O zmianę decyzji dotyczącej sprzedaży preparatu ellaOne bez recepty zaapelowała do Ministra Zdrowia Naczelna Rada Aptekarska (NRA). Polski rząd zdecydował, że ellaOne będą mogły kupić nawet 15-latki. – Pomijając sprawy światopoglądowe to jest decyzja całkowicie nieodpowiedzialna jeśli chodzi o zdrowie publiczne – stwierdza w rozmowie z KAI Andrzej Denis, rzecznik Gdańskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej.
„Biorąc pod uwagę działania niepożądane tabletek zawierających octan uliprystalu i interakcje z wieloma lekami, Prezydium Naczelnej Rady Aptekarskiej uważa, iż bezpieczniejsze dla zdrowia kobiet byłoby wydawanie tych tabletek wyłącznie na receptę (…) – czytamy w wydanym 21 stycznia stanowisku Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Wesprzyj nas już teraz!
W dokumencie Rada przestrzega przed częstym stosowaniem tych tabletek, bo powodują one zaburzenia hormonalne i rozregulowanie cyklu menstruacyjnego. „Jest to duża ingerencja w układ hormonalny, co przy częstym stosowaniu może w konsekwencji stwarzać problemy z zajściem w ciążę, a później nawet przyspieszyć przekwitanie. Nie są też znane skutki oddziaływania octanu uliprystalu na płód, jeśli po zażyciu tabletki hamującej lub opóźniającej owulację dojdzie do implantacji zarodka” – tak uzasadniają swoje stanowisko farmaceuci.
Jak wyjaśnia w rozmowie z KAI rzecznik Naczelnej Rady Aptekarskiej, Eugeniusz Jarosik, Rada w apelu do MZ podkreśla przede wszystkim względy zdrowotne. Dodaje przy tym, że skoro ellaOne została uznana za preparat OTC (wydawany bez recepty), to żadna apteka nie ma obowiązku zamawiania go w hurtowniach.
– Tak jak w przypadku innych preparatów bez recepty, nie w każdej aptece wszystko jest dostępne. Obowiązek dostępności dotyczy tylko leków refundowanych. A to po pierwsze nie jest lek tylko produkt farmaceutyczny. Trudno więc mówić o jakichkolwiek konsekwencjach wobec farmaceutów, którzy postanowią nie sprzedawać tego preparatu. Tu nie mamy do czynienia z efektem terapeutycznym ale z określonym działaniem nie w celu terapii – powiedział Jarosik.
Ministerstwo Zdrowia nie odpowiedziało na razie na apel zawarty w stanowisku Prezydium. Rzecznik NRA przyznaje, że wśród 30 tys. farmaceutów znaleźli się też tacy, którzy uważają, że stanowisko Rady jest niepotrzebne, albo nie rozumieją do końca idei czy powodów, dla których zostało wydane. Ale – jak dodaje – jest to niewielki odsetek farmaceutów.
Tymczasem właściciele niektórych aptek zapowiadają, że nie będą sprzedawać pigułki, nie tylko ze względu na światopogląd, ale przede wszystkim ze względu na szkodliwość tego preparatu.
23 stycznia polski rząd ostatecznie zdecydował, że ellaOne będzie dostępna bez recepty dla osób, które ukończyły 15 lat. – Pomijając sprawy światopoglądowe, jest to decyzja całkowicie nieodpowiedzialna jeśli chodzi o zdrowie publiczne – powiedział w rozmowie z KAI Andrzej Denis, rzecznik Gdańskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej i właściciel jednej z trójmiejskich aptek. I zapowiada, że w jego aptece takiej pigułki nie będzie. – To jest kwestia etyki aptekarza – nie można sprzedawać preparatu, który zabija życie – wyjaśnia.
Powołując się na różnice w treści ulotki dołączonej do preparatu ellaOne w naszym kraju i w Wielkiej Brytanii, Denis podkreślił, że Polacy są świadomie wprowadzani w błąd. – W angielskiej wersji jest informacja o działaniu wczesnoporonnym, w polskiej takie informacje są eliminowane z przestrzeni publicznej, nie mówi się o tym – zauważa farmaceuta. – To jest katastrofalne w skutkach działanie na szkodę kobiet. Potem będziemy z pieniędzy publicznych finansować leczenie konieczne po braniu takich pigułek – dodaje.
Z doświadczenia farmaceuty wynika, że młodzi ludzie, którzy przychodzą do apteki z zamiarem kupna preparatu zawierającego octan uliprystalu, nie wiele wiedzą o skutkach stosowania takich pigułek. – W takiej sytuacji zawsze staram się spokojnie wyjaśnić jaki jest mechanizm działania – mówi Denis.
EllaOne została uznana za preparat OTC, czyli sprzedawany bez recepty. Apteki zatem nie mają obowiązku zapewnienia dostępności specyfiku. Jeśli jednak pigułka jest dostępna w aptece, pracownik nie może odmówić sprzedaży, powołując się np. na klauzulę sumienia, bo ta farmaceutów nie obowiązuje. Choć, jak zapowiedział rzecznik Gdańskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej, „będziemy dążyć do tego, żeby taki zapis obowiązywał”.
KAI