Film „Sacre-Coeur” (Najświętsze Serce) okazał się hitem kinowym. Cieszy się dużą widownią od Afryki po Stany Zjednoczone, ale i w Europie. Największe kontrowersje wywołał jednak w kraju produkcji, czyli… Francji.
„Sacre-Coeur” to francuski fabularyzowany dokument z lat 2024/2025 roku, opowiadający o objawieniach Najświętszego Serca Jezusa, które miały miejsce w XVII wieku w Paray-le-Monial. Produkcja ta stała się francuskim hitem kasowym, ale wzbudziła dyskusje na temat religii we Francji. Został też zaatakowany przez polityków lewicy.
Informowaliśmy już o sytuacji w Marsylii, gdzie lewicowy mer miasta Benoît Payan odwołał pokaz filmu „Sacre Coeur” (Najświętsze Serce) z powodu ochrony zasady świeckości państwa. Projekcja filmu miała się odbyć 22 października w zamku Château de la Buzine w XI dzielnicy miasta. Ten sam mer w lipcu tego roku, bez problemu oddał jednak np. działkę miejską o powierzchni 5 000 m2 pod budowę nowego… meczetu. Laickość państwa działa dość jednostronnie, zgodnie z ustawą z 1905 roku, w kierunku ograniczania wpływu katolików na życie społeczne. Ostatecznie sąd administracyjny uchylił decyzję Benoît Payana i nakazał przełożenie pokazu filmu. Ale na tym nie koniec kontrowersji.
Wesprzyj nas już teraz!
„Laikardzi” mają obecnie nowego bohatera. W mieście Clichy-la-Garenne (podparyski departament Hauts de Seine), dyrektor kina zrezygnował ze stanowiska z powodu projekcji filmu „Sacré- Coeur”. Mer miasta nie zgodził się na bojkotowanie dystrybucji tego filmu w swoim mieście, a kierownik kina uznał to za „ingerencję polityczną” i stał się już dla lewicy „męczennikiem”. Mer miasta Rémie Muzeau z Partii Republikanie podjął decyzję o projekcji i wskazuje, że ten film obejrzały już setki tysięcy widzów i nie widzi powodu, żeby cenzurować go akurat w Clichy, a on spełnia tylko w ten sposób „oczekiwania mieszkańców”.
No i się zaczęło… Komunistyczny dziennik „L’Humanite” stwierdził, że mer Clichy-la-Garenne narzucił „kinu miejskiemu katolicki prozelityzm”. Partia lewicowa La France Insoumise wezwała na 4 grudnia do demonstracji przed kinem „Rutebeuf”. Lewicowa gazeta „Liberation” wskazuje, że film „Sacre Coeur”, jest „promowany przez medialną grupę Bolloré” (w domyśle prawicę), itd. Kolejna awantura wobec tej produkcji to jednak dodatkowa „kampania reklamowa” filmu „Sacre- Coeur”. Wcześniej okazało się, że decyzja mera Marsylii Benoît Payana też zwiększyła frekwencję w kinach i nagłośniła film. Obejrzały go tysiące Francuzów, a okazało się, że produkcja wywołała też wśród widzów wiele nawróceń i zapewne tego boją się francuscy „laikardzi”. W ramach „poprawności politycznej” owi „strażnicy świeckości” biją więc na alarm.
Na marginesie tych prób lewicowej cenzury religijnego filmu, warto zauważyć, że próbuje się tu znacznie rozszerzyć zasadę rozdziału państwa i Kościoła i w wersji francuskiej, dotyczy to kinematografii, a szerzej zapewne całej kultury. To nie pierwszy przypadek tego typu. Kina w tym kraju bojkotowały np. film „Cristiada” o powstaniu katolickim w Meksyku z lat 1926-1929, kiedy to antyklerykalny i masoński rząd Meksyku rozpoczął prześladowania Kościoła, co wywołało bunt wiernych. Nawet w czasie koncertów muzyki poważnej, które odbywają się często w należących do państwa kościołach, zalecano we Francji, by nie grano wyłącznie utworów religijnych, a repertuar był przeplatany utworami „świeckimi”. Takich „kwiatków” jest sporo. Z drugiej strony pomysły „zeświecczania” kultury są raczej skazane na niepowodzenie. Bez chrześcijaństwa nie da się zrozumieć francuskiej kultury, a świadczy o tym niemal każdy zabytek tego kraju. Co prawda Lenin już stwierdził, że „kino jest najważniejszą ze sztuk” i wielu jego francuskich „towarzyszy” też wyznaje taką zasadę, doceniając propagandowy aspekt żywego obrazu, ale i w tej dziedzinie czasami przebija się prawda, dobro i piękno…
Bogdan Dobosz