Święty Augustyn to bez wątpienia jeden z najważniejszych filarów cywilizacji europejskiej – jego myśl odcisnęła niezatarte piętno na mentalności Zachodu. Bez przesady rzec można, iż rzymski Kościół „myśli świętym Augustynem”. Zresztą i na protestantach ciąży ogromny dług wdzięczności wobec świętego z Hippony – wszak z jego to nauki Luter wywiódł swą herezję, Kalwin zaś wołał z przekonaniem: Augustyn jest cały nasz! Trudno zaprawdę o myśliciela bardziej wpływowego.
Wesprzyj nas już teraz!
Warto wracać do świętego Augustyna – jego pisma, choć powstałe z górą półtora tysiąca lat temu, nie przestają zachwycać aktualnością, ba, niektóre wydają się wręcz skierowane do dzisiejszych chrześcijan. Czyż bowiem nie jak zatroskana o stan ducha XXI wieku publicystyka brzmi opus magnum afrykańskiego Doktora Kościoła – De civitate Dei?
Ów traktat O państwie Bożym przedstawia dzieje świata jako historię dwóch państw – istniejących równolegle, lecz diametralnie różnych – państwa Bożego oraz państwa ziemskiego. Pierwsze z nich to domena wszystkich ludzi podążających za Chrystusem Królem, gdy mieszkańcy drugiego maszerują równym krokiem pod sztandarami szatana.
Poddani Króla Niebieskiego są ludźmi wolnymi, z własnej chęci i potrzeby współpracującymi z Łaską Bożą, obywatele zaś państwa ziemskiego to niewolnicy – przede wszystkim samych siebie, własnych słabości, ambicji i żądz.
Dwie miłości – pisze biskup Hippony – zbudowały dwa państwa: miłość własna aż do pogardy dla Boga i miłość do Boga aż do pogardy dla siebie. Jedna czci siebie samą, druga Pana; jedna żebrze o sławę wśród ludzi, największą chwałą drugiej jest Bóg.
Próżno jednak szukać ich odpowiedników wśród istniejących państw czy politycznych systemów. Granica między nimi – podobnie jak granica między Chrystusem a złem – przechodzi bowiem w nas samych. To granica – jak trafnie zauważa wybitny znawca starożytności chrześcijańskiej, kanadyjski franciszkanin, Adalbert G. Hamman – między moją duszą pogańską, a moją duszą chrześcijańską. Granica niedostrzegalna dla wszystkich prócz Boga.
Państwo Boże nie jest też modelem idealnego ustroju – święty Augustyn przestrzega przed próbami wprzęgnięcia Boga do ochrony doczesnych struktur, które, z samej definicji kruche i nietrwałe, muszą podlegać rozkładowi. Z drugiej strony, wcale nie potępia on istniejących państw, nie głosi też ucieczki z tego świata, a wręcz przeciwnie: twierdzi, że miejsce chrześcijan jest w służbie publicznej – mają tam świecić przykładem. Mogą, wręcz powinni zajmować nawet najwyższe stanowiska w swoich państwach, pod warunkiem jednak, iż nie stracą z oczu państwa Bożego. Nawet pośród wrogów, nawet w największym niebezpieczeństwie. Nie wolno bowiem uchylać się od poświęceń, tłumacząc to złymi czasami. Czasy są takie, jacy my jesteśmy. Nie ma dobrych czasów, są tylko dobrzy ludzie.
Autor Państwa Bożego dzieli ludzi na mieszkańców ziemi, dostrzegających jedynie doczesny aspekt własnej egzystencji, oraz pielgrzymów, których celem jest państwo niebiańskie – Królestwo Boże, gdzie czeka na nas Jezus, gdzie wraz z Nim mamy królować. Więc idź – woła święty – idź, nie błądząc ani nie drepcząc w miejscu. Śpiewaj i maszeruj.
Biskupowi Hippony trudno zarzucić prawienie kazań oderwanych od rzeczywistości – żył on wszak w nader burzliwych czasach – na własne oczy widział, jak przemija postać tego świata (1 Kor 7, 31). Kiedy Hipponę oblegli najdziksi wśród zachodnich barbarzyńców Wandalowie, nie ustając w duszpasterskim trudzie, stał się duszą oporu.
Święty Augustyn całym swym życiem pisał księgę nadziei w czasach Apokalipsy. Nadziei pokładanej w Panu Królestwa, które nie jest z tego świata. Nadziei, która każe nam realizować jakże bliską augustyńskiemu duchowi dewizę życiową innego z wielkich świętych: papieża Piusa X: Instaurare omnia in Christo – wszystko odnowić w Chrystusie!
Jerzy Wolak