Rada Europy zainicjowała ogólnoeuropejski projekt, polegający na cenzurze pewnych sfer internetu. Wszystko w imię walki z „mową nienawiści”.
Rządzący światem od jakiegoś czasu próbują wprowadzić prawo, dzięki któremu będą w stanie kontrolować to, co dzieje się w internecie. Pod płaszczykiem troski o obywateli, chciano w Polsce ratyfikować tzw. ACTA. Ogromny sprzeciw wyrażający się w setkach bardzo licznych pikiet, demonstracji oraz marszach w obronie wolności słowa w internecie, spowodował, że nasz rząd pomysł dotyczący ACTA, póki co odłożył na bok.
Wesprzyj nas już teraz!
Wygląda na to, że urzędnikom w Brukseli szczególnie zależy na możliwości kontroli sieci. Rada Europejska zrobiła kolejny krok, aby osiągnąć ten cel. Właśnie zainicjowała kampanię, mającą na celu śledzenie wpisów, które można zaliczyć do tzw. mowy nienawiści. Jej definicja zaakceptowana przez struktury europejskie brzmi: „Mowa nienawiści to wszelkie wypowiedzi, które m.in. szerzą, promują nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nienawiści opartej na nietolerancji, w tym nietolerancję wyrażoną przez agresywny nacjonalizm, etnocentryzm, dyskryminację oraz wrogość wobec mniejszości, imigrantów i osób o pochodzeniu imigranckim.”
Jak mówił Thorbjorn Jagland – sekretarz RE, „szczególnym miejscem, gdzie mamy styczność z nietolerancją są fora internetowe, w których pełno nienawiści (również wobec mniejszości seksualnych)”. Możemy więc wnioskować, że jeden z ostatnich przyczółków wolności słowa, nie będzie w stanie utrzymać swej niepodległości.
Kampania Rady Europy ma na celu również „podnoszenie świadomości obywateli” w kwestii „mowy nienawiści” oraz jej zapobieganie. Powstaje pytanie czy cały program faktycznie wniesie cokolwiek dobrego. Z punktu widzenia katolika, możemy mieć duże wątpliwości. Pisaliśmy już o tym wielokrotnie na PCh24.pl.
Należy pamiętać, że dzisiejsze rozumienie pojęcia „tolerancja” jest odmienne niż to klasyczne. Dziś tolerancja oznaczać ma – według ludzi najczęściej posługujących się tym słowem – brak możliwości wyrażania swoich poglądów, jeśli możemy nimi kogoś urazić – znów subiektywizm (vide: chęć usunięcia krzyża z przestrzeni publicznej).
W imię tak pojętej tolerancji i prawnego tropienia „mowy nienawiści” coraz częściej próbuje nas się straszyć gdy krytykujemy deprawujące marsze homoseksualistów. Z drugiej strony sądy w Europie coraz częściej uniewinniają osoby oskarżone o bluźnierstwa i obrazę uczuć religijnych. Mowa nienawiści – według europejskich polityków – dotyczy bowiem tylko wybranych osób, grup i poglądów.
Paweł Ozdoba