Ostatnie pół roku upłynęło Europejskiemu Bankowi Centralnemu na wpompowywaniu w system bankowy ponad biliona euro. Tanie pożyczki dla banków miały zażegnać widmo kryzysu, z którym europejscy politycy nieudolnie walczą już ponad dwa lata. Sytuacji nie polepszyły również obniżki stóp procentowych.
Sprawdziły się ostrzeżenia świadomych zagrożenia ekonomistów i analityków, że luźna polityka pieniężna okaże się niewystarczająca, aby skutecznie tamować kryzysową falę rozlewającą się po unii monetarnej.
Wesprzyj nas już teraz!
Kraje zagrożone niewypłacalnością nie realizują tak naprawdę programów oszczędnościowych. Bardzo niestabilna sytuacja w Grecji, nowe wybory już za niecały miesiąc, wycofywanie pieniędzy z banków nie napawają nadzieją, że potrzebne reformy zostaną przeprowadzone. Bardziej prawdopodobne jest ogłoszenie niewypłacalności przez Ateny.
Podobnie jest w pozostałych krajach balansujących na krawędzi. Hiszpania poinformowała właśnie, że zeszłoroczny deficyt sięgnął 8,9% produktu krajowego brutto wobec planowanego 8,5%. Wszelkie plany redukowania wydatków przy akompaniamencie protestujących związkowców i bezrobotnych wydają się nierealne.
Po utworzeniu strefy euro obserwowaliśmy spadek oprocentowania greckich obligacji do poziomu właściwego niemieckim papierom. Spadek oprocentowania wynikał z polityki łatwego kredytu prowadzonej przez EBC oraz regulacji, które pozwalały pożyczać Atenom na niemalże takich samych zasadach jak Berlinowi. Dzisiaj widzimy, do czego doprowadziła sztuczna sytuacja wynikająca z nierynkowych mechanizmów.
Programy oszczędnościowe są niepopularnym rozwiązaniem, co pokazują nastroje w Grecji, wyniki tamtejszych wyborów, a także słabnąca pozycja kanclerz Merkel, której sprzeciw wobec podążania kierunkiem dalszej inflacji jest głosem wołającego na puszczy. Obecny kryzys fiskalny to kryzys zadłużenia, którego nie powinno się niwelować dodrukiem pieniądza, ponieważ problem powróci jak bumerang, i to ze zdwojoną siłą. „Kto sieje wiatr, zbiera burzę”.
Źródło: www.bankier.pl
Tomasz Tokarski