Szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej Ben Bernanke oświadczył, że ożywienie w amerykańskiej gospodarce postępuje, ale luźna polityka pieniężna wciąż jest jej potrzebna. Pojawiają się głosy, że FED odstąpi od druku pieniądza jesienią tego roku, zaś kilku członków Federalnego Komitetu Otwartego Rynku zrobiłoby to już w czerwcu.
Bernanke podczas wystąpienia przed amerykańskim Kongresem uzależnił dalsze prowadzenie luzowania polityki pieniężnej od sytuacji makroekonomicznej, w tym szczególnie od sytuacji na rynku pracy. Zajął przy tym „salomonowe” stanowisko, dając warunkowe, zielone światło kontynuacji programu skupu obligacji. Na forum Federalnego Komitetu Otwartego Rynku nadal przeważa pogląd, że potrzeba dalszej poprawy na rynku pracy, aby można było rozważać zmiany w kontynuowanym przez FED programie skupu aktywów. Kilku członków komitetu byłaby gotowa wprowadzić modyfikacje już na następnym posiedzeniu, czyli 17-18 czerwca.
Wesprzyj nas już teraz!
Szef FED-u nie powiedział ani „tak”, ani „nie”. Uzależnienie amerykańskiej gospodarki i finansów od monetarnej kroplówki i zagrożenia z nią związane są tak silne, że Bernanke zdaje sobie dobrze sprawę z tego, że kontynuowanie „luzowania ilościowego” może doprowadzić do katastrofy. Z drugiej strony, wie również o tym, że komunikat o nagłym zakończeniu kolejnej rundy dodruku pieniądza miałoby taki sam skutek, bo dałoby inwestorom sygnał do masowego odwrotu od amerykańskich papierów dłużnych. Dlatego w swym wystąpieniu przed Kongresem Bernanke ostrożnie przygotował inwestorów, stwierdzając, że wygaszanie programu skupu obligacji może nastąpić za mniej więcej kwartał.
Uważna analiza wypowiedzi szefa Rezerwy Federalnej ukazuje, czego boją się amerykański rząd i bank centralny – wzrostu wartości własnej waluty. Bernanke stwierdził, że przedwczesne zacieśnienie polityki monetarnej może spowolnić lub zakończyć proces odbicia w amerykańskiej gospodarce. Źle się dzieje, gdy najważniejszy bankier w państwie uważa, że wzrost gospodarczy osiągany jest dzięki drukowaniu pieniądza. Historia pokazuje, że ma to opłakane skutki. Szef FED-u obawia się również spadku inflacji. Politykom i bankierom na całym świecie jest obecnie nie na rękę zwiększać siłę swoich walut, ale przeciwnie – wolą je osłabiać, by w ten sposób prowadzić wojny walutowe. Spirala druku pieniądza doprowadziła do tego, że, bojąc się utraty konkurencyjności, państwa muszą podejmować decyzje na rzecz luzowania polityki monetarnej. Spirala ta zaś prowadzi prosto nad przepaść, z której upadek będzie bardzo bolesny.
Tomasz Tokarski
Źródło: obserwatorfinansowy.pl, bankier.pl