Wolfgang Muenchau, publicysta gazety „Financial Times” napisał, że zwycięzcą szczytu UE, który odbył się w Brukseli w końcówce czerwca, jest niemiecka kanclerz, a nie finaliści zakończonych w niedzielę mistrzostw Europy w piłce nożnej – Włochy i Hiszpania.
Muenchau przekonuje, że Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (EMS) jest zbyt mały, by dokapitalizować hiszpańskie banki, skupować włoskie obligacje, refinansować programy pomocy dla najbardziej zadłużonych członków eurostrefy i przyjąć na siebie nowe zobowiązania w stosunku do Cypru i być może również Słowenii. Górną kwotą pożyczkową dla EMS jest 500 miliardów euro, podczas gdy wcześniej Europejski Bank Centralny realizował program skupu obligacji bankrutów za 200 miliardów euro. Publicysta uważa też, że problemy hiszpańskiego sektora bankowego i finansowego mogą znacznie przekroczyć 100 miliardów euro. Dlatego Hiszpania może świętować co najwyżej zdobycie trzeciego z rzędu wielkiego trofeum piłkarskiego, a nie obietnicę, że w jej banki gotówka zostanie wpompowana w taki sposób, że nie zostanie to policzone a conto hiszpańskiego deficytu.
Wesprzyj nas już teraz!
Włosi, oprócz przegranej we wspomnianym finale, mogą również żałować, że ich premier nie wynegocjował ustanowienia dla mechanizmu EMS licencji bankowej, czyli uprawnienia do zwiększenia skali swojej działalności. W odróżnieniu od Włoch, Hiszpania co prawda teoretycznie jest w nieco lepszej sytuacji, ale dokapitalizowanie hiszpańskich banków na pewno odbędzie się za jakąś cenę, jakieś ustępstwo ze strony Madrytu. Ciekawą kwestią będzie to, w jaki formalnie sposób przekazana zostanie pomoc hiszpańskim bankom, skoro traktat o EMS wymaga udzielania jej za pośrednictwem zainteresowanych rządów. Jak wiemy, Hiszpania „wynegocjowała” dofinansowanie bezpośrednie.
Jednakże, według Muenchau, najważniejszą kwestią, związaną ze szczytem jest to, że Angela Merkel nie pozwoli, „póki żyje”, na wejście w życie euroobligacji. Podobno na jednym z partyjnych spotkań użyła takiego sformułowania. Doskonale podsumowuje ono brukselski szczyt, wbrew temu, jak zachwalał go przewodniczący Komisji Europejskiej, Jose Manuel Barroso. Problem tkwi bowiem w tym, że bez euroobligacji, czyli ręczenia przez solidne gospodarki za problemy banków-bankrutów innych państw, strefa euro nie przetrwa. Bez dodatkowych gwarancji długów Hiszpanii czy Włoch, staną się one zbyt dużym obciążeniem dla tych państw, co w efekcie będzie nie do pogodzenia z ich dalszym członkostwem w eurostrefie.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.forsal.pl