Istne hordy przemieszczają się po Europie niszcząc lokalne kultury i obciążając infrastrukturę. Zajmują malownicze miejscowości i publiczne place. A lokalni mieszkańcy nie mają wyboru – uciekają.
Można by pomyśleć, że to opis kryzysu imigracyjnego. Nie – ci nowi najeźdźcy wcale nie zostają w miejscach, do których przybyli. Nie są jak Cezar – przyjeżdżają, widzą i… wyjeżdżają. Mowa o… turystach.
Wesprzyj nas już teraz!
Każdego roku Europę odwiedzają setki milionów turystów. W ubiegłym roku było ich rekordowe 670 milionów, a rok 2018 będzie zapewne kolejnym rekordowym rokiem. Turyści podróżujący po Europie pochodzą z całego świata – z Ameryki, Chin, Bliskiego Wschodu i oczywiście z samej Europy.
Zwykło się mówić, że tak wielu turystów to prognostyk rozwoju lokalnej gospodarki. Jednak większość z nich przebywa w odwiedzanych miejscach zbyt krótko i wydaje zbyt mało pieniędzy. Turyście przyczyniają się jednak do niszczenia miejsc do których przybywają, czyniąc je zatłoczonymi oraz wysiedlając miejscowych. Niektóre tętniące życiem atrakcje turystyczne bankrutują właśnie przez tłumy turystów podróżujących po Europie z kijem do selfie.
Turystyka drapieżna
Dziś turystyka straciła już wszelką powściągliwość. Niedrogie linie lotnicze, zniżkowe miejsca podróży i dalekobieżne autobusy dostarczają obecnie dziesiątki milionów ludzi do miejsc w Europie po naprawdę niskich cenach. Statki wycieczkowe mogą każdego dnia deponować tysiące turystów w popularnych portach, gdzie zostawiają za sobą śmieci wydając bardzo mało pieniędzy.
To już nie jest tradycyjna turystyka. Niektórzy nazywają ją turystyką drapieżną, która pożera cuda cywilizacji chrześcijańskiej, która przecież przyciąga ludzi do Europy.
Niegdyś turyści odwiedzali nowe miejsca, aby zobaczyć, jak żyją inni ludzie. Starali się mieszać z mieszkańcami, aby „doświadczyć” ich kultury. Podczas gdy tacy „tradycyjni” turyści byli często irytujący dla mieszkańców, to jednak na co dzień zajmowali się swoim codziennym życiem. Dziś o tym, jak żyją tubylcy, decydują zwiedzający. Nie „doświadczają” kultury, ale ją zmieniają!
Transformacja w parki tematyczne
Niemiecki magazyn „Der Spiegel” zamieścił pod koniec sierpnia obszerny i wstrząsający raport o tym, jak ta nowa turystyka grozi przytłoczeniem Europy, a nawet dalszym niszczeniem tożsamości narodowych.
Otóż nowa turystyka tworzy przepaść między turystami, którzy zajmują najpiękniejsze miejsca, a mieszkańcami, którzy dostarczają siły roboczej i mieszkają gdzie indziej. Raport opowiada o tym, jak popularne miejsca, niegdyś cenione przez mieszkańców, mogą z dnia na dzień zostać zmienione. Wystarczy korzystna strona internetowa, aby wspomnieć o miejscu, w którym gromadzą się miejscowi, a niedługo potem przyjeżdżają tam turyści. Wkrótce osobliwe miejsca stają się niczym innym jak tylko niesławnymi pułapkami na turystów.
W rzeczy samej, to turyści określają dziś rodzaj sklepów, które otwiera się w centrach miast i stają się specjalnymi strefami turystycznymi. Restauracje, dzięki którym od pokoleń rozwijali się lokalni przedsiębiorcy z charakterystycznymi lokalnymi potrawami, służą dziś obecnie głównie turystom, którzy jedzą razem z… innymi turystami. Niektóre niemieckie lokalizacje więc, na przykład, będą oferowały specjalne menu serwujące makaron, aby zaspokoić rosnącą liczbę azjatyckich turystów. Na przykład w jednej z małych austriackich wiosek restauracje oferują już e menu w języku arabskim, zawierające chleb pita i produkty halalowe.
To zupełna nowość i całkowita zmiana dla lokalnych społeczności, które mogą czuć się obco we własnej miejscowości.
Do Grecji, Portugalii, Hiszpanii i Francji rocznie przyjeżdża więcej turystów niż kraje te liczą sobie mieszkańców. Turyści zasypują europejskie miasta (i to każdej niemal wielkości) do tego stopnia, że miasta te przypominają już raczej muzea lub parki rozrywki. Brakuje im autentyczności bycia miejscami naturalnymi, w których ludzie gromadzą się, aby żyć intensywnym życiem społecznym. Fale turystów wdzierają się do nich nie pozostawiając w zamian nic (nawet niewiele pieniędzy). Następnie zwiedzający wycofują się, odbierając lokalne „kulturalne” życie w postaci osobliwych pamiątek i pocztówek.
„Przeturystycznienie”
Niektórzy zaczęli nazywać to zjawisko „przeturystycznieniem” (od angielskiego „overtourism”). „Przeturystycznienie” nie tylko zmienia charakter miejscowości, ale także obciąża infrastrukturę. Transport wykonywany do regularnego użytku jest często zatłoczony poza możliwości przewozowe. Lokalni mieszkańcy są wypychani z najpiękniejszych części swoich miast przez właścicieli lokali, którzy wolą wynajmować je turystom. Lokalni mieszkańcy stwierdzają coraz częściej, że turyści przejęli ich ulubione kawiarnie i restauracje. Czują się jak obcy w swojej własnej ziemi.
Biorąc pod uwagę dziwne zwyczaje związane z wydawaniem pieniędzy przez opisywanych nowych turystów, niewiele osób korzysta z pieniędzy, które wydają w okolicy poza właścicielami hoteli i sklepikarzami z pamiątkami. Reszta ma do czynienia z hałasem, wybrykami i obojętnością najeźdźców. Stres związany z tym obciążeniem potęguje presja imigrantów, którzy już naprężyli infrastrukturę i wywierają presję na lokalną kulturę.
Tania rozrywka
Przyczyna inwazji jest dość prosta – turyści podróżują, bo mogą. Podróże nie są już przecież w dzisiejszym świecie luksusem. Globalizacja zamieniła dostęp do świata niemal w prawo człowieka. Podróże, zakwaterowanie i bilety na imprezy można uzyskać kilkoma kliknięciami po okazyjnych cenach. Niedrogie linie lotnicze umożliwiają teraz ucieczkę niemal każdemu.
Kraje wschodzące w Azji, Rosji i na Bliskim Wschodzie dostarczą dziesiątki milionów nowych turystów w nadchodzących dziesięcioleciach. Oczekuje się, że do 2030 roku liczba ta wzrośnie o 500 milionów!
Branża turystyczna stała się ważnym sektorem gospodarki na całym świecie. Obecnie jest on większy niż przemysł motoryzacyjny, a nawet naftowy, o wartości znacznie przekraczającej 7 bilionów dolarów.
Boom napędzany jest przez ogromny popyt. Ludzie nie szukają już luksusowych i ekskluzywnych wnętrz. Turystyka opiera się na ogromnej ilości ludzi w poszukiwaniu tanich miejsc do zabawy, podniecenia i rozrywki.
Zniszczenie kultury
Nie ma nic złego w odwiedzaniu innych krajów – wszak ludzie zawsze podróżowali do odległych krain. Tradycyjni turyści nauczyli się wiele, doświadczając tego, jak inni żyli, jedli i jak się zachowywali. Miejscowa ludność również zyskiwała coś dzięki obcym i uczyła się od nich. Były to zdrowe wymiany, które sprzyjały lepszym relacjom między ludźmi.
Wszystko to zmieniło się wraz z początkiem nowoczesnej turystyki w XIX wieku. Turystyka od dawna była krytykowana za jej powierzchowność. Stwarza to iluzję, że człowiek „doświadczył” innej kultury tylko poprzez szybkie odwiedziny w danym miejscu. Taka turystyka kładzie nacisk na poznawanie faktów o miejscach, ale nie doceniając roli kultury. Służy również jako środek do poszukiwania przyjemności i ulgi w rutynowej pracy. W ten sposób turystyka celebruje osobę turysty, a nie odwiedzaną kulturę. Zachęca ludzi do stawiania się w centrum, ponieważ później mogą chwalić się przed innymi swymi podróżami.
Nowa turystyka w Europie idzie jednak jeszcze o krok dalej, niszcząc odwiedzane miejsca i kultury. A są to przecież skarby cywilizacji chrześcijańskiej, które od dawna przyciągają ludzi swoim pięknem i wielkością. Tragedia „przeturystycznienia” polega na tym, że skarby te odbierane są miejscowym mieszkańcom, do których należą.
Znacznie gorszy jest jednak aspekt kulturowy tej praktyki. Turystyka zatruwa glebę, w której rośnie kultura. W takim klimacie ludzie nie gromadzą się już w swoich miastach i nie rozwijają relacji społecznych tak potrzebnych do stworzenia sposobu życia. Przy tak wielu ludziach przychodzących i odchodzących, społeczeństwo traci tę intymność, która uczyniła życie tak malowniczym i interesującym. Piękne miejsca stają się teraz zwykłymi platformami rozrywki, ekscytacji i postów w mediach społecznościowych.
Dawni najeźdźcy zabijali mieszkańców i pozbawiali Europę jej bogactw. Nowi najeźdźcy turystyczni odbierają duszę kultury i zastępują ją szaleńczym nieumiarkowaniem zepsutego świata.
John Horvath II
Źródło: tfp.org
tłum. malk