Czy są jakieś granice igrania ze Stwórcą, które nie mogą być przekroczone przez współczesnych szaleńców? Najnowsze ambicje technologiczne w Chinach zdają się temu przeczyć. Są już fabryki napędzane tanią siłą roboczą, a teraz – jak ogłasza naukowa awangarda Państwa Środka – nadszedł czas na fabryki, które „wyprodukują”… tanią siłę roboczą. Co istotne, to nie dzieje się na ekranie.
Parę miesięcy temu natknąłem się osobliwy artykuł opublikowany w… Wysokich Obcasach. Feministyczna gazeta opisywała historię pewnej pary z Kalifornii. Otóż, owe „osoby partnerskie” (para była „binarna”, a więc mężczyzna i kobieta) uznały, że będą miały dzieci. Szkopuł polegał na tym, że ona pracowała więcej niż on i nie chciała poświęcać kariery zawodowej. Wpadli więc na „doskonały” pomysł… Dlaczego w ciążę nie miałby zajść – on?
I tak się stało, a przynajmniej tak donosiły Wysokie Obcasy, gdyż wiadomość trudno mi było zweryfikować. Wyjaśniam, że nie chodziło tu o mężczyznę „transpłciowego” (czyli kobietę, która ogłosiła światu, że jest mężczyzną). Biologiczny mężczyzna, mniejsza o to jak się nazywał, zdecydował się wziąć udział w eksperymencie medycznym, który rozpoczęto od tego, że przeszczepiono mu macicę (dawczynią była jego siostra, która uznała, że ciąża nie będzie jej potrzebna), by następnie wszczepić tam zarodek i podtrzymywać rozwój dziecka.
Wesprzyj nas już teraz!
Ale dlaczego o tym piszę? Nie tylko dlatego, że ta historia pokazuje do jakiego horrendum doszedł rodzaj ludzki, ale przede wszystkim dlatego, że całego zaplecza naukowo-medycznego dostarczył nikt inny, tylko… Chińska Republika Ludowa. Z entuzjazmem włączyła się ona w projekt i doprowadziła go aż do… szczęśliwego rozwiązania – jakkolwiek to w tym kontekście zabrzmi. O ile możemy wierzyć Wysokim Obcasom, że to prawda, o tyle dodam, że szczęśliwy tata, który dał życie swojemu dziecku, mówił o tym jakby nigdy nic, jakby był to tylko kolejny z palety hipsterskich stylów życia w wielkim mieście…
Jeżeli ta opowieść Państwa przeraża, to proszę sobie wyobrazić o ile dalej zamierzają pójść Chiny, które ogłosiły niedawno, że już do końca lat 20. obecnego wieku „wyhodują” pierwsze „egzemplarze” (?!) człowieka w sposób znacznie mniej „humanitarny” niż miało to miejsce w przypadku pary z Los Angeles. W grę wchodzi tym razem wynalazek określany jako „sztuczne łono” i nie chodzi tu bynajmniej o rodzaj inkubatora dla wcześniaków, nad którym pracują naukowcy w Holandii…
Jak podały chińskie i światowe media, zespół specjalistów z Suzhou Institute of Biomedical Engineering and Technology w Pekinie otrzymał od partii komunistycznej zadanie stworzenia warunków do „hodowli” ludzi. Ma temu służyć specjalne centrum, w którym w całkowicie sztucznych, stworzonych od zera, macicach będą umieszczane ludzkie zarodki, które będą rozwijać się w jakiegoś rodzaju kapsułach, a nad prawidłowością całego procesu czuwać będzie – a jakżeby inaczej – sztuczna inteligencja. Wprawdzie nie podano szczegółów, czy chodzi tylko o monitorowanie danych, czy dosłownie o to, że pomiędzy alejkami ze „sztucznymi łonami” będą przechadzać się roboty… ale czy to ma znaczenie?
Kiedy przespaliśmy moment, gdy światem zawładnęli szaleńcy?
Dawne filmy na temat klonowania ludzi, sztucznej inteligencji, która zaczyna dominować nasz świat czy choćby na temat „męskiej” ciąży były utrzymane w konwencji komediowej, rozrywkowej, a co najwyżej wymierzały prztyczek w nos zadufanej ludzkości, mówiąc: wszystkiego nie możecie, bo może się to źle skończyć. Ale ów koniec był zawsze fantastyczny i wpatrując się w wypukły ekran telewizora w latach 90-tych nie podejrzewaliśmy, że będzie to coś więcej niż fikcyjna alegoria…
Myślę, że w podobnych kategoriach do niedawna traktowaliśmy film Matrix, w którym widzimy rozległą dolinę pełną kapsuł („sztucznych łon”?), gdzie roboty doglądają hodowli ludzi. A teraz ani obejrzeliśmy się i już naprawdę, nie w teorii, musimy zadawać sobie pytania o moralne aspekty tego typu projektów i eksperymentów. Najpierw dowiedzieliśmy się, że współżycie małżonków nie jest potrzebne, by kobieta zaszła w ciążę, a teraz – wraz z postępem technologicznym – galopujący świat ogłasza nam, że matka już w ogóle nie jest potrzebna.
Ale to wciąż człowiek… Pozbawiony korzeni, naturalnego środowiska rozwoju. Spora część rodziców wciąż ma dylemat, czy posyłać malutkie dziecko do żłobka, a tu okazuje się, że ciepło rodzicielskiej miłości, które oddziałuje na duszę ludzką już w okresie prenatalnym, ma być planowo odebrane tym zastępom „wyhodowanych” ludzi, którym od urodzenia będzie wpajana bałwochwalcze umiłowanie partii komunistycznej i którzy niechybnie posłużą za tanią siłę roboczą, gdy jej zasoby zmniejszy niż demograficzny.
Jak daleko ośmielimy się przesunąć granice natury? Czy za dwadzieścia lat chińscy naukowcy obwieszczą, że już nawet nasienie mężczyzny nie jest potrzebne, by „wyprodukować” człowieka? Czy to szaleństwo ma kres i czy od teraz dosłownie każda wizja przyszłości, którą znaliśmy z ekranu znajdzie swoją realizację? Czy za kilkadziesiąt lat poważnym społecznym problemem będą emancypacja i prawa obywatelskie obdarzonych sztuczną inteligencją cyborgów (jak w brytyjskim serialu Humans)?
Kiedy granica tego szaleństwa została przekroczona? A może nigdy jej nie było, a pycha ludzka, dzięki postępowi technologii (i socjotechniki), dopiero teraz osiąga swój właściwy wymiar?
Filip Obara