21 września 2021

Fala nienawiści do Kościoła wzbiera. Tusk na nią wskoczy? [OPINIA]

(Fot. Adam Chelstowski / Forum)

Donald Tusk nie ma problemu z Kościołem, bo jest On mu całkowicie obojętny. Dzisiaj może czynić znak krzyża na partyjnym konwentyklu, by jutro deklarować konieczność walki z Kościołem!

Donald Tusk wykonujący znak krzyża na chlebie w trakcie konwencji PO w Płońsku, doczekał się już przynajmniej kilku kąśliwych komentarzy, oskarżających go o pospolity koniunkturalizm. To akurat zabawne, bo nie znam polityka, który nie stosuje podobnych wolt. Zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego oskarżają dzisiaj Tuska o hipokryzję, ale przecież sami przechodzili do porządku dziennego nad podobnymi zwrotami prezesa raz obnoszącego się z antykomunizmem, innym razem wychwalającego epokę Gierka.

Trudno jednak zaprzeczyć, że gest lidera PO oraz jego wypowiedzi wzywające do szacunku wobec katolików, brzmią wyjątkowo nieszczerze. Skądinąd wiadomo, że Tusk nie jest specjalnie wrogi Kościołowi, ale też nie odczuwa z Nim żadnych więzi. Choć podobno ostentacyjnie wzięty ślub w kampanii wyborczej w 2005 roku nie był wyłącznie kwestią koniunktury. Miał faktycznie już wcześniej rozważać taki krok, choć to jedynie kwestia domysłów. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że choć z jednej strony Tusk nie miał nigdy ochoty zostać wojującym lewakiem ani „polskim Zapatero”, nigdy nie wzbraniał się przed poparciem ze strony progresistów. Bez oporów zaangażował się też w promowanie lewackiego Strajku Kobiet, ostrożnie też, ale jednak popierał postulaty osób LGBT dotyczące tzw. równouprawnienia, za którym kryje się w istocie przywilej legalizacji związków jednopłciowych.

Wesprzyj nas już teraz!

Jaki jest zatem stosunek Tuska do Kościoła? Koniunkturalny. Tak długo, jak będzie musiał liczyć się z konserwatywnymi poglądami polskich wyborców, będzie też trzymał raczej umiarkowany kurs. Co ciekawe, w niektórych sytuacjach jest w tej sprawie zaskakująco szczery. Tak było, kiedy odpowiadał na pytanie o związki jednopłciowe. Wyznał, że Polacy nie są na to gotowi. Co zatem chce ugrać Tusk, kiedy czyni publicznie znak krzyża i opowiada o katolickich członkach swojej rodziny?

Wydaje się, że lider PO został wprowadzony w błąd. Ktoś nawkładał mu do głowy, że sukces wyborczy kojarzonego z lewackimi organizacjami Rafała Trzaskowskiego to dowód, że nowe pokolenie, którego tak bardzo Tusk się obawia, jest lewicowe i radykalnie antyklerykalne. Jestem skłonny założyć, że były „król Europy” naprawdę w to uwierzył, kupując bajkę o wielkiej zmianie, jaka dokonała się w Polsce. Brnął więc w dość łopatologiczny przekaz. Sam zachowywał ostrożność, ale już w trakcie Campusu Przyszłość spuścił ze smyczy swoje wściekłe psy i pozwolił szarżować takim politykom, jak choćby Sławomir Nitras, wzywający do spiłowania katolików z rzekomych przywilejów. Sporo w tym starej, Tuskowej metody. Były premier nim zajął jednoznaczne stanowisko, zawsze sondował je swoimi ludźmi, wyczuwając nastroje. Nitras, jak to Nitras – zawsze można go obsobaczyć i powiedzieć, że przesadził. Tusk w Płońsku zdystansował się do jego antykatolickich szarż, wysyłając jednoznaczny sygnał, iż nie zamierza walczyć z katolikami. Zwyciężyła mądrość etapu.

Ale stosowana przez byłego premiera metoda nie jest wcale nieszkodliwa. To, że zorientował się, iż ostrym antyklerykalizmem nie da się zdobyć głosów Polaków nie oznacza, że nie pozostawił za sobą rozgrzanego do czerwoności konfliktu, rozkręconej machiny nienawiści do katolików.  Profanacja krzyża w Szczecinie i atak na miejscowego księdza uzmysławiają, jakie są skutki głupot wygadywanych przez polityków dla pozyskania sympatii tej czy innej grupy ludzi. Owszem, są oni przekonani, że odpowiadają jedynie na nastroje, chcąc pozyskać sondażowe poparcie. Nitras zapewne zebrał pochwały za swój atak na katolików. Kłopot w tym, że takie słowa nie trafiają w próżnię – stają się przedmiotem sporów a nierzadko wręcz zachęcają do działania.

Tusk stosując liczne uniki, zdaje się lekceważyć społeczne skutki swoich wolt. Teraz powściągnął Nitrasa, ale przecież nadchodząca jesień może być kolejnym medialnym festiwalem nienawiści do Kościoła. Sezon otwiera książka „Gomora” ale w kolejce jest publikacja o kard. Dziwiszu i zapewne jeszcze kilka innych demaskatorskich materiałów. Nie, wcale nie lekceważę wagi zarzutów ciążących dzisiaj na Kościele. Ale trudno naiwnie zakładać, że kolejne publikacje książkowe czy filmy fabularne lub dokumentalne, nie podgrzewają społecznych emocji. Nie wierzę też, że politycy nie zapragną wskoczyć na wzbierającą falę kolejnych ciosów mierzonych w kierunku hierarchów polskiego Kościoła. Kiedy kolejni harcownicy będą prześcigać się w coraz bardziej brutalnych atakach, nastroje znów zaczną buzować. Cóż z tego, że Tusk w pewnym momencie powie „dość” deklarując pokojowo, że przecież nie o Kościół w tej wojnie chodzi, ale o PiS i Jarosława Kaczyńskiego? Czy to wiele zmieni? Prędzej czy później znów nienawiść wyrwie się spod kontroli, by eksplodować aktami agresji w świątyniach i wobec kapłanów.

Tomasz Figura

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij