16 lutego 2022

Filip Obara: Lewica umywa ręce? Film o mafii farmaceutycznej na Netflixie

Podważanie lewicowych tabu i fałszywych świętości powoli staje się trendem? Patrząc na kolejne „niepoprawne politycznie” produkcje Netflixa, wydaje się, że jakaś nowa forma lewicy mówi nam: To my naprawdę rozumiemy Marksa, a ze skorumpowanymi elitami nie mamy nic wspólnego.

Będąca na „usługach” lobby LGBT platforma Netflix serwuje nam kolejną już propozycję, która na pierwszy rzut oka dziwi. Sweet Girl opowiada o mężczyźnie, którego żona zmarła z powodu polityczno-biznesowych malwersacji koncernów farmaceutycznych, które odcięły ją od niezbędnego do przeżycia leku.

Film pokazuje od kulis machinę korupcji, a nawet zbrodni, w branży, której czołowi giganci bywają określani mafią farmaceutyczną. Śledzimy losy bohaterów, którzy – pomimo złożonego dramatyzmu ich sytuacji – nie są dyskredytowani przez twórców.

Wesprzyj nas już teraz!

Ubiegłoroczna oryginalna produkcja Netflixa, poza tym, że artystycznie nie zachwyca, to jako zjawisko daje do myślenia. I samą treścią i w szerszym kontekście światopoglądowym. Zacznijmy od tego drugiego.

Lewicowe mrzonki nie wytrzymują próby rzeczywistości

Akcja toczy się w stanie Pennsylvania na północnym-wschodzie USA, a więc w miejscu, które trudno podejrzewać o wspieranie w ludziach konserwatywnych poglądów. Również bohaterowie – poza tym, że na ścianie ich mieszkania wisi krzyż – nie zdradzają takowych zapatrywań na świat. Wręcz przeciwnie, gdy rozkręca się już akcja z mafią farmaceutyczną po jednej i FBI po drugiej stronie, słyszymy dialog głównego bohatera i jego córki:

– Lepiej mieć broń na wszelki wypadek, dla ochrony.
– Czyli wszystko, czego mnie uczyłeś, się nie liczy?

Tak dowiadujemy się, że młoda Rachel wychowana była w typowej dla rządzonych przez Partię Demokratyczną stanów pacyfistycznej ideologii, której skutkiem jest uzbrajanie bandytów i rozbrajanie obywateli.

Cały bieg wydarzeń możemy uznać za „niepoprawny politycznie”, przy czym określenie to biorę w nieufny cudzysłów, mając na uwadze jak najbardziej poprawne politycznie zapatrywania producenta.

Skąd znowu takie motywy na Neflixie? Przypuszczenie na ten temat wyraziłem już pisząc o filmie Don’t Look Up, a obecny seans tylko mnie w nim utwierdza… Skorumpowana lewica – to nie my. Myślę, że tak można by streścić przekaz tych nowych produkcji. A skoro trudno byłoby podejrzewać Netflix o realizowanie konserwatywnej agendy, to pozostaje wniosek, że odbywa się jakaś poważna aktualizacja, a może nawet zmiana obowiązującej mądrości etapu…

Słowem, towarzysze od rewolucji neomarksistowskiej szykują nam coś nowego, jeżeli dotychczasowa lewica staje się dla nich niewygodna. Skorumpowane elity polityczne i bezwzględna oligarchia finansowa, niezależnie od branży – zaczynają ciążyć tym, którzy chcą dalej prowadzić dekonstrukcję świata tradycyjnych wartości. Dlatego chochoły lewicowej fantazji – takie jak zaufanie do liberalnych elit czy pewne elementy ideologiczne – zaczynają płonąć na ołtarzu Nieustającej Rewolucji.

Słuszna zemsta w świecie bez Chrystusa?

Ale żeby nie było, że tylko narzekam i snuję teorie spiskowe, to poświęcę też uwagę przemyśleniom inspirowanym samą treścią filmu Sweet Girl.

Główny bohater, choć ma krzyż na ścianie, jest wyraźnie pozbawiony dwóch fundamentalnych atutów, bez których skazany jest na błędne koło zła. Jest to po pierwsze: przebaczenie, które Jezus Chrystus wniósł w życie narodów. Po drugie: życie sakramentalne w Jego Kościele. Oba te elementy sprawiają, że w sytuacji bez wyjścia pojawia się nadprzyrodzone światło nadziei.

Ray Cooper poprzysięga zemstę na bossie mafii farmaceutycznej, ponieważ jest przekonany, że ten uśmiercił jego żonę. Zaczyna się krwawy pościg. Ale nie zamierzam zero-jedynkowo stwierdzać, że to źle… Bo skoro wiemy, że nie przebaczył on winowajcom i nie mógł znaleźć realnego pocieszenia w relacji z Bogiem, a do tego możemy przyjąć, że w jakiejś mierze posiada on duszę i moralność barbarzyńcy – to właściwie co w tym złego, że chce wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę…?

Stawiam kontrowersyjną tezę? Być może, ale spójrzmy na to konsekwentnie. Oto człowiek, który nie posiada prawdziwej wiary, a więc i integralnych pojęć moralnych, staje naprzeciw machiny zła, która w praktyce uśmierciła jego najbliższą osobę. Z góry wiadomo, że system go zawiedzie, gdyż jest skorumpowany przez bezduszne koncerny farmaceutyczne, które przekupują polityków, szachują służby i dbają tylko o własny zysk.

Jeżeli tak się dzieje – a drogi przebaczenia i łaski delikwent przed sobą nie znajduje – to właściwie dlaczego nie miałby uznać, że może zabić tych, którzy zabili jego żonę? Tym bardziej, jeżeli ma świadomość, że w normalnym państwie ponieśliby oni karę za swoją przestępczą działalność… Pytanie przewrotne, ale pamiętajmy, że świat nie jest dziś chrześcijański i żeby zrozumieć motywacje współczesnego człowieka, musimy spróbować spojrzeć jego oczami. Z tej perspektywy należałoby wręcz powiedzieć, że Ray jest bohaterem, bo robi to, przed czym jedynie strach i słabość powstrzymują wielu innych.

Ale dlaczego o tym piszę? Otóż uważam, że pośrednio (choć zapewne nie było to intencją twórców) obserwujemy w tym filmie głęboką dekonstrukcję ustroju liberalnej demokracji. Jeżeli nie uznaje ona dekalogu jako wyrazu prawa naturalnego ustanowionego przez Boga, a jej najwyższą normą jest umowa społeczna w kwestii takiej czy innej etyki, to na podstawie takiego paradygmatu ta sama liberalna demokracja, której służby ścigały głównego bohatera, powinna siedzieć cicho i uznać, że ma on takie samo prawo do zabijania członków mafii farmaceutycznej, jakie oni mieli, by doprowadzić do śmierci jego żony. Nawet państwo prawa staje się w tym masońskim paradygmacie (nawet nie pogańskim, bo poganie uznawali transcendencję prawa naturalnego) dość chwiejną podstawą ładu społecznego, jeżeli nie jest ufundowane w koncepcji prawa Bożego.

Taka interpretacja filmu Sweet Girl to oczywiście próba czytania między wierszami, ale mamy tu przecież do czynienia z paradoksem. Mianowicie żyjemy w świecie staczającym się ku barbarzyństwu, lecz wywodzącym się z chrześcijaństwa. Dlatego dzieła filmowe czy inne formy wyrazu artystycznego mówią nam tak dużo o upadku fałszywej fasady rewolucyjnego porządku świata, nawet jeżeli autor… nie miał tego na myśli.

Filip Obara

Prawdziwych komedii romantycznych już nie ma [NASZA REKOMENDACJA NA WALENTYNKI]

Filip Obara: Liberalny świat dostaje łomot. Gdy Van Damme wkracza do zniewieściałej Francji

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij