Coraz bardziej popularna w Niemczech partia Alternatywa dla Niemiec (AfD) była o krok od przekroczenia progu wyborczego. „Eurosceptycy”, „populiści”, „mówią językiem nazistów” – takie oskarżenia kierowane są pod adresem tej partii.
„W niedalekiej przyszłości Alternatywa dla Niemiec (AfD) może do pewnego stopnia zagrozić Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, tym bardziej, że przed samymi wyborami do Bundestagu AfD definiowała się nie tylko jako partia eurosceptyczna, ale również jako opowiadająca się za życiem i przyjazna rodzinie” – ocenił w rozmowie z portalem „kath.net” publicysta Helmut Matthies.
Wesprzyj nas już teraz!
„Bezwzględnymi zwycięzcami wyborów do Bundestagu są chadecy (…) Jednakże pytanie, jakie się rodzi jest takie, czy CDU miałaby szansę na uzyskanie całkowitej większości parlamentarnej, gdyby nie pojawiła się eurosceptyczna Alternatywa dla Niemiec?” – pytał Matthies.
Chrześcijańska postawa?
Wprawdzie w trakcie trwania kampanii wyborczej partia AfD nie definiowała się „jednoznacznie jako chrześcijańska”, ale wielu jej kandydatów do Bundestagu podkreślało, że w kwestiach etycznych reprezentują protestancką lub katolicką postawę. – Alternatywa dla Niemiec nie jest jedynie eurosceptyczna, jest także przyjazna rodzinie – twierdziła na krótko przed wyborami Beatrix von Storch.
Co ciekawe, Alternatywa dla Niemiec zyskała sympatyków wśród zaangażowanych chrześcijan, którzy, nie widząc „alternatywy”, dotychczas głosowali na CDU. – Tym bardziej Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna nie powinna bagatelizować tworzącej się nowej siły politycznej – zauważył publicysta i dodał, że „jeszcze nigdy żadnej partii nie udało się w przeciągu tak krótkiego okresu, osiągnąć wynik, który był bliski progu wyborczego”.
Niepokojące jest również wykruszanie się katolików z CDU, w tym Martina Lohmanna – rzecznika koła roboczego Zaangażowani Katolicy w CDU (Engagierte Katholiken in CDU), oraz przewodniczącego Federalnego Związku Prawo do Życia (Bundesverband Lebensrecht) – który tuż przed wyborami do Bundestagu wystąpił z partii, ponieważ „CDU już dawno usunęła ze swojego skrótu literę C, która miała wskazywać na to, że jest chrześcijańska”.
Zdaniem publicysty, „wyraźnie chrześcijańskie stanowiska reprezentują w tej chwili jedynie głównie polityk Volker Kauder (CDU) oraz sekretarz generalny, Hermann Gröhe (CDU)”. Całkowitym przeciwieństwem zaś wydaje się być minister pracy i spraw socjalnych, Ursula von der Leyen (CDU), która opowiadając się na krótko przed wyborami parlamentarnymi za adopcją dzieci przez związki homoseksualne „oburzyła konserwatywnych katolików oraz protestantów”.
Wszystko to – jak twierdzi Matthies – „może posłużyć Alternatywie dla Niemiec, której szef Bernd Lucke otwarcie przyznaje się do bycia „zaangażowanym ewangelickim chrześcijaninem”. Jak pisze „kath.net”, do czasu wystąpienia z CDU, Lucke należał do inicjatywy „Chrześcijańscy Demokraci za Życiem” (Christdemokraten für das Leben – CDL). Organizacja ta krytykowała program wyborczy CDU/CSU, w którym – zdaniem członków „CDL” – „pominięta została istotna kwestia, jaką jest ochrona życia poczętego”.
Oskarżenie o nazim
Niedługo po wyborach dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” podał do wiadomości, że „pomimo założeń, iż Alternatywa dla Niemiec znajdzie poparcie jedynie wśród elity akademickiej, okazało się, że wyborcy AfD pochodzą z różnych warstw społecznych”.
Najwięcej głosów eurosceptyczna partia zdobyła pośród byłych zwolenników liberalnej FDP, rozczarowanych wyborców Lewicy oraz CDU/CSU (…) Zmobilizowanych zostało również ok. 210 tys. dotychczas niegłosujących” – pisze „FAZ”.
Z dodatkowych informacji „FAZ” wynika, że „największą liczbę głosów Alternatywa dla Niemiec zdobyła we wschodnich Niemczech (…) W krajach związkowych, w których swego czasu dobre wyniki uzyskiwały partie radykalnej prawicy, w tym narodowosocjalistycznej partii NPD”.
Ten fakt stał się również powodem ostrej krytyki „AfD”, której zarzuca się m.in. „szerzenie haseł populistycznych”. Jednymi z nich są „imigracja tak – ale nie po to, aby korzystać z naszego systemu socjalnego” (zarazem hasło wyborcze) oraz stwierdzenie, jakie padło z ust samego prof. Lucke po wyborach, że „obecnie można mówić o pewnych wynaturzeniach demokracji parlamentarnej”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” podaje, że „szczególnie użycie słowa „wynaturzenie” wywołało oburzenie, gdyż – zdaniem krytyków – wyraźnie odnosi się ono do nacechowanego terminu sztuka wynaturzona – Entartete Kunst – jaką naziści określali sztukę, która nie była zgodna z ideologią hitlerowską”.
Sam przewodniczący partii „AfD”, Lucke, programie „Anne Will” telewizji niemieckiej ARD podkreślił, że „jego partia absolutnie nie reprezentuje postawy narodowosocjalistycznej, a terminowi „wynaturzenie” niesłuszne przypisuje się jedno znaczenie (…) silne nacechowanie słowa”.
Prof. Lucke wskazał jednocześnie na „podobieństwa swojej partii z Lewicą (…) cechami wspólnymi są – jego zdaniem – krytyka polityki ratowania euro oraz życzenie bezpośredniej demokracji”.
W odniesieniu zaś do polityki imigracyjnej podkreślił, że „CDU reprezentuje w tym zakresie przecież zbliżone poglądy do Alternatywy dla Niemiec”.
Źródło: www.kath.net, Frankfurter Allgemeine Zeitung
Klaud