5 grudnia 2014

Kampania Amnesty International miała zachęcić do poparcia Konwencji Rady Europy o przemocy wobec kobiet. Obraźliwe w stosunku do mężczyzn przesłanie przyniosło jednak odwrotny skutek. Wywołało  niemal powszechną falę krytyki – od zwykłych internautów nawet po znaną z czynnego wspierania rewolucyjnych projektów eksminister Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz. Akcja okazała się marketingową i merytoryczną klapą. Pokazała marksistowskie oblicze radykalnego feminizmu postrzegającego życie rodzinne jako arenę walki klas.


Elegancko ubrany mężczyzna trzymający zakrwawioną miotłę i czyszczący kuchenną podłogę ze śladów krwi swoich ofiar-domowników. W tle napis: „To nieprawda, że mężczyźni nie robią nic w domu”. Tak wygląda sugestywny plakat z nowej kampanii Amnesty International, umieszczony przez organizację na jej facebookowym profilu. Pod nim widnieje napisany mniejszymi literami tekst: „Przemoc domowa jest nadal powszechna, prawie 90% ofiar to kobiety i dzieci. Złóż swój podpis, aby to zmienić. Wezwij polskie władze do ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”. W ten sposób Amnesty International zachęca do ratyfikacji mocno zideologizowanej Konwencji Rady Europy, w której realny, choć znacznie wyolbrzymiony problem społeczny staje się pretekstem do brutalnego ataku państwa na autonomię rodziny. Przekaz plakatu jest jasny: przemoc to zjawisko wszechobecne, domena mężczyzn, często popełniana w białych rękawiczkach.  

Wesprzyj nas już teraz!

Jeśli kampania miała wzbudzić kontrowersje, to cel został osiągnięty. O ile jednak jej inicjatorzy chcieli zachęcić odbiorców do poparcia feministycznych postulatów, efekt okazał się odwrotny do zamierzonego. Świadczą o tym komentarze na facebokowym profilu organizacji – zdecydowanie przeważały sądy negatywne. Komentujący zarzucali AI podstawowe błędy marketingowe, spłycanie tematu, zniechęcanie do walki z rzeczywistą przemocą, a także… szowinizm i seksizm. Pod wpływem zmasowanych komentarzy Amnesty International opublikowała na facebook.com krótkie przeprosiny skierowane do tych, którzy poczuli się urażeni. Za usprawiedliwienie posłużyć miała konieczność „niezwłocznej reakcji” i wyrazistej kampanii. Jednak także to tłumaczenie nie spotkało się ze zrozumieniem użytkowników. Zwracali oni uwagę na to, że wyrazistość a obraźliwy charakter to dwie różne rzeczy.  

Co ciekawe, wśród krytyków akcji Amnesty International pojawiła się nawet była pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Jej zdaniem, kampania opiera się na fałszywym wzorcu feminizmu, który niepotrzebnie antagonizuje kobiety i mężczyzny. Europosłanka sprzeciwia się przedstawianiu stereotypów na temat roli mężczyzn, zwracając uwagę na ich wyłącznie negatywną rolę. „Prawa kobiet nie są grą o sumie zerowej. Nikt nie musi przegrać, żeby wygrać mógł ktoś. Prawa kobiet nie są wymierzone w mężczyzn. Emancypacja i samodzielność ekonomiczna kobiet nie są zagrożeniem dla rodziny. Mężczyźni to nie jest płeć oprawców. Skończmy z tymi stereotypami!” – napisała europarlamentarzystka na łamach kozlowskarajewicz.natemat.pl.

Braki merytoryczne


Kampanii zarzucano też braki merytoryczne. Wprawdzie reklama rządzi się swoimi prawami, ale błędy dotyczące faktów są niedopuszczalne. Twierdzenie, że „prawie 90 proc. ofiar przemocy to kobiety i dzieci” nie znajduje odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jak podaje na swej internetowej stronie Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, wśród wszystkich ofiar przemocy mężczyźni stanowią 39 procent. Kobiety są w 9 na 10 przypadkach obiektami przemocy seksualnej. Inaczej jednak rzecz się ma w przypadkach agresji fizycznej (mężczyźni są ofiarami w 37 proc. zdarzeń) oraz psychicznej (36 proc.). Jeśli chodzi o sprawców tego typu przestępstw to ogółem mężczyźni odpowiadają za 70 proc. przypadków, w których dochodzi do przemocy – wynika z badań TNS OBOP przeprowadzonych dla resortu polityki społecznej.   

Kampania Amnesty International nie znajduje więc żadnego uzasadnienia, ani marketingowego, ani merytorycznego. Stanowi przykład sztucznego antagonizowania płci. Trudno uniknąć tu analogii z marksizmem, którego przedstawiciele dążyli do przeciwstawienia sobie dwóch klas: kapitalistów i proletariuszy. Tymczasem, choć wyzysk w zakładach pracy niewątpliwie miał i ma nadal miejsce, to zasadniczo poprawne relacje pracodawca – pracownik są korzystne dla obydwu stron. Nie jest prawdą jakoby między nimi z zasady musiała toczyć się walka bądź też jakoby każdy lub niemal każdy pracodawca był wyzyskiwaczem. Nadużycia zaś mają miejsce po obydwu stronach.

Podobnie, owszem, między mężczyznami i kobietami dochodzi niekiedy do sytuacji patologicznych. Jednak zasadniczo obydwie płcie dopełniają się wzajemnie i są sobie nawzajem potrzebne. Normalna rodzinna relacja nie jest więc obszarem stałej walki „klas”, lecz wzajemnej współpracy. Niestety, Amnesty International zdaje się o tym nie wiedzieć. Nic w tym dziwnego, wszak nie od dziś wiadomo, że organizacja ta zamiast rzeczywistej obrony pokrzywdzonych coraz agresywniej zajmuje się promocją rewolucji kulturowej.

Marcin Jendrzejczak

 



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 440 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram