19 kwietnia 2024

Filip Obara: Czy policjant z Rabki pogwałcił prawo ludzkie i Boskie?

Czy policjant w Rabce-Zdroju miał prawo nie dopuścić księdza do umierających w wypadku? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy najpierw wskazać właściwą rolę obyczajów narodowych (w tym wypadku religijnych) w kontekście kształtowania prawa. Co na ten temat mówi nauka Kościoła?

Jeżeli ludzie wydeptali ścieżkę na trawniku, to władza ma tam zrobić chodnik – powiedział kiedyś Janusz Korwin-Mikke. W polskiej rzeczywistości – kształtowanej przez polityków i urzędników – słowa te zyskują niezrównany powab zdrowego rozsądku, którego tak bardzo potrzebujemy.

Mówiąc bardziej wzniośle: obyczaj narodu powinien wyznaczać drogi władzy. Władza ma działać dla dobra wspólnego, a podmiotem dobra wspólnego jest ogół obywateli. Władza nie istnieje sama dla siebie, a tym bardziej obywatele nie istnieją dla władzy. Rzecz niby oczywista, ale niestety jak najdalsza od dzisiejszej praktyki politycznej… 

Wesprzyj nas już teraz!

Ale nie sądźmy, że Korwin jest jedynym, który wyraża prawidła wynikające z porządku natury. To samo mówi św. Tomasz z Akwinu, stwierdzając, że obyczaje są ważniejsze niż powaga urzędu, bo ten ustanowiony został dla dobra ludu, który te obyczaje wytworzył.

Zanim jednak odpowiemy na pytanie, czy policjant miał prawo nie dopuścić kapłana do umierających w wypadku, zapytajmy, skąd w ogóle bierze się prawo?

Skąd bierze się prawo?

Znakomity skrót tego zagadnienia odnajdziemy w Powszechnej Encyklopedii Filozofii (wydanej przez Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu) pod hasłem Obyczaj przygotowanym przez prof. Krzysztofa Wroczyńskiego.

Zgodnie z organicznym rozwojem wspólnoty ludzkiej prawo wywodzi się z obyczajów. Obyczaj poprzedza prawo, a to drugie jest układane na kanwie obyczaju. Obyczaj nie znika wraz z rozwojem prawa. Prawo nie może też niweczyć obyczajów. Krótko mówiąc, jeżeli prawo jest sprzeczne z dobrym obyczajem – to prawo należy zmienić.

Ponadto obyczaj sam w sobie posiada cechy prawa. Wprowadza ład w stosunki społeczne i jest sankcjonowany poprzez ostracyzm społeczny, choć nie ma kar przewidzianych prawem ani uprawnień władzy politycznej do ich wymierzania.

Ktoś powie, że obyczaj może być zły, więc nie należy czynić z niego prawa. Ależ oczywiście! Ale odpowiadając na ten zarzut, podkreślmy, że prawo też może być złe! Może być złe, kiedy dopuszcza uczynki niemoralne (np. „prawo” do zabijania nienarodzonych) albo ogranicza uczynki dobre (np. niegdysiejszy zakaz posiadania większej ilości dzieci w komunistycznych Chinach). Poza tym w prawie możemy mieć do czynienia z przerostem przepisów, co samo w sobie też jest złe i komplikuje życie, zamiast je porządkować. Co więcej, można mówić o złych obyczajach, trudno natomiast mówić o przeroście obyczajów, skoro są one czymś spontanicznym!

„Obyczaju ludu Bożego i postanowień przodków należy trzymać się jak prawa” – twierdził św. Augustyn. Mądrość tę posiedli już starożytni poganie i tak Tacyt wskazywał, że „nic nie jest warte prawo tam, gdzie nie ma obyczaju”. Z kolei wybitny tomista o. Jacek Woroniecki twierdził wręcz, że obyczaje narodowe są wiążące w sumieniu, o ile zasadzają się na właściwej podstawie, jaką są szacunek i miłość do własnej społeczności.

Na podobnej zasadzie – choć wiadomo, że źródło jest tu nadprzyrodzone – mówimy o obowiązywaniu Tradycji w Kościele. Jak zaświadczał Gracjan: „pohamowywać należy występujących przeciw prawom Boskim, podobnie jak tych, którzy gardzą zwyczajami przyjętymi w Kościele”.

Ponadto, jak wskazuje Wroczyński, „obyczaj dużo głębiej wnika w społeczność niż prawo stanowione, tworząc jednolitość mentalną oraz jednolitość działania, dlatego zniszczenie o. jest bardziej niebezpieczne niż nawet (przejściowo) złe prawo, które wszak można zmienić”.

Genezę prawa wspaniale tłumaczy św. Tomasz, wskazując, że prawo naturalne „nie jest niczym innym, jak światłem poznania złożonym w nas przez Boga; przez nie poznajemy, co należy czynić, a czego należy unikać. To światło lub to prawo dał Bóg stworzeniu”.

I dodaje gdzie indziej: „Skoro wszelako w świecie panuje boska opatrzność, to jest oczywiste, że całą wspólnotą świata rządzi boski rozum. Tak więc sam projekt rządzenia światem istniejący w rozumie Boga jako władcy wszechrzeczy posiada charakter prawa. Lecz ponieważ boski rozum żadnej rzeczy nie pojmuje od jakiegoś czasu, lecz posiada pojęcie wieczne, przeto tego rodzaju prawo należy nazywać wiecznym”.

Widzimy więc, że prawo po pierwsze istnieje niezależnie od ludzkiego prawodawstwa, po drugie ma charakter Boski i wieczny, a po trzecie – co wynika z punktów poprzednich – zadaniem człowieka jest jedynie rozpoznać to prawo przy użyciu daru Bożego, jakim jest rozum, po czym zapisać je w paragrafach prawa ludzkiego. Wynika stąd nader oczywisty wniosek, że żadne prawo ludzkie nie może być sprzeczne z prawem naturalnym i Boskim.

Obyczaj religijny w państwie świeckim

Dobrym punktem odniesienia będzie kwestia dni wolnych w święta religijne. Polska jest państwem de facto ateistycznym, które coś tam przebąkuje w Konstytucji na temat tradycji chrześcijańskiej, natomiast nie uznaje panowania Boga i uprzywilejowanej roli Jego religii, a konkordat to przecież tylko umowa z państwem watykańskim, a nie stwierdzenie, że państwo polskie uznaje prawa wynikające z Bożego objawienia w odniesieniu do Kościoła Chrystusowego.

Dlaczego więc to samo państwo sankcjonuje wolne od pracy w Boże Narodzenie, Zmartwychwstanie Pańskie, Boże Ciało i inne dni związane z wydarzeniami z życia Pana Jezusa i Matki Najświętszej? Powodem jest w większym stopniu obyczaj większości Polaków, niż tak czy inna umowa międzynarodowa z Watykanem.

Wracając zaś do przypadku rabczańskiego, mamy tu do czynienia zarówno z prawem naturalnym (gdyż w każdej cywilizacji rozum ludzki, bez objawienia Bożego, rozpoznawał konieczność oddawania czci absolutowi i zabezpieczenia praw religii), jak i wprost z prawem wynikającym z objawienia, gdyż sam Chrystus, Bóg Wcielony, założył Kościół i złożył w rękach duchowieństwa misję prowadzenia ludzi do zbawienia poprzez posługę sakramentalną.

Policjant, który dopuścił się skandalicznego czynu wystąpienia przeciwko przyrodzonemu i nadprzyrodzonemu prawu do ostatniej posługi jest zatem barbarzyńcą w pełnej rozciągłości tego pojęcia. Nie szanując ani powagi ludzkiej, ani Boskiej, stawia się poza marginesem wszelkiej cywilizowanej społeczności, czego skutki dyscyplinarne powinny być natychmiastowe i nieubłagane.

Można powiedzieć, że występek policjanta z Rabki to jednostkowy wybryk. Ale z drugiej strony brak ukarania tego wybryku i brak reakcji ze strony kościelnej, to już nie jest problem jednostkowy, lecz systemowy. Ta inercja pokazuje, jak bardzo obyczaj narodowy w Polsce słabnie, a przede wszystkim – traci sankcję wykonalności.

Pamiętajmy, że nawet najlepsze prawo nic nam nie pomoże, jeżeli my sami przestaniemy być zakorzenieni w obyczajach narodowych. Miejmy też świadomość, że obrona praw religijnych, prawa naturalnego i praw z niego wynikających (jak prawo własności), czy też po prostu zdrowego rozsądku, wynika ze źródeł trwalszych i ważniejszych niż Konstytucja i ustawy Sejmu w Warszawie.

Filip Obara

Łukasz Warzecha: Władza będzie decydować o sakramentach? Kościół musi zareagować

Razem przeciwko wolności. Papolatria i pozytywizm prawny

Napiętnowanie „niebezpiecznych katolików”. Jak lewica sama się rozjeżdża…

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(54)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie