16 sierpnia 2025

Filozofia dla Greków niczym Tora dla Żydów. Czyli jak Bóg przygotowywał pogan na przyjęcie Zbawiciela?

(Oprac. PCh24.pl)

Pan Bóg dał Mojżeszowi Torę, aby przez to przygotować Naród Wybrany na przyjście Zbawiciela. Jednak w tym samym czasie gdy żydzi wyczekiwali Mesjasza, w niedalekiej Grecji rozwijała się filozofia ucząca prawa naturalnego i moralności. Można zatem powiedzieć, że filozofia ta była swego rodzaju odpowiednikiem Tory, przygotowującym pogan na przyjęcie Zbawiciela. Co więcej, wyłożyła również fundamenty pod późniejszą katolicką teologię.

Istotny dla rozwoju filozofii etap rozpoczął się wraz z przyjściem Sokratesa. Co prawda myślicielom wcześniejszym – czyli filozofom tzw. epoki przedsokratejskiej – zawdzięczamy wiele mądrych i budujących cytatów (np. „Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” Heraklita z Efezu), jednak ich ogólne poglądy na funkcjonowanie świata były problematyczne. Charakterystyczne dla tamtych czasów było bowiem założenie, że w świecie jest jakiś element bądź żywioł, który daje innym organizmom życie. I tak np. Tales z Miletu uważał, że wszystko pochodzi z wody, Anaksymenes – że z powietrza, a wspomniany Heraklit – z ognia. Nietrudno pokazać absurdalność tych poglądów; owszem, woda, powietrze czy ogień mają ogromne znaczenie dla przeżycia, jednak żadne z nich nie wystarcza do istnienia jakiegokolwiek żywego organizmu. Ciekawą obserwacją jest, że historia w pewnym sensie zatoczyła koło; w filozofii nowożytnej i współczesnej da się bowiem zauważyć podobne teorie – jak choćby einsteinowskie stwierdzenie, że „wszystko jest energią”.

Z myśleniem ubóstwiającym żywioły zerwał dopiero Sokrates (469–399 p. Chr.), stawiając człowieka w centrum zainteresowań filozoficznych. Myśliciel ten rozumiał, że człowiek obdarzony jest duszą – i to inną niż ta, którą mają zwierzęta. Zwrócił też uwagę na pojęcie cnoty – czyli dążenia ku dobru – oraz podkreślał, że można ją nabyć i rozwijać poprzez poznawanie siebie; to dało grunt pod rozwój całej dziedziny filozofii zwanej etyką.

Wesprzyj nas już teraz!

Jeszcze większy wkład w rozwój filozofii miał uczeń Sokratesa, czyli Platon (424/423–348/347 p. Chr.). Kontynuował on przemyślenia swojego mistrza na temat cnoty uznając dobro za najwyższy wzorzec, ku któremu należy się kierować. W swoim słynnym dziele „Państwo” omówił funkcjonowanie zdrowego społeczeństwa i znaczenie, jakie cnota każdego obywatela ma dla dobra wspólnego. Słynne są wreszcie jego rozważania na temat świata niematerialnego; Platon wierzył bowiem w istnieje idei – doskonałych, niematerialnych form, będących pierwowzorami rzeczy w świecie materialnym.

Mimo wielkich osiągnięć obu myślicieli, bez porównania największym filozofem starożytnym był Arystoteles (384–322 p. Chr.). Rozważania Sokratesa i Platona tworzą logiczną spójność dopiero po uzupełnieniu właśnie o jego wnioski. Rozwinął on poglądy swoich dwóch poprzedników na temat cnoty, przenosząc je do znacznie wyższego poziomu – i to od niego właśnie pochodzi pojęcie „złotego środka” między niedoborem a nadmiarem. Natomiast koncepcję Platona dotyczącą niematerialnych idei, Arystoteles rozwinął wprowadzając podział na materię i formę oraz zaznaczając, że nieśmiertelna dusza jest formą ciała ludzkiego, czyli tym, co ją ożywia.

Jednak bez wątpienia największym dokonaniem Arystotelesa było dojście przez niego do konkluzji, że w świecie musi istnieć jakiś poruszyciel, który sam przez nikogo nie jest poruszany. Arystoteles nie miał świadomości, że w ten sposób właśnie dowiódł istnienia Boga. W starożytnej Grecji, w której żył, był to pogląd zupełnie innowacyjny i sprzeczny z panującą tam mitologią. Grecy bowiem zakładali istnienie bogów, którzy byli tylko bytami materialnymi podobnymi po ludzi, lecz obdarzonymi specjalnymi mocami. Nawet wiara w Zeusa jako najważniejszego z bogów dalece odbiegała od chrześcijańskiej wizji Boga; Zeus to „nadczłowiek”; Bóg – to stworzyciel i poruszyciel, byt niematerialny i niezmienny.

Dojście przez Arystotelesa do takiej konkluzji było czymś zupełnie zadziwiającym. Zauważył on bowiem, że wszystko, co się porusza w świecie, musi mieć jakąś przyczynę, czyli poruszyciela. Jednak ponieważ łańcuch takich przyczyn nie może iść w nieskończoność, to na jego końcu musi być byt, który przez nikogo nie jest poruszany – byt wieczny i doskonały. Wytłumaczenie to zawarł w XII księdze swojej „Metafizyki”.

Nie trudno sobie wyobrazić, że kiedy w XIII w. pojawił się największy z katolickich filozofów – św. Tomasz z Akwinu – to wziął dorobek Arystotelesa i właśnie na nim zbudował katolicką filozofię oraz teologię. Akwinata wskazał, że byt, o którym mówił Arystoteles, to w rzeczywistości ten jedyny i prawdziwy Bóg, którego czcili Żydzi, a teraz czczą chrześcijanie. W Księdze Wyjścia (Wj 3, 14) Bóg objawił się Mojżeszowi, wyjawiając mu swoje Imię: „Jestem, który jestem”. Wskazał przez to, że Jego istotą jest po prostu istnienie, a wszelkie inne byty swoją egzystencję biorą właśnie od Niego. Do podobnego wniosku doszedł Arystoteles około tysiąc lat później – ale nie znając biblijnego przekazu ani żydowskiej koncepcji Boga.

Wkład Arystotelesa w rozwój katolickiej filozofii i teologii nie sprowadza się jednak wyłącznie do dowodu na istnienie Boga. Ogromne znaczenie miały jego pisma dotyczące cnót – to właśnie od jego „złotego środka” pochodzi znana łacińska sentencja: In medio stat virtus („Cnota leży pośrodku”), będąca podstawą katolickiej ascezy. A jego traktat o nieśmiertelnej duszy ma nieocenioną wartość w zrozumieniu katolickiej nauki o śmierci, niebie i piekle oraz zmartwychwstaniu umarłych.

Do tego trzeba jeszcze nadmienić, że metodologia Arystotelesa jest używana do dziś przez katolickich filozofów i teologów. Chodzi tu o pewien porządek racjonalny: system kategorii, definicje i rozróżnienia, dedukcję i sylogizm. Wreszcie należy wskazać dzieło dość często pomijane, a bardzo ważne, którym jest jego „Analityka”; Arystoteles pokazał w niej, że pewne prawdy (np. matematyczne) możemy wiedzieć na pewno. Jest to bardzo mocna odpowiedź na zarzuty modernistów błędnie twierdzących jakoby prawda obiektywna nie istniała.

Podkreślając znaczenie dorobku Arystotelesa, nie można zapominać o wkładzie jego mistrza, czyli Platona. Przykładem są choćby znane wszystkim z lekcji religii cnoty kardynalne – roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo – których sformułowanie wzięło się właśnie od niego.

Od czasu śmierci Arystotelesa do przyjścia Chrystusa na ziemię minęło nieco ponad 300 lat. Wydaje się, że było to wystarczająco czasu, aby nauka wielkiego filozofa i jego nauczycieli rozprzestrzeniła się i „wsiąkła” w pogańskie społeczeństwo.

Św. Klemens Aleksandryjski na przełomie II i III wieku stwierdził, że filozofia dla Greków była niczym Tora dla Żydów. Możliwe – pisał – że filozofia została Grekom dana bezpośrednio i przede wszystkim, aż do czasu, gdy Pan ich wezwie. Była bowiem pedagogiem prowadzącym „umysł hellenistyczny” do Chrystusa – tak jak Prawo prowadziło do Niego Żydów.

Kiedy św. Paweł udał się do pogan by mówić im o Chrystusie, tematem wielu jego rozmów była właśnie grecka filozofia. Greków nie przekonałoby bowiem wyjaśnienie, że Chrystus był wypełnieniem starotestamentalnych proroctw, bo oni ich nie znali. Znali natomiast filozofię, mieli wiedzę na temat cnót, i to właśnie tych tematów używał Apostoł Narodów w rozmowach z nimi. Świadczą o tym są zarówno Dzieje Apostolskie jak i Listy samego Apostoła.

I tak w czasie mowy na ateńskim Areopagu, św. Paweł tak powiedział o chrześcijańskim Bogu do zgromadzonych tam pogan: W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: „Jesteśmy bowiem z Jego rodu” (Dz 17,28). Nawiązał zatem do koncepcji pierwszego poruszyciela oraz do tekstów pisarzy starożytnych: Kleantesa i Aratosa z Soloi. Wskazał im również, że „Nieznany Bóg”, któremu zbudowali ołtarz, to w rzeczywistości Bóg prawdziwy, czczony przez chrześcijan.

Widać zatem, że rozwój klasycznej filozofii miał w zamyśle Stwórcy konkretny cel: przygotować pogan na przyjęcie Mesjasza. Wspomniany wcześniej św. Klemens powiedział nawet, że filozofia była Grekom konieczna do osiągnięcia sprawiedliwości. Nie zmienia to faktu, że to Żydzi byli Narodem Wybranym, że to im Bóg wielokrotnie się objawiał i to z ich narodu wzbudził Mesjasza. Izraelici mogli osiągnąć usprawiedliwienie przez zachowywanie przykazań i przepisów Prawa oraz przez wiarę w mającego nadejść Zbawiciela. Nie wiemy jednak, czy poganie, którzy nie poznali Chrystusa, też się zbawili. Zapewne ci, którzy w jakiś sposób słyszeli o Jahwe, ale Go odrzucili, zamknęli sobie drogę do zbawienia właśnie przez to sprzeniewierzenie. Co się jednak tyczy tych pogan, którzy nigdy Boga Żydów nie mieli okazji poznać, to można przypuszczać, że ich niewiedza była niezawiniona. Stąd właśnie św. Klemens mówi, że to filozofia była im konieczna do osiągnięcia sprawiedliwości. Była bowiem dla nich szkołą prawa naturalnego, którego przestrzeganie jest źródłem usprawiedliwienia dla tych, którzy w niezawiniony sposób nigdy o prawdziwym Bogu nie słyszeli.

Apostoł Narodów zaakcentował to w Liście do Rzymian: Poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają (…). Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli na przemian ich oskarżające lub uniewinniające (Rz 2, 14–15). Tym „prawem wypisanym w ich sercach” jest właśnie prawo naturalne. Są nim wartości uniwersalne, zawarte w ludzkiej naturze; obiektywne standardy niezależne od istniejących w danej kulturze norm. Sumienie człowieka buntuje się bowiem nie tylko w przypadku złamania przez niego prawa objawionego przez Boga, ale również gdy przekracza on podstawowe normy wpisane w jego naturę. I tak w każdym człowieku budzi się pewien opór wobec zabójstwa, kłamstwa czy naruszenia czyjejś własności. Nie znaczy to, że przekroczenie prawa naturalnego jest niemożliwe. Ludzie bowiem od zawsze tłumili głos swojego sumienia nakazujący im powstrzymanie się od złych czynów.

Chociaż prawo naturalne wpisane jest w ludzką naturę, to jego znajomość wciąż można pogłębiać – i tym po części zajmuje się filozofia. Myśliciele starożytni tłumaczyli, czym jest cnota oraz wskazywali jak wieść dobre życie moralne. A chociaż nie znali Boga i nie wiedzieli o istnieniu życia po śmierci, przynajmniej starali się pomóc ludziom osiągnąć szczęście ziemskie poprzez moralne życie. W czasie gdy Żydzi mieli ten przywilej, że przykazania otrzymali od samego Boga, poganie używając wyłącznie rozumu doszli w jakiejś części do podobnych wniosków. Można zatem powiedzieć, że Tora i filozofia były dwiema drogami przygotowującymi ludzkość na przyjście Zbawiciela. Tora bez porównania bardziej doskonała, lecz filozofia wciąż ważna i bardzo pomocna. A chrześcijaństwo połączyło Żydów i pogan w wyznawaniu jednej wiary. I to o tym pisał św. Paweł: Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie (Ga 3, 28).

Adrian Fyda

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(50)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie