W minionym tygodniu z ust ważnych polityków ukraińskich padły wobec Rosji nowe oskarżenia – o przygotowywanie ataku wojskowego z kierunku Naddniestrza oraz o wspieranie sił, które będą mogły doprowadzić do federalizacji Ukrainy.
Za działania wspierające siły federalizacyjne na Ukrainie odpowiada – według służb specjalnych Ukrainy – Rosja i jej agenci oraz osoby utrzymujące kontakt z wyznaczonym do tego zadania i rezydującym w Moskwie Oleksandrem Czulidinem. Jak stwierdził szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wasyl Hrycak, niektórzy z działaczy profederacyjnych na Ukrainie mieli w ostatnim czasie nawet po 150 połączeń z telefonem Czulidina. U osób tych przeprowadzono już 20 rewizji.
Wesprzyj nas już teraz!
W tym czasie prezydent Ukrainy Petro Poroszenko przypomniał problem stacjonowania rosyjskich oddziałów w niekontrolowanym przez Mołdawię Naddniestrzu. Liczebność tych wojsk, według Poroszenki, nie jest wielka, ale może sprawiać kłopoty w przypadku agresji na teren Ukrainy. Według ukraińskojęzycznego portalu BBC, Poroszenko miał stwierdzić, że wokół granic ukraińskich Federacji Rosyjska rozmieściła około 50 tys. swoich żołnierzy, jednocześnie zaprzeczając obecności wojskowych na terenie Ukrainy, do której Moskwa już nie zalicza Krymu.
W celu wewnętrznej destabilizacji państwa, obchodzącego 25-lecie niepodległości w sierpniu ubiegłego roku, mają służyć działania służb ukraińskich, wykorzystujących do współpracy obywateli Ukrainy. W tym osoby zajmujące różne stanowiska we władzach Ukrainy – w administracji państwowej i w regionach.
Gdy w 2014 roku doszło do aneksji Krymu i ogłoszenia powstania separatystycznych republik z stolicami w Doniecku i Ługańsku, analitycy i politycy rozważali, jakie następne regiony mogą wypowiedzieć posłuszeństwo Kijowowi. Typowano oczywiście sąsiadujące z Donbasem obwody, zamieszkałe przez ludność rosyjskojęzyczną (tak deklarują się niektórzy Ukraińcy) i Rosjan. Dywagowano również, jak zachowają się obwody Odeski (kulturowo silnie ciążący ku Rosji) oraz Zakarpacki, historycznie ciążący do obszarów tworzących kiedyś monarchię austro – węgierską, głosujący odmiennie niż zachodnia Ukraina i zamieszkały przez liczną mniejszość węgierską.
Ostrzegając teraz przed nową falą działań rozbijających unitarny charakter państwa ukraińskiego, inspirowaną z Rosji, szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wasyl Hrycak wymienił kilka organizacji, które zostały zidentyfikowane jako te, które dążą do federalizacji. Z ust szefa SBU padły nazwy m.in. podmiotów z Odessy, Dniepropietrowska (od ubiegłego roku zmiana nazwy miasta na Dnipro), Zaporoża i Charkowa.
Federalizacja Ukrainy była jedną z propozycji sugerowanych m.in. przez Rosję, której zależało na osłabieniu wpływu Kijowa na regiony zamieszkałe przez mniejszości narodowe i w dużej części niechętne władzom państwa po Euromajdanie w 2014 roku. Wcześniej status Republiki Autonomicznej miał Krym a Sewastopol miał specjalny status i był terenem spornym Rosji oraz Ukrainy po 1991 roku. Unitarny charakter państwa może wzmocnić przeprowadzana obecnie reforma administracyjna, budująca podobny, trzystopniowy, układ samorządów jak w Polsce.
Federalizacja państwa oznaczałaby większą samodzielność regionów (obwodów) oraz konieczność podziału kompetencji i pieniędzy między centralę a regiony. Kijów obawia się nie tylko utraty kontroli nad środkami finansowymi, ale i zbyt dużej samodzielności niektórych regionów oraz dużych miast. Tamtejsze rady mogłyby, korzystając z samodzielności, prowadzić własną politykę edukacyjną, kulturalną i językową, podczas gdy tendencja Kijowa jasno pokazuje chęć budowy państwa z jednym językiem oraz z scentralizowaną polityką kulturalną i edukacyjną.
Źródła: Nowiny Połtawszczyny, Ukrinform, www.bbc.com/ukrainian
Jan Bereza