„Fatima jest dla nas światłem, które Matka Boża zapaliła dla nas podczas objawień w roku 1917. Najświętsza Maryja Panna zapowiedziała to, co się już wydarzyło, zapowiedziała też to, co nastąpi w przyszłości. Zapowiedziała triumf Jej Niepokalanego Serca. To źródło naszej nadziei, mówiącej nam o Królestwie Maryi” – mówi Sławomir Skiba, wiceprezes Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi, w rozmowie z Łukaszem Karpielem, zastępcą redaktora naczelnego portalu PCh24.pl.
Panie Prezesie, wiele mówi się o wojnie kulturowej toczącej się globalnie, konflikcie między kulturą życia a kulturą śmierci. Można na ten problem spojrzeć szerzej, jako na wojnę o dusze i przyszłość świata. Czy przybliżać się będziemy do Królestwa Maryi, czy też ku królestwu zła? Nasza Ojczyzna również jest terenem tej walki, jak Pan ocenia jej przyszłość?
Wesprzyj nas już teraz!
– Pytając o Królestwo Maryi można stwierdzić, że obecnie znajdujemy się w sytuacji zupełnie przeciwnej wobec tej, której byśmy pragnęli i sobie życzyli jako katolicy. To fatimskie światło niejako nad Polską przygasło, a im noc wydaje ciemniejsza, tym bardziej możemy być pewni, że gdzieś w pobliżu czai się pan tego świata. Znajdujemy się w takim punkcie historii, w którym sam ten mrok wskazuje na odległość dzielącą nas od Królestwa Maryi.
Książe tego świata wydaje się przeświadczony, że zawładnął praktycznie wszystkimi sferami życia. Już sama sytuacja pandemiczna wzbudza w nas tak wiele lęku i pesymizmu, to także jest na rękę złemu. Jednakże, im bardziej ten mrok gęstnieje, im bardziej zdaje się, że zbliżamy się do pewnego apogeum zła w świecie, tym większa powinna być nasza pewność i ufność w triumf Maryi, Tej, która depcze głowę węża. Że do tego zwycięstwa dojdzie – to rzecz pewna. Ten triumf został nam obiecany, zagwarantowany. Czy będziemy mieć w nim udział? To zależy od nas samych, każdego z osobna, wreszcie: od kierunku, w którym pójdzie nasz kraj.
Co my, jako Polacy, jako katolicy, możemy zrobić aby nasz kraj, nasze rodziny i miejsca pracy, przybliżać ku Panowaniu Maryi? By nie wdzierała się ciemność, rozpacz?
– Przede wszystkim musimy odnowić i pogłębić naszą wiarę, dostrzegać to, że istnieje rzeczywistość wykraczająca ponad to, co przed nami, ponad wszystko to co nas przytłacza i wydaje się czasem nad nami dominować. Należy spoglądać poza zło i działanie Złego, bo to zaciemnia naszą perspektywę. Jeśli będziemy się skupiać na naszych lękach, na tym świecie, żyć troską o tu i teraz, nie będziemy w stanie się wyzwolić i spoglądać na świat oczyma wiary.
Każdy z nas potrzebuje nadziei, a jedynym źródłem nadziei jest Chrystus, dawca życia, Pan historii. Konieczna jest nam zawsze wiara żywa i autentyczna; taka wiara, która nie kieruje wzroku na podsuwane nam iluzje. Szatan, jak wszyscy widzimy, korzysta z szerokiego asortymentu środków, stara się wpływać na nas i na naszych bliskich po to, byśmy się zamknęli na tę nadprzyrodzoną perspektywę, bo jeśli ją utracimy, nie będziemy w stanie dbać o nadprzyrodzone życie naszej duszy. A bez tego nie sposób budować Królestwa Maryi w samym sobie, ani tym bardziej na zewnątrz – w domu, pracy, w naszym otoczeniu, w kraju.
Istnieje coś niezwykle bolesnego: w tak wielu przypadkach rezygnuje się ze współpracy z łaską, ustępuje wobec strachu, obaw o swoje życie i zdrowie. Zapomina się o słowach „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mt 16, 26). Kiedy uzależniamy się od naszej wygody, poczucia bezpieczeństwa czy lęku, ponosimy szkodę na duszy. To niesie z sobą proste, oczywiste konsekwencje: człowiek podupada na zdrowiu duchowym, psychicznym i fizycznym.
Służbę Maryi i Jej Królestwu musimy zacząć od samych siebie, zadbania o własne wnętrze, o duszę. Granice tej służby i Królestwa wyznacza tak naprawdę odpowiedź naszego serca, naszej woli. Człowiek żyjący łaską, przepełnionym Bożym Duchem, oddaniem Matce Bożej, „promieniuje” tym, czym tak naprawdę żyje jego dusza. Istnieje przepiękna, niezwykle wartościowa książka dom Chautarda, opata klasztoru w Sept-Fons we Francji, zatytułowana „Życie wewnętrzne duszą apostolstwa”. Już sam tytuł (nie mówiąc o treści) daje nam niezwykle ważną wskazówkę: nie możemy trwać w wewnętrznej pustce i oczekiwać, że na zewnątrz zachodzić będą dobre zmiany. Tę książkę naprawdę warto przeczytać, bo Królestwo Chrystusowe, Królestwo Maryi zaczyna się w nas samych.
https://m.pch24.pl/polska-musi-pozostac-wierna-maryi-pobierz-e-book-nasza-krolowa-najnowsza-publikacje-pch24-pl/
A jednak często można spotkać się z bagatelizowaniem zagrożeń duchowych. Usłyszeć można, że diabeł i satanizm to takie bajki, opowiastki, rzeczy nieistniejące. Czasem nawet i duchowni twierdzą, że szatan stanowi jedynie figurę, coś nieokreślonego; że nie jest osobowym złem.
– Powinniśmy kształtować odpowiednią postawę: nie dawać się zastraszać, nie sprowadzać swojego życia do trwania w wewnętrznej twierdzy. Posiadanie prawdziwie apostolskiego ducha oznacza, że nie możemy być też ślepi na to, co się wokół nas dzieje. Istnienie diabła, jego działanie, to rzeczy oczywiste dla osób wierzących. Dostrzec możemy też pole jego działania: w przestrzeni publicznej, w popkulturze, w postaci różnych nacisków i dążeń ideologicznych, w cechach niektórych systemów politycznych, a także i w sposobie kierowania zniewoleniem, które nas coraz szybciej ogarnia. To wszystko symptomy obecności, działania złego ducha. Stłamszenie, przygniecenie problemami, czarnowidztwo i dekadencja, w którą wpada ten świat, to rzeczy bezpośrednio związane jego działaniem. Nie możemy być na to ślepi, nie możemy być wobec tego obojętni, dlatego jako organizujemy się jako świeccy. Chcemy przeciwdziałać złu w sferze publicznej: społecznej, kulturalnej, politycznej; wszystkiemu, co nosi znamiona zła, a czasem jest wręcz manifestacją złego ducha.
Takie manifestacje nie trudno było dostrzec w ciągu ostatnich miesięcy. Pierwszy przykład z brzegu: nachalna promocja czołowego satanisty w naszym kraju – Nergala – pojawiającego się w telewizji, w „Wyborczej”, w „Polityce”. Tą obecnością promuje antywartości, które przedstawia. Pytany o to, czy działania takie, jak profanacja obrazu Matki Bożej (i inne, podobne akty) są bluźnierstwem, odpowiada, że nie! Że na tym polegać ma wolność, a jeśli komuś się to nie podoba, to niech odwróci wzrok. To rzecz bardzo przewrotna, prowokująca skojarzenie z diabelskim „wyzwoleniem”, złem mówiącym: „To ja cię uwalniam, daje ci wolność”…
– Prawda, na tym polega diabelskie mamienie i nie jest to niczym nowym. Szatan od początku posługuje się takimi właśnie metodami i pokusami. Z drugiej strony widzimy jednak działania ludzi dobrych, zaangażowanych w życie społecznie; obserwujemy działania konkretnych instytucji przynoszące efekt małego egzorcyzmu. Przez takie zaangażowanie duchownych i świeckich szatan traci nerwy, wpada w irytację, jeszcze bardziej się ujawnia. To po prostu prowokuje u niego furię, obserwujemy to z Bożego dopustu w życiu społecznym, kulturze. Dobro niejako go do tego „przymusza”, musi wtedy warczeć, pokazywać swoją ohydę.
Prof. Plinio Corrêa de Oliveira analizując proces antychrześcijańskiej rewolucji doszedł do stwierdzenia, że w którymś momencie musi ona przybrać jawnie satanistyczny charakter. Trudno temu przeczyć, zwłaszcza pamiętając o parodiowaniu Mszy świętej w trakcie homoparad albo czytając, jak w Niemczech ludzie protestujący przeciwko aborcji spotkali się z odpowiedzią w postaci para-satanistycznych rytuałów. Dochodzi do sytuacji, w których maski opadają, dostrzec można faktycznego inspiratora. Także i w przypadku wydarzeń mających miejsce w Polsce.
– Nasze społeczeństwo szeroko otworzyło drzwi na działanie złego ducha. Tam, gdzie wyrugowana została wiara, osobista pobożność, życie sakramentalne i zaangażowanie; gdzie z przestrzeni usuwa się Kościół i oddawanie czci Bogu, powstaje próżnia zajmowana przez złego. Na własne życzenie fundujemy sobie manifestacje jego obecności – coraz bardziej agresywne i bezczelne. Dochodzi do tego wskutek bierności, nie wyłączając wymiaru społeczno-politycznego. Doświadczyliśmy tego także w okresie lockdownu, choć w Polsce nie aż w takiej skali, jak to miało miejsce w innych krajach.
Jestem jednak pewny, że wskutek pewnej dezercji, opuszczenia kościołów, braku życia sakramentalnego, doszło do duchowego spustoszenia. Ile miejsca tak naprawdę pozostawiliśmy złu? W Polsce nie było tak źle, choć nie jest to żadną pociechą, bo te drzwi zostały jednak uchylone. W innych krajach, np. na Słowacji, przez kilkanaście tygodni wierni nie mieli możliwości przystępowania do sakramentów. W perspektywie wiary nie możemy naiwnie myśleć, że takie wydarzenia pozostają bez wpływu na nasze życie osobiste, rodzinne, społeczne i narodowe. Każdy pasterz i każdy wierny, który tego nie dostrzega, jest przewodnikiem ślepym.
Słusznie zauważano, że wskutek lockdownu i zmiany priorytetów systemu opieki zdrowotnej doszło do ofiar. Opieka nad osobami cierpiącymi wskutek chorób innych niż COVID-19 została ograniczona i to przyniosło pewną liczbę ofiar. Mniej jednak poświęca się uwagi „duchowym ofiarom” zamknięcia kościołów, braku życia sakramentalnego. To powinno dawać nam do myślenia i… przerażać. Tak wiernych, jak i Kościół hierarchiczny.
– Są wierni, którzy w kościołach pozostali i ich także dotknęły określone konsekwencje w postaci znacznego upadku czci wobec Najświętszego Sakramentu, ze względu na udzielanie Komunii świętej do rąk. W zeszłym roku Komisja Episkopatu ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wydała dokument przedstawiający szereg wymagań dotyczących takiej formy komunikowania, praktyka im jednak przeczy. Te zalecenia zostały zignorowana, oficjalnie wyrażana troska nie spotkała się z właściwą odpowiedzią.
Ktoś mógłby powiedzieć: ale co w tym złego? Prawda jest taka, że to sprawa niezwykle ważna, spadek czci wobec Chrystusa obecnego pod postaciami eucharystycznymi to coś niezwykle złego. Chodzi o należytą troskę o Ciało Chrystusa – Zbawiciela realnie obecnego w naszych kościołach, którego przyjmujemy do naszej duszy. Taki upadek czci wobec partykuł Hostii także otwiera przestrzeń do działania zła.
Obok istnieje rzeczywistość związana z COVID-19, nerwy, stres, frustracja, nawet przypadku rozpaczy, przeżywane załamania. To wydaje się skutkować przyśpieszeniem antykatolickiej rewolucji. Wyraźnie można było zaobserwować zwiększenie się liczby aktów wymierzonych przeciwko Kościołowi i duchownym, pojawiały się informacje o napadach, włamaniach, profanacjach, przerywaniu nabożeństw, wandalizmie.
– Spodziewam się, że w przyszłości czeka nas eskalacja takiej antykatolickiej nienawiści. Więcej: może dojść do przekierowania frustracji i złości – a mieliśmy tego przykład jesienią zeszłego roku – właśnie w stronę Kościoła, duchowieństwa, ludzi wierzących. To niestety jeszcze przed nami. Historycznie, antychrześcijańska rewolucja sięgała po takie metody, więc jeszcze z niej skorzysta.
Wizja płonących kościołów brzmi nieprawdopodobnie, ale nie jest już taka niewyobrażalna.
– Zwłaszcza, że do takich sytuacji dochodziło już w krajach katolickich, dla przykładu w Kolumbii czy Argentynie. To kraje, które wydają się nam dalekie i egzotyczne, ale tamtejsze społeczeństwa były katolickie. W Ameryce Łacińskiej Kolumbia postrzegana była tak, jak Polska w Europie, jako bastion katolicyzmu. Równocześnie, w Kolumbii Kościół lokalny, hierarchia zezwoliła na zamknięcie kościołów.
W Polsce doszło już do sytuacji, w której wierni musieli bronić swoich kościołów – w trakcie tzw. strajków kobiet. Myślę, że jednym z ważnych obszarów tej walki kulturowej jest właśnie obrona życia. Ilekroć wprowadzane są zmiany prawne chroniące życia, z drugiej strony pojawia się tym większa furia i frustracja.
– Tak, też tak myślę. Takie pozytywne zmiany prawa są pewnego rodzaju „egzorcyzmem”. Za każdym razem, kiedy podnosimy sprawę obrony życie, demony wpadają w furię. Można powiedzieć, że aborcje są czymś w rodzaju masowych ofiar składanych złemu duchowi. Niewinne ludzkie istnienia nie otrzymują możliwości życia na tym świecie, to nie tylko rzecz przeciwna naturze i akt barbarzyństwa, ale też coś, co posiada wymiar duchowy – jest masową zbrodnią, zwróceniem się przeciwko stworzeniu. To wprost otwiera przestrzeń dla działania złego ducha. To proste, zły najzwyczajniej nienawidzi życia, bo nienawidzi samego człowieka; dla niego jest to pewną „ofiarą”, deklaracją, działaniem ukierunkowanym na zło w wymiarze porządku przyrodzonego, jak i nadprzyrodzonego. Nie wiem, czy istnieją ludzie nieświadomi w tym temacie. Kiedy reagujemy na to zło, ograniczamy pole jego istnienia, to prowokuje to diabelską furię, wyrażaną przez ludzi, którzy w jakiś sposób złu się zaprzedali albo się z nim związali.
W tym samym czasie tak modna stała się kwestia apostazji. Liberalne media zachęcają, ułatwiają, informują jak szybko zerwać z tym „strasznym” Kościołem. To przynosi efekty.
– To zjawisko tragiczne, coś co należy zauważać i nad czym należy ubolewać. Myślę, że zadaniem naszych pasterzy jest przypominanie – z ambon i w katolickich mediach – o konsekwencjach, jakie niesie ten akt. To nie jest urzędowa formalność, tylko rzecz niezwykle poważna, niemal jak podpisanie cyrografu, zbliżenie się do złego ducha ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Oczywiście, każdy apostata napotka kres swego życia. Pan Bóg będzie w trakcie jego życia o niego walczył, ale taki człowiek może najzwyczajniej nie zdążyć z udzieleniem Panu Bogu odpowiedzi. Apostazja jest już sama w sobie zwieńczeniem pewnego procesu. Jeśli zezwala się na publiczne sprzeciwianie się nauce Kościoła, jeśli się tego nie piętnuje, nie przestrzega, że stanowi to zerwanie z Kościołem, to taka sytuacja jest już sama w sobie alarmująca. Nie przypomina się o tym, co powoduje ekskomunikę ipso facto. To przestrzeń dla teologów moralnych i kanonistów, ale wydaje się, że w przypadku młodzieży uczestniczącej w „czarnych” protestach – młodzieży publicznie opowiadającej się po stronie zła – miejsce mają bardzo poważne skutki, chodzi bowiem o kwestionowanie podstawowych zasad moralnych.
A co powiedzieć można o politykach, którzy wprost głosują za takimi ustawami? Tutaj chyba należałoby oczekiwać wyraźnego głosu duszpasterzy. Istnieją przecież przykłady pozytywne, w Stanach Zjednoczonych są biskupi, którzy publicznie napominają, że prezydentowi nie należy udzielać Komunii świętej, bo popiera aborcję, jawnie i publicznie, swoją polityką wspiera jej przeprowadzanie.
– Ta sama naturalna reakcja powinny mieć miejsce też i w Polsce, ilekroć po stronie śmierci stają politycy deklarujący katolicyzm. Pasterze powinni im to uświadamiać, chodzi o świadomość tego, co się tak naprawdę robi. W takiej sytuacji nie istnieje „prawo” do przyjmowania sakramentów, to nie jest ich prywatną sprawą, tylko kwestią publicznego wystąpienia przeciwko nauczaniu Kościoła i publicznych konsekwencji. Dopóki tacy politycy nie odejdą od wcześniejszych deklaracji bądź nie zmienią stanowiska w sprawie wcześniejszych działań, nie mają prawa przyjmować sakramentów. Zadaniem dobrych pasterzy jest pilnowanie owczarni przed wilkami w owczej skórze.
Brak reakcji oznacza przyzwolenie na proces cichej apostazji zachodzącej wewnątrz Kościoła. Wiemy, podkreślali to ostatni papieże, że taka „cicha apostazja” faktycznie istnieje, dochodzić może do niej w szkołach, w trakcie katechezy w kościołach – wówczas, gdy występowanie przeciwko Ewangelii, Prawu Bożemu, nauce Kościoła nie spotyka się z właściwą reakcją; gdy nikt nie mówi: „Dość! Jesteś na złej drodze, sam się wyłączasz ze wspólnoty wierzących, odchodzisz od Chrystusa!” Chodzi tu o konieczność napominania tych, którzy publicznie dokonują grzechów śmiertelnych.
Należy więc patrzeć na kandydatów ubiegających się o urzędy nie tylko pod kątem tego, jak się prezentują i jakie obiecują korzyści, trzeba też brać pod uwagę to, co myślą i mówią, co robią i co robili w przeszłości.
–To są podstawowe kwestie, od tego właśnie powinniśmy zaczynać ocenę kandydatów: jak podchodzą do sprawy życia, nauki Kościoła, małżeństwa. To są sprawy fundamentalne, będąc katolikiem nie można przymykać na to oko. Jeśli widzimy, że polityk deklarujący się jako wierzący – a mamy do czynienia z takimi absurdami – akceptuje i popiera aborcję, pochwala homoseksualne manifestację, podkreśla jeszcze, że będzie ich bronił jako przejawu obywatelskich „swobód”, to nam jako wierzącym nie można popierać takiego człowieka. Udzielenie poparcia oznacza przyłożenie ręki do zła, tak nie zbudujemy chrześcijańskiego porządku. Nie będziemy go budować też wtedy, gdy zło będzie tolerować.
Niektórzy zadają sobie pytanie: ale co ja mogę zrobić? Nie mam możliwości, nie mam środków, nie mam czasu… Przywołuje się czasem taki obraz: nim obmyślano sposób pojmania i oskarżenia Chrystusa, światło w siedzibie Sanhedrynu paliło się przez całą noc.
– Musimy pamiętać, że ludzie, którzy oddali się na służbę zła – czasem są to wprost sataniści, nie ci krzykliwi, tylko sataniści systematycznie praktykujący zło na co dzień – tworzą coś w rodzaju krzywego zwierciadła odbijającego rzeczywistość ludzi służących Bogu. Z jednej strony wiara, modlitwa, praktyki sakramentalne, umacnianie więzi z Bogiem; z drugiej strony stoją ludzie oddający się złemu duchowi, praktykujący rytuały okultystyczne, pogłębiający więź ze złym, stający się jego niewolnikami. Tacy sataniści są systematyczni w swoim podejściu, nie jest to fikcją, ani bajką. To napawa zgrozą: tacy ludzie istnieją, żyją w naszych miastach, w naszym sąsiedztwie – zapewniam o tym. Tacy ludzie myślą o tym, w jaki sposób rozszerzać zło. Powinniśmy dobrze i szczerze się nad tym zastanowić. Jeśli ludzie wiary nie będą roztropni, jeśli okażą się ślepi na zło, to będzie to oznaczało zaciskanie pętli narzuconej na ich szyje.
Nie można jednak popadać w rozpacz.
– Wiemy, że w trakcie egzorcyzmów diabeł stara się często przestraszyć egzorcystów. Strach jest działaniem złego ducha, nie pochodzi od Pana Boga.
Czasem podobno wystarczy, że pokaże człowiekowi jego własne grzechy…
– Tak, to taki diabelski sposób. Najpierw człowiek jest wabiony i prowadzony do wielu grzechów, a potem następuje zwrot; zły duch mówi tak: „Jesteś samą nędzą, jesteś zgubiony, nic nie możesz już zrobić, nie ma dla ciebie znikąd pomocy”. Nawet jeśli ludzie oddają się złu licząc na jakieś profity, to szatan tak naprawdę nimi gardzi. Zły duch nie jest wierny, on potrzebuje tylko narzędzi, później pokazuje człowiekowi jego nędzę. Szatan nie jest wierny, nie „kocha” swoich sług; przeciwnie, gardzi nimi, nienawidzi ich.
To prowadzi nas do odpowiedzialności, do tego, czym żyjemy, do naszego apostolstwa. Jest Pan wiceprezesem Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi. Jedną z podejmowanych form działalności jest Apostolat Fatimy – upowszechnianie przesłania fatimskiego, powiększanie grona ludzi, którzy przesłanie to przyjmują, modlą się, angażują.
– Fatima jest dla nas światłem, które Matka Boża zapaliła dla nas podczas objawień w roku 1917. Najświętsza Maryja Panna zapowiedziała to, co się już wydarzyło, zapowiedziała też to, co nastąpi w przyszłości. Zapowiedziała triumf Jej Niepokalanego Serca. To źródło naszej nadziei, mówiącej nam o Królestwie Maryi. Wiemy o tym dzięki objawieniom samej Matki Bożej, ale także i dzięki świętym. Taką wiarę posiadał m.in. św. Maksymilian Maria Kolbe: w powodzi zła, w której pogrąża się świat, Matka Boża nad nami czuwa, jest naszą Panią, Królową, Wspomożycielką, Pośredniczką wszelkich łask. Ona jest naszą kochającą Matką, nie istnieje większa ani głębsza matczyna miłość. Równocześnie, kiedy wydaje się, że zło odnosi jeszcze większe triumfy, tym bardziej powinniśmy utwierdzać się w przekonaniu, że Matka Boża jest przy nas, że odniesie triumf nad złem. Matka Boża zawsze z troską zwraca się do swoich dzieci i mówi im: opamiętajcie się, wróćcie do modlitwy, uciekajcie się do mojego wstawiennictwa i opieki, odmawiajcie codziennie różaniec, pokutujcie. Dlatego grono Apostołów Fatimy jest tak ważne, to ludzie, którzy powinni żyć nadzieją opartą na słowach „na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje!” Bez względu na wszystko, co się jeszcze wydarzy. To Apostolat dla każdego, kto chce realizować Jej przesłanie, służyć Matce Bożej i być jej narzędziem.
Dziękuję za rozmowę.
KLIKKNIJ W LINK PONIŻEJ:
https://www.apostolatfatimy.pl/
Apostolat Fatimy to szczególna forma zaangażowania Przyjaciół i Dobrodziejów Stowarzyszenia im. Ks. Piotra Skargi w aktywne propagowanie Orędzia Matki Bożej Fatimskiej poprzez wsparcie modlitewne i finansowe.
Apostolat istnieje od 2003 roku, a liczba członków przekroczyła już ponad 61 tysięcy osób! Uczestnictwo w Apostolacie to odpowiedź na wezwanie Maryi, która zachęciła nas do ofiarowania się za grzeszników, zapewniając przy tym: W końcu Moje Niepokalane Serce zatryumfuje! Apostołowie Fatimy poprzez swą działalność, wypełniają przykazanie Pana Jezusa, obowiązujące wszystkich katolików.
KLIKKNIJ W LINKI PONIŻEJ:
Apostolat Fatimy to liczne przywileje.
Przeczytaj uważnie i dowiedz się, co zyskasz