Ten film jest bardzo trudny do ataku dla środowisk „pro-choice”. Oni są za możliwością wyboru dla kobiety, a mój film pokazuje konsekwencję wyboru zabicia nienarodzonego dziecka – mówi Peter Mackenzie scenarzysta i reżyser filmu „Doonby. Każdy jest kimś!”.
O filmie „Doonby” mówi Pan, że jest dziełem Pana życia. Dlaczego?
Wesprzyj nas już teraz!
Myślałem o nim zanim jeszcze wszedłem w świat filmowy. Nie mogłem jednak wtedy zrealizować tego marzenia, więc sprzedawałem czekoladę. Trzydzieści pięć lat lat czekałem na zrobienie tego filmu i dziś mogę powiedzieć, że jest to dzieło mojego życia.
Trzy lata przed sprawą Roe and Wade w USA pojawił się temat legalizacji aborcji w Wielkiej Brytanii. Aborcja miała być dostępna na żądanie. Wiele kobiet wówczas zabiło w zgodzie z prawem swoje dziecko. To był dramat wielu rodzin. Chciałem coś z tym zrobić, jakoś pomóc. Nie wiedziałem jednak jak. I wciąż dojrzewał w mojej głowie pomysł na film…
Czy sam miał Pan jakieś doświadczenie z aborcją?
Nie. Ale jestem katolikiem i jest to naturalne, że aborcja, zabijanie jest dla mnie złem. Chcę jednak powiedzieć, że aborcja to zło. Ona stoi w sprzeczności z rozwojem społeczeństwa. Każdy więc człowiek – niezależnie jaką religię wyznaje – powinien mówić „nie” zabijaniu dzieci. Aborcja to nie sprawa religii, ale sprawa moralności, etyki, sprawa przetrwania ludzkości.
Dodatkowo w moim przypadku sumienie katolickie wręcz krzyczy „nie” zabijaniu poczętych dzieci. Wierzę w Chrystusa, więc nie mogę milczeć! On mówi: „nie zabijaj”.
A jak na scenariusz reagowali aktorzy, którym Pan proponował rolę w filmie?
Poszedłem ze scenariuszem już do konkretnych ludzi. Wiedziałem, że dla nich moje wartości także są ważne i nie pomyliłem się – tylko jedna osoba odmówiła mi udziału w filmie.
W filmie zagrała Norma L. McCorvey, kobieta, która została wykorzystana do zalegalizowania aborcji w Stanach Zjednoczonych. Jak odbiera Pan jej udział w filmie?
Norma nigdy sama nie dokonała aborcji. Była manipulowana przez prawników, przez środowiska aborcyjne. Miała mówić za pieniądze, że została zgwałcona przez trzech mężczyzn. To jednak nie była prawda. Ona bardzo potrzebowała wtedy pieniędzy. Ona była w tej sprawie kobietą-symbolem. Pracowała wtedy dla organizacji „pro-choice” w klinice aborcyjnej. I w jednym momencie nawróciła się – kiedy zrozumiała, że zabijane są tam dzieci, przeszła na drugą stronę ulicy, gdzie była organizacja pro-life. Powróciła na łono Kościoła.
Nie myślałem o tym, by ją zatrudnić do tego filmu. Okazało się jednak, że mieszka w mieście, gdzie były kręcone zdjęcia. Zaprosiłem ją do tego filmu, a jej występ – pomimo że nigdy wcześniej nie grała w filmie – był wspaniały. To nie była wielka rola, ale symboliczna. Słowa, które wypowiedziała w filmie, nie były pisane specjalnie dla niej. Wyszły jednak niesamowicie. To ona mówi: „Samowi nigdy nie dano szansy”. To jest szczególny dar Boży.
Jakie jest przesłanie tego filmu?
Chciałem nim powiedzieć, że życie każdego człowieka jest ważne. Każdy z nas kształtuje świat, ludzi, z którymi żyje.
Jest to film o nadziei?
O wyborze, z nadzieją, że będzie on słuszny. Nie jest on wyrokującym kazaniem, moralitetem. To utrudnia ataki środowiskom „pro-choice”. On jest logiczny, podaje argumenty, więc trudno z nim dyskutować. Środowiska „pro-choice” mówią: „masz wybór”, a ja tylko pokazuję konsekwencję wyboru zabicia dziecka.
Film wchodzi na ekrany polskich kin, kiedy toczy się dyskusja o aborcji. Czy film „Doonby” może pomóc nam w prawidłowym wyborze, w zrozumieniu prawdy o życiu?
Im więcej dyskusji, tym lepiej. Dla ruchów proaborcyjnych najwygodniejsza jest apatia. Myślę więc, że to dobrze, że jest u Was ten film, że wielu go obejrzy. Ufam, że poruszy sumienia i pomoże w dokonywaniu dobrych wyborów.
Co chciałby dziś Pan powiedzieć Polakom?
Jestem niesamowicie poruszony tym jak zostałem tu przyjęty i to zarówno ze strony publiczności jak i mediów. Poruszony głębią analiz po tym filmie. Poruszony tym, jak wielu ludzi jest za życiem.
Tak niekoniecznie jest w Stanach Zjednoczonych. Brońcie życia! Ono jest najważniejsze!
Dziękuję za rozmowę
pam