Szokujący wpis na Twitterze rzecznika prasowego Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz działacza Partii Razem, Samuela Nowaka wywołał niemałe poruszenie w sieci. Niewykluczone, że pracownik poniesie w związku z tym surowe (już zapowiedziane przez UJ) konsekwencje i na tym sprawa zapewne się skończy. Warto jednak rozważyć tę opinię w szerszej perspektywie, która pozwoli zobaczyć, że „Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, niż się ich śniło waszym filozofom” [William Szekspir, „Hamlet”].
Przez media społecznościowe przeszła nawałnica po wpisie rzecznika prasowego Instytutu Psychologii UJ sugerującym, że z ludzkiego płodu można zrobić nawet „farsz do pierożków”, ponieważ – w jego ocenie – nie jest to istota ludzka, a więc „who cares?” Sprawę nagłośnił szef Ośrodka Monitorowania Antypolonizmu i szczeciński radny Dariusz Matecki, który publicznie zwrócił się nie tylko do władz najstarszej polskiej Alma Mater, ale też do lidera partii Razem Adriana Zandberga z pytaniem, czy popiera „takie kulinarne rozwiązania?”
Sam autor wpisu w rozmowie z Mateckim kuriozalnie skomentował pomysł, powołując się na rzekomo pokazywany w 2004 r. w Polsce film „na temat robienia z płodów farszu do pierogów”. W sieci natychmiast pojawił się Apel Do Władz Uczelni postulujący odcięcie się od słów Samuela Nowaka oraz wyciągnięcie wobec niego stanowczych konsekwencji. W nawiązaniu do wpisu, na Twitterze Uniwersytetu Jagiellońskiego opublikowano komunikat, w którym władze wyraziły oburzenie z powodu zamieszonych na prywatnym koncie pracownika treści, jednocześnie zapewniając, że wyrażony przez niego pogląd nie jest stanowiskiem uczelni. Zapowiedziano również, że rzecznik Instytutu Psychologii UJ zostanie wezwany do złożenia pilnych wyjaśnień przed swoim bezpośrednim przełożonym. Według najnowszych informacji rzecznika UJ Adriana Ochalika, „Po wnikliwym przeanalizowaniu sprawy podjęto decyzję o wyciągnięciu konsekwencji służbowych wobec pracownika. Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, po uzyskaniu opinii związków zawodowych, umowa o pracę z Panem Samuelem Nowakiem zostanie rozwiązana”. Więcej o sprawie przeczytasz TUTAJ.
Wesprzyj nas już teraz!
Reakcja władz Uniwersytetu powinna cieszyć, bo pokazuje, że – póki co – nie ma zgody na tak posunięte barbarzyństwo w wyrażaniu opinii. Ale „robienie z płodów farszu na pierogi” wcale nie musi być tylko jaskrawym i sugestywnym sposobem określenia swojego podejścia do człowieczeństwa nienarodzonych dzieci; z czasem może się okazać całkiem poważnym postulatem.
Może trudno w to w ogóle uwierzyć, ale już sam fakt zabijania najbardziej bezbronnych i niewinnych ludzi w majestacie prawa świadczy o tym, jak bardzo rzeczywistość, w której przyszło nam żyć, zasługuje na miano barbarzyńskiej, choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne, naukowe (por. św. Jan Paweł II, Kalisz, 4 czerwca 1997 r.). A barbaryzacja postulatów dotyczących możliwości dokonania aborcji wyraźnie postępuje. Feministyczna organizacja Dziewuchy Dziewuchom w niedawnym wpisie zamieszczonym w mediach społecznościowych domagała się przyzwolenia do zabijania dzieci w łonach matek na życzenie… do końca ciąży! W facebookowym poście organizacji możemy przeczytać:
Uwaga, wjeżdża ostra kalibracja i nie ma zmiłuj. (…)Prawa reprodukcyjne to nie jest dla nas modne hasło, a nasz aktywizm nie jest sposobem na zbicie politycznego kapitału. Aborcja jest Prawem Człowieka, kwestią empatii, świadczeniem medycznym i kwestią socjalną. Każdą z tych płaszczyzn mamy rozpykaną i nie będziemy dłużej znosić aborcyjnej stygmy. Wysłuchałyśmy zbyt wielu aborcyjnych historii, przeczytałyśmy zbyt wiele badań i przestudiowałyśmy zbyt wiele książek, żeby akceptować dziurawe kompromisy. Interesuje nas wolność, a nie proszenie się o wielkoduszność polityków. Jeśli rozumiesz co znaczy hasło „za wyborem”, te grafiki nie będą dla Ciebie zaskoczeniem. Ale jeśli czytając je, poczujesz dreszcz zgorszenia, to znaczy, że wieloletnia indoktrynacja oszołomów zrobiła Ci chaos między uszami. W tej sytuacji możemy jedynie doradzić: wyjdź z antyaborcyjnego matrixa.
Wpis opatrzono grafikami, z których wynika, że „aborcja nie musi być trudnym doświadczeniem”, że „każdy powód do przerwania ciąży jest równie istotny”, że „płody nie mają podmiotowości”. A na pytanie czytelniczki, jak miałaby wyglądać aborcja w 39 tygodniu ciąży, „Dziewuchy” odrzekły, że „Kwestia płodu jest wtórna. Może być uśmiercony w macicy lub może być to żywe urodzenie. Noworodek ma własną podmiotowość i przysługuje mu opieka lekarska”. Trudno oczekiwać od feministek elementarnej logiki i precyzji w wyrażaniu swoich opinii, ale nawet popierającym aborcję przekaz o tym, że płód to nie człowiek, a noworodek już tak wydaje się nie kleić. Nie należy się też spodziewać, że bojowniczki o wolność do zabijania ludzi opiszą, jak w istocie wygląda ta procedura na w pełni dojrzałym do życia poza łonem matki dziecku. I jest to barbarzyństwo, na które zgodził się cywilizowany człowiek, wszak legalna (choć z pewnymi ograniczeniami) aborcja dozwolona jest na późnym etapie ciąży w stanie Nowy York w USA czy w Kanadzie.
Dlatego do wypowiedzi rzecznika Instytutu Psychologii UJ należy podejść poważnie, nawet jeśli był to typowy dla tych środowisk zabieg retoryczny mający na celu podważenie podmiotowości istoty ludzkiej w fazie prenatalnej. Powinniśmy być na to wyczuleni, zważywszy na odbywający się w świecie nielegalny handel organami nienarodzonych dzieci. Choć proceder trwał od lat, o sprawie zrobiło się ponownie głośno za przyczyną Antyaborcyjnej organizacji Center for Medical Progress (CMP) w USA, która w 2020 r. opublikowała film z fragmentami zeznań pracowników wysokiego szczebla aborcyjnego potentata Planned Parenthood, którzy zeznając pod przysięgą, przyznali, że byli świadomi faktu sprzedaży części ciał abortowanych dzieci. W materiale pokazano nagranie, w którym kobieta przy winie i sałatce opowiada o tym, jak dostosowała przebieg aborcji, by „zoptymalizować” pozyskiwanie narządów od nienarodzonych ludzi. Tak pozyskane fragmenty ciał trafiać miały do firmy biotechnologicznej, która wykorzystywała je później do badań medycznych. Nie jest też tajemnicą aborcyjny kontekst produkcji kosmetyków, do którego przyznał się w informacji udostępnionej na swojej stronie internetowej koncern kosmetyczny Neocutis. Znane są również powiązania korporacji farmaceutycznych z aborcją, co wyraźnie ukazał ostatni spór w kwestii moralnej dopuszczalności stosowania preparatów medycznych, które zostały wyprodukowane przy użyciu tkanek lub organów poczętych dzieci. Opisana w mediach była również sprawa spalania ciał nienarodzonych, które były traktowane jako paliwo do kotłów ogrzewających szpitale w Wielkiej Brytanii.
Widzimy więc, że „Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, niż się ich śniło waszym filozofom”, jak pisał William Szekspir w „Hamlecie”, i „robienie z płodów farszu na pierogi” nie musi być wcale jakąś fikcją. I nie jest. Jak donosił przed laty magazyn „The Seoul Times”, przygotowywanie potraw z ofiar prenatalnego morderstwa w Chinach nie jest tam niczym zdrożnym. Relacjonujący sprawę portal se.pl pisał: „przemysł przetwarzania prawdziwych płodów z roku na rok się rozwija. Wszystko przez kult, jakim Chińczycy darzą dbanie o zdrowie. Wszelkie kosmetyki, posiłki i suplementy, które mają poprawić ich kondycje cieszą się ogromna popularnością. Stąd wziął się też proceder gotowania nienarodzonych dzieci. Chińczycy wierzą, że zupa z płodów jest zdrowa, wzmacnia organizm i poprawia odporność. A nawet wspomaga potencję i seksualne zdolności”.
Możemy się tylko domyślać, jak zareagują ludzie przyzwyczajeni do „takich kulinarnych rozwiązań”, gdy w wyniku jakiejś katastrofy (zapewne klimatycznej, jak wieszczą ekologiści) przyjdzie im cierpieć głód…
Anna Nowogrodzka – Patryarcha