Finlandia po dziesięcioleciach neutralności jest niezwykle blisko przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jak deklarował były fiński premier Alexander Stubb, Finowie zdecydowali o dołączeniu do NATO de facto w momencie rosyjskiej agresji na Ukrainę, czyli 24 lutego o 5 rano.
Od 1808 do 1917 roku Wielkie Księstwo Finlandii było częścią Imperium Rosyjskiego i przez większą część tego okresu cieszyło się szeroko zakrojoną autonomią. W 1917 roku parlament fiński proklamował niepodległość.
Na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow Finlandia została przydzielona do sowieckiej „strefy wpływów” i po napaści na Polskę ZSRR zażądał baz wojskowych na jej ziemi, a następnie cesji terytorium. Po odmowie rządu fińskiego wybuchła tzw. wojna zimowa, zakończona w marcu 1940, a od 1941 do 1944 r. przy pomocy nazistowskich Niemiec prowadzono jej dalszy etap tzw. wojnę kontynuacyjną. W nierównej walce Finlandia straciła ok. 80 tys. ludzi i 10 proc. swoich ziem, ale obroniła niezależność.
Wesprzyj nas już teraz!
Pomimo ogromnej przewagi militarnej to Sowieci ponieśli poważne straty: w obu konfliktach śmierć poniosło wielokrotnie więcej żołnierzy niż po stronie fińskiej, a w samej wojnie zimowej Sowieci stracili według różnych źródeł od 40 do 100 razy więcej czołgów i kilkakrotnie więcej samolotów niż Finowie.
„Po odzyskaniu niepodległości doszło do straszliwej wojny domowej. Ale kiedy zaczęła się wojna zimowa, niektóre z tych narodowych podziałów zniknęły. Dziś Finowie pamiętają tę wojnę jako narodziny narodu fińskiego” – wyjaśnia historyk Maurice Carrez w wywiadzie dla portalu telewizji France24.
Od zakończenia II wojny światowej Finlandia unikała antagonizowania potężniejszego sąsiada, m.in. w 1947 r. odmówiła skorzystania z planu Marshalla. W 1948 r. oba kraje podpisały układ o przyjaźni i pomocy wojskowej, potwierdzający neutralność Finlandii w nadchodzących dziesięcioleciach.
„Finlandia zawsze starała się prezentować jako kraj neutralny, nawet między dwiema wojnami światowymi. Oczywiście była to wymuszona neutralność, związana z obecnością bardzo potężnego państwa na granicy” – tłumaczy Carrez.
Podczas zimnej wojny uczeni zachodnioniemieccy ukuli nieco drwiący termin „finlandyzacja”, by opisać, jak państwo to dostosowało wiele elementów swojej polityki do woli Związku Radzieckiego, pozostając jednocześnie oficjalnie krajem neutralnym i utrzymując dobre stosunki z Zachodem.
W tym okresie fińskie władze wprowadziły prosowiecką cenzurę mediów, unikano powoływania na wysokie stanowiska osób, do których Moskwa była nieprzychylnie nastawiona czy w końcu dwukrotnie uniemożliwiono zwycięskiej partii konserwatywnej wejście do koalicji rządowej (w latach 1966 i 1987), ale pomimo tego kraj utrzymał niepodległość i demokratyczny ustrój.
Po upadku ZSRR Rosja pozostała ważnym partnerem gospodarczym Helsinek, ale znacząco osłabł jej wpływ na politykę wewnętrzną i zagraniczną mniejszego sąsiada i w 1995 r. Finlandia dołączyła do Unii Europejskiej.
Przez następne dziesięciolecia poparcie Finów dla przystąpienia do NATO było jednak bardzo niskie. Zaledwie pięć lat temu (czyli już po rozpoczęciu rosyjskiej okupacji Krymu) wynosiło jedynie 21 proc., ale inwazja Rosji na Ukrainę zmieniła tę sytuację diametralnie.
Finlandia jest jednym z niewielu krajów europejskich z obowiązkową służbą wojskową. Aż 900 tys. Finów w zamieszkanym przez 5,5 miliona osób kraju przeszło podstawowe szkolenie wojskowe, a 280 tys. z nich zostało przeszkolonych do mobilizacji.
Państwo to ma rozwiniętą obronę cywilną, a wszystkie budynki powyżej określonych parametrów muszą być wyposażone we własne schrony. Posiada również szczegółowy plan dotyczący ewentualnej inwazji, uwzględniający rozmieszczenie myśliwców na odległych drogach w całym kraju, zaminowanie kluczowych szlaków żeglugowych oraz przygotowanie obrony lądowej, takiej jak wysadzanie mostów. Były minister obrony Jarmo Lindberg powiedział dziennikowi „Financial Times”, że Helsinki są przeorane dziesiątkami kilometrów tuneli „jak szwajcarski ser”.
„Nigdy nie straciliśmy czujności po zakończeniu zimnej wojny, jak zrobiło to wiele krajów europejskich, i w tym sensie jesteśmy dobrze przygotowani do obrony” – zapewnił portal dziennika „USA Today” dyrektor generalny w fińskim ministerstwie obrony Janne Kuusela.
W sondażach, przeprowadzonych tuż po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, już około 60 proc. Finów chciało ubiegać się o wstąpienie do NATO, a liczba ta, według byłego premiera Stubba, wzrośnie dopiero w nadchodzących tygodniach.
„Finowie to bardzo racjonalni, pragmatyczni ludzie. Dostosowują swoją opinię do zmieniających się okoliczności.(…) Jeśli Rosja jest gotowa dokonać rzezi swoich słowiańskich braci na Ukrainie, dlaczego nie miałaby zrobić tego samego z Finlandią?” – przekonywał Stubb.
Szybkość, z jaką zmieniły się poglądy Finów, zaskoczyła jednak nawet tych, którzy uważnie przyglądają się fińskiej polityce.
„Nikt, kogo znam, nie potrafi wyobrazić sobie czegoś podobnego w historii Finlandii – by opinia publiczna zmieniła się tak szybko i tak radykalnie. Myśleliśmy, że to elity polityczne będą naciskać na NATO, ale jest odwrotnie. Sami Finowie wybrali tę drogę” – podkreślił ekspert ds. bezpieczeństwa w Fińskim Instytucie Spraw Międzynarodowych Charly Salonius-Pasternak, cytowany przez „Guardian”.
Eksperci przekonują, że obecne nastroje w Finlandii biorą się z jej własnych doświadczeń w wojnie z Rosją w latach 1939-1940.
„Solidarność z Ukrainą jest ogromna. Widzimy wiele porównań między Ukrainą a wojną zimową w mediach, w debatach publicznych” – powiedział brytyjskiemu dziennikowi Arkady Moshes z Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Według Moshesa wielu Finów „instynktownie zwraca się do opowieści” o wojnie zimowej, gdy widzi, jak Ukraina samodzielnie walczy z większym, potężniejszym sąsiadem.
Wojna na Ukrainie pokazała, jak narażona jest Finlandia z jej 1340-kilometrową granicą z Rosją. Niedawny sondaż pokazał, że 84 proc. Finów uważa, iż Rosja stanowi obecnie poważne zagrożenie militarne dla ich kraju.
Zrzeszające 45 tys. członków krajowe stowarzyszenie rezerwistów zyskało w ostatnich miesiącach ponad 6,3 tys. nowych członków, czyli prawie dwukrotnie więcej niż w latach 2015-2021. Z kolei Krajowe Stowarzyszenie Szkolenia Obronnego Finlandii, które nadzorowane jest przez resort obrony, odnotowało ośmiokrotny wzrost liczby zapisujących się na szkolenia.
„Wiele osób mówi, że są zaniepokojone rosyjską inwazją na Ukrainę, chcą odnowić swoje umiejętności wojskowe, uczyć się nowych rzeczy, może nadrobić służbę obowiązkową, której nie traktowali kiedyś zbyt poważnie, chce się upewnić, że są przygotowani na najgorsze” – wyjaśnia oficer szkoleniowy Krajowego Stowarzyszenia Szkolenia Obronnego Finlandii Ossi Hietala.
W środę fiński parlament rozpoczął debatę na temat możliwości wstąpienia do NATO, w czasie której osiem na dziesięć ugrupowań wyraziło poparcie dla przyłączenia się do Sojuszu Północnoatlantyckiego, bądź zawiązania innego sojuszu wojskowego w odpowiedzi na rosyjską inwazję na Ukrainę.
Zdaniem premier Sanny Marin, cytowanej przez agencję Reutera, decyzja o kandydowaniu powinna zostać podjęta w ciągu najbliższych tygodni.
Finlandia jest już mocno zintegrowana ze strukturami natowskimi. Jej armia od wielu lat współpracuje z wojskami NATO, fińscy żołnierze uczestniczyli w prowadzonej przez Sojusz operacji w Afganistanie i od 2015 r. ściśle współpracują ze Stanami Zjednoczonymi w zakresie obsługi sprzętu i szkoleń.
Według niektórych ekspertów kraj mógłby wstąpić do Sojuszu już latem 2022 roku.
Źródło: PAP
Pach