnych z bankami, które są przecież, powtórzmy, instytucjami zaufania publicznego.

 

Pojawiają się komentarze, że Cypr miał być finansowym „królikiem doświadczalnym”. Jakie jest Pańskie zdanie na ten temat?

 

Obawiam się, że to prawdziwa refleksja, ponieważ może być w ten sposób testowana siła oporu i reakcji społeczeństw w innych krajach południa Europy. Gdyby takie przypuszczenia się potwierdziły, ta niegodziwość miałaby znacznie szerszy i głębszy wymiar niż ma to miejsce jedynie w odniesieniu do Cypru.

 

Sytuacja na Cyprze może być zatem uwerturą do nowego sposobu radzenia sobie z kryzysem zadłużenia, określonego już kiedyś przez Frédérica Bastiata mianem „legalnej grabieży”?

 

Nie można tego wykluczyć, ponieważ testowane są różne rozwiązania, łamiące podstawy prawne, wręcz normy cywilizacyjne. „Eksperyment” ten jest z pewnością jedną z takich prób. Wiarygodność sektora finansowego i państw Unii Europejskiej, w szczególności zaś strefy euro została po raz kolejny już poważnie nadwyrężona.

 

Jakie więc konsekwencje dla europejskiego systemu finansowego może mieć podważanie tej wiarygodności wśród obywateli?

 

Skutki mogą być dwojakie – bieżące operacyjne oraz strategiczne. W perspektywie krótkoterminowej, być może Grecy, a także Hiszpanie i Portugalczycy mogą zacząć masowo wycofywać pieniądze z banków w obawie, że „eksperyment cypryjski” może dotrzeć również do nich. Należy również oczekiwać oficjalnych i nieoficjalnych działań „dyplomatycznych” Federacji Rosyjskiej w obronie majątku swoich obywateli. 

Długofalowo zaś – to, co już wydarzyło się i może się jeszcze wydarzyć w najbliższym czasie na Cyprze, dowodzi kompletnej bezsilności establishmentu europejskiego wobec obecnego kryzysu.

 

Zwróćmy uwagę, że istotą tego kryzysu jest upadek modelu państwa opiekuńczego, a nie chwilowa niewydolność systemów finansowych. Ponadto, wydaje się też – i ku takiemu wnioskowi się coraz bardziej skłaniam – że polityka finansowa strefy euro i tzw. programy pomocowe oraz stabilizacyjne mają służyć jedynie przebrnięciu przez kampanie wyborcze w największych państwach Europy, w zeszłym roku we Francji, a w bieżącym w Niemczech. To jest najprawdopodobniej rzeczywista „agenda” europejska – brak jakiegokolwiek pomysłu na ciąg dalszy, w perspektywie krótko- i długoterminowej.

 

Rozmawiał Tomasz Tokarski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij